MAIN

czwartek, 30 lipca 2020

DOM WAMPIRA

Czy wampiry istnieją ? Jak najbardziej, chociaż ostatnio jakoś chyba wyszły z mody i nie słyszy się o nich tyle co kiedyś. Czasy się zmieniają to i one muszą się zmieniać, ale w dalszym ciągu żyją obok nas. 
To prawdziwa gratka być w domu wampira. Mało komu się to udaje. Nasz dzisiejszy wampir wyszedł akurat na łowy, a zatem zrobimy szybki rekonesans. 
Czasy czasami, ale prawdziwy wampir musi być staroświecki. Półmrok, świece, antyki, pajęczyny, młotek z logo ZNTK ...
Klubowe. Myślałem, że prawdziwy wampir pali gumioki. 
Bycie wampirem to nie jest łatwy kawałek chleba. Zima nie zima, trzeba iść na nasyp kolejowy. A młotek za paskiem ziębi.
Wampir nie jest taki zły, jak go malują. To taki chłopak z sąsiedztwa. Powinno się ocieplić jego wizerunek, bo to gatunek na wymarciu. 
Można ich imionami nazywać pociągi, bo jak wiadomo, gdzie kolej, tam wampiry. Skład intercity Leszek Pękalski podjeżdża na tor drugi przy peronie pierwszym. 
Albo zrobić ich patronami ulic. Tyle już poszło funduszy na zmianę nazw ulic a i tak nikt nie wie kim byli ludzie, których nazwiska widnieją na nowych tabliczkach. I tak np można by zmienić Rondo Zdzisława Lubomirskiego, na Rondo Zdzisława Marchwickiego, ulicę Bytomską na Wampira z Bytomia, Karola Wójcika na Karola Kota, Tuchlińską na Pawła Tuchlina, Aleję Jana Pawła na Aleję Joachima Knychały, Andersa na Andersa Breivika ... długo by wymieniać. 
Pora opuścić dom wampira, bo zaczyna wschodzić słońce. Co złego to nie my. Do zobaczenia !

PRÓCHNIAK BIERNACKICH

Nasz dzisiejszy próchniaczek jest kontynuacją wątku wolskiego i gazowniczego. Więcej o tym temacie opowiemy za chwilę. Skoro jest się w pobliżu, zawsze można zobaczyć. Chociaż nasze zdjęcia powinny Wam wystarczyć. A dlaczego ? Powiemy za chwilę :)
Zaniedbany pawilonik przy ulicy Wolskiej wrósł w okoliczny krajobraz na tyle, że chociaż obecnie mało już do okolicy pasuje, to chyba nikt nie zwraca na niego uwagi. 
Mieściły się tu różne punkty usługowe, ale chcielibyśmy wspomnieć o jego pierwotnym przeznaczeniu. 
Nasz dzisiejszy próchniaczek jest dosyć stary, bo pochodzi z okolic roku 1850. Zanim zaczęto naprawiać tu lustra, była to oficyna Pałacyku Biernackich. 
Rodzina Biernackich była właścicielami dóbr Wielka Wola i Czyste. To musi być fajne, być właścicielem terenów, na których posadowionych jest tyle próchniaków. Nie musieli oglądać się za siebie skacząc przez ogrodzenie, a być może mieli nawet klucze do kłódek. 
Jednak w ówczesnych czasach, Wielka Wola i Czyste były to podwarszawskie wsie, na których krzyżowały się szlaki kupieckie. Obecnie krzyżują się tu szlaki spożywczo-wydalnicze. 
Nasz dzisiejszy obiekcik to tylko oficyna. Główny pałacyk nie stoi w urbexie, a zatem nie będziemy go zwiedzać. Należy on od 1941 do zakonu Karmelitanek Bosych. Nic dziwnego, że nie zagnieździły się w oficynie - tu jest tyle szkieł, że codziennie kaleczyłyby sobie nogi. 
Oficyna również jest zamieszkana, ale lokatorzy chyba akurat wyszli na szychtę. 
Zrobiliśmy tylko kilka zdjęć, gdyż nie mając ze sobą aparatów oddechowych, nie byliśmy przygotowani aby zmierzyć się z wyzwaniem dłuższego przebywania tam. 
W różnych bywaliśmy próchniakach i nie jesteśmy obrzydliwi, ale to co tam zastaliśmy przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. 
Lokatorzy tego próchniaka wykazali się wielką niefrasobliwością, srając do wiadra stojącego metr od ich legowiska. Może nie chciało im się marnować nóg wychodząc na zewnątrz, a może nie mieli nóg bo odmrozili pod Stalingradem na przykład, a my sobie zbytki robimy. 
Opuściliśmy ten przytulny lokal, chwytając łapczywie powietrze. 
Jak widać, nieruchomość jest do wynajęcia. Poważnie rozważamy tę propozycję. 
Rodzina Biernackich żyje w dalszym ciągu. Pewnie w nieco odmłodzonej, a może reptiliańskiej formie. Obecnie nie są właścicielami całej Woli, jednak dwóch gazowych zbiorników, o których mówiliśmy odcinek wcześniej i owszem. 
A my opuszczamy nasz próchniaczek i udajemy się w dalszą drogę. Co się z nim stanie pokaże czas. Na razie stoi niezauważony. Do zobaczenia !

sobota, 25 lipca 2020

OPERACJA ACHTUNG GAS

Są obiekty, do których wracamy wielokrotnie i zawsze odnajdujemy w nich coś nowego. Okazuje się, że ostatni i jedyny wpis z dzisiejszego, pojawił się u nas w roku 2009. Pora zatem powrócić i zrobić małe podsumowanie. 
Widoczne z oddali rotundy, są obiektem unikatowym w skali światowej. A może europejskiej, krajowej, warszawskiej ... Na pewno są unikatowe w skali ulicy Bema :) Więcej nie możemy powiedzieć, żeby nie zdradzać lokalizacji. 
Nasz dzisiejszy próchniaczek jest całkiem stary, bo pochodzi z roku 1886. W zasadzie ciężko jest znaleźć dokładne informacje, co kiedy wybudowano. Na zdjęciu widzimy słynny mur, który wielokrotnie niszczony był przez łobuzów, wandali i warunki atmosferyczne. Zmