piątek, 29 maja 2015

INSTALACJA KU CHWALE GRZECHU SODOMSKIEGO

„Tęcza” – instalacja artystyczna polskiej artystki i performerki Julity Wójcik znajdująca się na placu Zbawiciela w Warszawie. Powstała w czerwcu 2012. Jest to najbardziej kontrowersyjna instalacja w stolicy. Do grudnia 2014 instalacja była siedmiokrotnie podpalana. Postanowiliśmy pokazać ją, ponieważ nie wiadomo ile jeszcze postoi :)
Po wielokrotnych podpaleniach Tęcza otoczona jest szczególną ochroną. Całodobowo pilnowana jest przez patrol straży miejskiej a niekiedy jeszcze przez radiowóz policyjny. Dlatego jeśli chcemy zobaczyć ją bliżej, musimy wymyślić jakiś sposób. 
Dźwig wyremontowany w roku 1967, a więc całkiem niedawno. 
W tym miejscu warto wspomnieć o budynku w którym się znajdujemy - jest to kamienica Jasieńczyka - Jabłońskiego. Powstała w 1910 i stanowiła własność architekta. Był to wówczas najwyższy dom mieszkalny: miał 8 pięter i 38 metrów, bo na taką wysokość dochodziło wtedy ciśnienie wody.
Dach był przeszklony i stanowił coś w rodzaju solarium. Konstrukcja była na wskroś nowoczesna, zamontowano windy i elektryczność. Łazienki miały oddzielne WC! Zaraz po I wojnie budynek kupił William Beauchamp, późniejszy biskup metodystów w Polsce. Przebudował on kamienicę, dorobił kaplicę i podarował ją Towarzystwu "Nauka i Oświata". Na ostatnim piętrze działało Atelier Filmowe Sfinks Aleksandra Hertza, gdzie kręciła filmy Pola Negri. przed wojną mieściły się tu sklep radiotechniczny Jana Wyczółkowskiego, drukarnia i księgarnia Southern Trade, cukiernia Bolesława Łowysz-Kuleszy i kwiaciarnia 'Celosia' należąca do Józefa Faryny. Po wojnie niestety znacznie uproszczono fasadę. (źródło)
Przez chwilę możemy się poczuć jak w starych francuskich filmach. 
Aby dotrzeć do Tęczy trzeba się trochę nachodzić. Ale nie na takie wysokości zdarza się wejść. 
No i jesteśmy. Przemierzamy krawędzie oblodzonego dachu, aby wreszcie zająć pozycję. Na poszczególnych kominach widnieją napisy : "dla podziwiających widoki", "dla lubiących sikać z nietypowych miejsc", "dla podpalających tęczę". 
Widoki są. 
Wysikać też się można w miłych okolicznościach ...
A teraz kilka słów na temat Tęczy - Praca powstała w ramach obchodów polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej na zlecenie Instytutu Adama Mickiewicza. Instalację tworzy wysoka na 9 metrów i szeroka na 26 metrów konstrukcja wielobarwnego łuku inspirowanego zjawiskiem optycznym tęczy, stworzonego pierwotnie z 16 tys. różnokolorowych, sztucznych kwiatów umieszczonych na metalowym szkielecie. Plastikowe kwiaty zostały wykonane przez utworzoną specjalnie w tym celu w 2011 Spółdzielnię Rękodzieła Artystycznego „Tęcza”. Od 24 września 2011 „Tęcza” była eksponowana na placu przed budynkiem Parlamentu Europejskiego w Brukseli. 8 czerwca 2012 instalacja została przeniesiona na warszawski plac Zbawiciela[2]. Została ustawiona na wschodniej połowie wyspy centralnej placu, na osi północny wschód – południowy zachód. Autorka pracy, Julita Wójcik, została nominowana za „Tęczę” do tytułu Kulturysta Roku 2012 Programu III Polskiego Radia, a w styczniu 2013 została nagrodzona w kategorii sztuki wizualne Paszportem Polityki.
W wywiadzie udzielonym w listopadzie 2013 autorka instalacji Julita Wójcik na pytanie o symbolikę instalacji stwierdziła, iż symbolizuje ona „wiele rzeczy, jednak najlepiej jest gdy nie symbolizuje nic, a pojawia się po deszczu wraz z pierwszymi promieniami słońca. Taką tęczą miała być moja instalacja na placu Zbawiciela w Warszawie. Nikt nie złości się na tęczę na niebie”. Stwierdziła też, iż ma być „symbolem opamiętania”
Jednak Tęcza o sześciu (a nie jak w przypadku klasycznej tęczy – siedmiu) barwach, a tyle ma ich instalacja na placu Zbawiciela, jest symbolem ruchu LGBT. Ich cechą wspólną jest nieobecność tego samego koloru – indygowego. Obecność tego symbolu w przestrzeni publicznej placu wywołuje liczne protesty, chociaż według zapewnień autorki pracy jej symbolika jest wezwaniem do tolerancji wobec mniejszości i nie jest wymierzona przeciwko komukolwiek.
W marcu 2013 Olga Johann, wiceprzewodnicząca Rady m.st. Warszawy z ramienia PiS, postulowała przeniesienie „Tęczy” w inne miejsce, motywując to faktem, iż zasłania ona zabytkowy kościół Najświętszego Zbawiciela. Z kolei ks. Jerzy Garda, inicjator cyklicznych pikiet modlitewno-edukacyjnych odbywających się w 2014 na placu Zbawiciela, postulował zastąpienie „prowokacyjnej instalacji” pomnikiem Najświętszego Serca Pana Jezusa. W grudniu 2013 Rada Osiedla Koszyki, na którego terenie znajduje się plac Zbawiciela, sprzeciwiając się dewastowaniu, podpalaniu i rekonstruowaniu instalacji, wystąpiła do prezydent miasta Hanny Gronkiewicz-Waltz z prośbą o przeniesienie „Tęczy” w inne, równie godne miejsce, gdzie „miałaby więcej przestrzeni i więcej szczęścia do ludzi”.
Nazajutrz po spaleniu „Tęczy” 11 listopada 2013, pojawiły się na jej szkielecie kwiaty spontanicznie przynoszone przez mieszkańców Warszawy oraz cytaty z Pisma Świętego nawiązujący do przymierza z Bogiem (Księga Rodzaju 9). Wśród osób uczestniczących w tej spontanicznej akcji była między innymi piosenkarka Edyta Górniak. Idee poparł także ambasador Szwecji w Polsce Staffan Herrström wpinając kwiaty w szkielet instalacji 14 listopada.
Podpalenie tęczy skrytykował jeden z organizatorów Marszu Niepodległości, Robert Winnicki z Ruchu Narodowego, stwierdzając że nie pochwala podpalenia, ale „trzeba sobie powiedzieć jedno: spłonął symbol zarazy, lewackiej rewolucji”. Poseł Ryszard Kalisz zaproponował natomiast pozostawienie części spalonej „Tęczy” jako symbolu i powodu do wstydu dla organizatorów marszu.
W kontekście podpalenia „Tęczy” wypowiedział się także w serwisie społecznościowym Facebook poseł Bartosz Kownacki z PiS, pisząc: „Płonie pedalska tęcza na Placu Zbawiciela. Ciekawe ile jeszcze kasy wyda bufetowa na jej renowacje zanim zdecyduje się ją usunąć!”. Wypowiedź jako propagująca nienawiść została usunięta z serwisu, ale wcześniej zdążyła wypłynąć do mediów. Sprawą wypowiedzi Kownackiego miał zająć się rzecznik dyscyplinarny Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie[23]. Uwagę zwróciła mu także sejmowa Komisja Etyki Poselskiej.
Swoje ubolewanie po zniszczeniu „Tęczy” wyraził również właściciel instalacji, Instytut Adama Mickiewicza, w specjalnym komunikacie, jednocześnie dziękując warszawiakom za gest solidarności i prezydent miasta za szybkie podjęcie decyzji o odtworzeniu instalacji i deklarację pociągnięcia do odpowiedzialności finansowej za szkody wyrządzone miastu organizatorów Marszu Niepodległości.
Komentarza w sprawie podpalenia „Tęczy” udzielił także na antenie Radia Maryja w audycji Patriotyczne podziemie Tadeusz Rydzyk, mówiąc „Nie wiem, czy ktoś z ideału podpalił, czy to była prowokacja, ale takie symbole nienormalności, zboczeń, nie powinny być tolerowane i nie powinny być za pieniądze wszystkich ludzi”[26]. Sprawę spalenia „Tęczy” komentował także pisarz i podróżnik Wojciech Cejrowski pisząc na swoim profilu na facebooku – „Jeśli władzom Warszawy bardzo zależy na stawianiu „instalacji artystycznych” ku chwale grzechu sodomskiego, to można było wybrać inne miejsce – na przykład plac Unii Europejskiej. I wtedy jest gwarancja, że żaden narodowiec na ten plac nie przyjdzie – z obrzydzenia”.
Instalacja jest trudno dostępna dla przechodniów, gdyż brak jest przejść dla pieszych prowadzących na wyspę centralną placu Zbawiciela. Osoby chcące dotrzeć na wyspę centralną aby obejrzeć „Tęczę” z bliska lub wykonać pod nią zdjęcie ryzykują ukaranie mandatem za stwarzanie zagrożenia w ruchu drogowym.
Nie ma za to problemu aby obejrzeć Tęcze z powietrza. Chociaż nie wykluczone, że niedługo stąd zniknie, ustępując miejsca jakiejś bardziej godnej instalacji. Do zobaczenia. 

środa, 20 maja 2015

TUNELE STALOWNI

Podczas poprzedniej wizyty w Stalowni, zwiedziliśmy jej część naziemną. Dalsza eksploracja przerwana została przez wysłannika Naczelnej Rady Cieciów. Jednak to co widać, to w większości próchniaczki. To, co najciekawsze, kryje się pod ziemią.  O ile powierzchnie i stan zachowania obiektów naziemnych są powszechnie znane, to informacje na temat chodników podziemnych są skąpe i często niespójne. Uznaliśmy, że najwyższa pora, to zmienić :)
Ostatnia inwentaryzacja podziemi Stalowni, przeprowadzona na przełomie 2007 i 2008r. sklasyfikowała je na 3 części. Z dostępnych zatem tuneli mamy do dyspozycji Systemy chodników nr 1, 2 i 3. Nikt nie wie, ile pozostało nieodkrytych. Rozpoczynamy od systemu numer 3. 
Ten tunel jest najkrótszy. Zaledwie 16 metrów. Wejście wymaga wczołgania się, ale wszystkie te systemy wygodne nie są. I to jest w nich najciekawsze :)
Pozostałości po poprzednich eksploratorach. 
Krótki tunel prowadzi do zawału, wypełnionego wodą. 
Co robić z tak pięknie rozpoczętym wieczorem ... Wyjść na powierzchnię i narażać się na ekspozycję przed cieciem ?. Tak, ale najpierw chwila przerwy :) 
Tak się składa, że znaleźliśmy butelczynę wybornego Tokaju z czasów carskich. Normalnie tego nie robimy, ale w takich okolicznościach można zrobić wyjątek. 
Sponsorem dzisiejszego odcinka jest oczywiście Zdzisław Turkuć, który zgodził się udostępnić nam te tunele, chociaż nawet o tym nie wie. Wszelka zbieżność nazwisk przypadkowa :)
W okresie, gdy zakład funkcjonował jako Warszawska Fabryka Stali, kanały podziemne służyły do przesyłania pary oraz do transportu produktów. Tunele te były jednak wielokrotnie przebudowywane i modernizowane w zależności od aktualnych potrzeb. Niektóre z nich były podziemnymi strzelnicami służącymi do sprawdzania prototypów broni produkowanej i naprawianej w latach działania Zbrojowni nr 2. Łącznie tunele te miały ponad 1,5 km. 
System chodników numer 1. Najtrudniejszy do namierzenia, ponieważ wejście do niego znajduje się w budynku zamkniętej kaplicy. 
Jako że kaplica to Dom Pana, a my w takich miejscach czujemy się jak żubr w puszczy, bez problemu odnaleźliśmy wejście. Jak to mówią ; kiedy nie możesz wejść drzwiami, wejdź piwnicą. 
Szukając wejścia odnaleźliśmy romskiego legionistę, uwięzionego w podziemiach kaplicy. Nie chciał pokazywać twarzy. 
Pamiątki po jednostce wojskowej, która mieściła się tu do roku 2000. 
Jesteśmy już całkiem blisko. 
Jeśli myślicie, że tędy przeszliśmy, żeby dotrzeć do celu ... to dobrze myślicie. 
Wejścia do tunelu bronią niezidentyfikowane formy życia, które wyewoluowały pod ziemią przez te wszystkie lata. 
I oto jest ! System chodników numer 1.
Tak, to on :)
Długość tunelu wynosi 122 metry, jednak ze względu na niski strop i nagromadzone miejscami zwały ziemi, poruszanie się w nim nie należy do najłatwiejszych. 
Chodniki są miejscami mniej lub bardziej zawalone. 
Jednak nie przeszkadza to w dalszej wędrówce. 
Korytarze i sale wykonane są z cegieł oraz miejscami z elementów betonowych. System poprzecinany jest współczesną instalacją kanalizacyjną.
 Pomiary mikroklimatyczne wskazują na charakter statyczny ciepły obiektu, ponieważ wraz z odległością od otworu wzrastała temperatura (od 17 st C w okolicach wejścia do 21,8 st C w końcowych partiach). Wahania wilgotności były nieznaczne pomiędzy poszczególnymi częściami systemu (ok. 14%), a największe wartości obserwowane były w pobliżu przewodów kanalizacyjnych, co może świadczyć o ich nieszczelności. (źródło ; Towarzystwo Opieki nad Zabytkami). 
System numer 1 zdaje się ciągnąć w nieskończoność. 
W tym czasie możemy napomknąć nieco o samym obiekcie. Mówiliśmy chyba o tym przy okazji ostatniej wizyty, ale może nie wszyscy pamiętają. 
Warszawska Fabryka Stali zwana zwyczajowo Stalownią Praska nie będąc obiektem wojskowym, odgrywała istotną rolę dla militarnego znaczenia prawobrzeżnej Warszawy. Produkowano tu szyny stalowe, niezbędne do rozbudowy linii kolejowych (bardzo potrzebnych w rozwijającym się Imperium Rosyjskim). Po likwidacji zakładu hutniczego obiekt związano z armią umieszczając tu najpierw Warsztaty Artylerii a w okresie międzywojennym Zbrojownię nr. 2. 
Bezpośrednią przyczyną powstania Warszawskiej Fabryki Stali  było zamówienie złożone przez władze rosyjskie na 500 wagonów w warszawskiej fabryce Lilpop, Rau i Loewenstein. Oprócz tego miał on wyprodukować 600 tys. pudów szyn stalowych (1 pud to 16,38 kg). Aby podołać tak ogromnemu zamówieniu, zdecydowano się zbudować zakład przystosowany do produkcji szyn kolejowych i części do wagonów. Na lokalizację wybrano miejsce niedaleko Kolei Petersburskiej i Nadwiślańskiej.
Budowę rozpoczęto 1 kwietnia 1878 roku. Tempo prac było imponujące i już w następnym roku rozpoczęła się produkcja. Właścicielem stalowni było Towarzystwo Akcyjne Warszawskiej Fabryki Stali. Zatrudnienie w zakładzie znalazło początkowo 800 robotników pracujących na dwie zmiany. W okresie największego rozwoju pracowało tu ponad 1100 osób. Przy zakładzie zbudowano domy czynszowe dla robotników i szkoły dla ich dzieci. Fabryka przynosiła duże dochody. 
Jednak w 1888 roku nastąpił kryzys związany z wprowadzeniem wysokiego cła na surowce sprowadzane z zagranicy. Stalownię przeniesiono do Jekaterynosławia, a w 1890 roku puste hale przejęło wojsko rosyjskie, zakładając w nich warsztaty artyleryjskie. 
Po odzyskaniu niepodległości budynki dawnej stalowni przejęło Wojsko Polskie, organizując tu Zbrojownię nr 2, która otwarta została w maju 1920 roku. 
W okresie międzywojennym jednym z większych zakładów na warszawskiej Pradze była Zbrojownia nr 2, położona na końcu ulicy Stalowej, nieopodal stacji nieistniejącej już dziś wąskotorowej kolejki mareckiej. Remontowano tu sprzęt wojskowy i produkowano do niego części. Dziś budynki dawnej zbrojowni stoją opustoszałe i zapomniane. 
Początkowo remontowano w niej sprzęt wojskowy, a niebawem rozpoczęto również produkcję. W przeciwieństwie do czasów współczesnych w przedwojennym przemyśle zbrojeniowym praca była pewna i stosunkowo dobrze płatna, dlatego tak ją ceniono. W latach dwudziestych wytwarzano tu części do dział artyleryjskich i karabinów. W 1927 roku zakłady zatrudniały 888 pracowników, a tuż przed wybuchem II wojny światowej zatrudnienie wzrosło do 1200 osób.
W latach trzydziestych produkcję rozszerzono o stojaki do karabinów maszynowych, pomosty do dział, skrzynie do transportu amunicji i wiele innych elementów wojskowego wyposażenia. Oprócz tego prowadzono bieżące remonty armat, karabinów i sprzętu optycznego. Do lekkich czołgów polskiej produkcji montowano uzbrojenie strzelnicze. Praska zbrojownia w okresie II Rzeczypospolitej należała do największych w Polsce wojskowych zakładów remontowych. To już jednak historia, którą pamiętają nieliczni mieszkańcy warszawskiej Pragi. 
Po wojnie przez długie lata budynki dawnej zbrojowni użytkowało wojsko. W ostatnich latach teraz dawnej stalowni otoczone wysokim murem jest dzierżawiony, m.in. przez hurtownie. (źródło : Twoja Praga).
Czy to już koniec ...
Jeszcze nie. 
W 2009 roku Agencja Mienia Wojskowego wystawiła obiekt na sprzedaż. Chętnych nie było. Pod koniec 2011 roku wybuchł tu nawet przypadkowy pożar. 
Ostatecznie teren kupiła Uczelnia Warszawska, która zamierza stworzyć tu szpital onkologiczny, oraz miejsce do kształcenia przyszłych lekarzy. 
Jak na razie, nie zaobserwowaliśmy na obiekcie żadnych ruchów. 
Żeby zamknąć temat Stalowni, musieliśmy znaleźć jeszcze System numer 2. 
1 i 3 wymagały czołgania i kombinowania. Nie inaczej jest w tym przypadku. 
Obiekt stanowi jeden chodnik o przebiegu W – E i zróżnicowanej wysokości, z dwoma bocznymi salkami pełniącymi rolę łączników z niedostępnymi obecnie wejściami. Wejście do systemu znajduje się na dnie studzienki w jej S krańcu. Za ciasnym otworem wejściowym stromo opadająca pochylnia doprowadza do małej salki z charakterystycznym stożkiem z osadów naniesionych z zewnątrz. 
Z salki w kierunku E biegnie krótki korytarz kończący się ceglaną ścianą. W kierunku W po kilku metrach znajduje się wejście do małego pomieszczenia, którego zakończenie stanowi biegnący stromo ku powierzchni korytarz zakończony betonową płytą.
Główny ciąg doprowadza do progu, będącego drewnianym kulołapem dawnej strzelnicy. Za progiem korytarz znacznie się obniża, a jego dno pokryte jest piachem.
Poprzez kolejny próg dochodzimy do dalszych części, o pomalowanych współcześnie ścianach i stropie (farba olejna). Ta część prawdopodobnie wykorzystywana była w latach powojennych jako stołówka.
Po kilku metrach na S znajduje się wejście do kolejnej salki wyprowadzającej poprzez schody na powierzchnię (obecnie wyjście niedostępne).
Dalsze partie korytarza kończą się zawałem ceglano – ziemnym. Korytarz wykonany jest z cegieł oraz miejscami z elementów betonowych. System poprzecinany jest współczesną instalacją kanalizacyjną. 
Podsumowanie inwentaryzacji chodników podziemnych Stalowni Praskiej. Rozpoznane obiekty stanowią część większego, dawniej skomunikowanego ze sobą systemu podziemi. Zróżnicowany stan zachowania obiektów wynika ze zmian przeznaczenia poszczególnych podziemi, wykonywanych prac ziemnych i późniejszej zabudowy pobliskich terenów. Nie wykluczono zachowania innych obiektów podziemnych, do których nie istnieją obecnie drożne wejścia. Z obserwacji i planów historycznych wynika ,że fragmenty niedostępnych korytarzy mogą stanowić zdecydowanie większą cześć całego systemu. 
Zwiedzanie obiektu jest trudne i wiąże się w niektórych miejscach z dużym ryzykiem wystąpienia zawałów i obrywów części stropowej. Faktyczna długość całego zachowanego systemu nadal pozostaje nieznana.
Podobno w carskich lochach do dziś straszą duchy skazańców :)
Pomysły odkopania tuneli, połączenia ich i stworzenia atrakcji turystycznej nie wypalił. 
Tak to wygląda. To co się dało, to pokazaliśmy. Być może w jakiś długi jesienny wieczór, wybierzemy się tam jeszcze. Do zobaczenia !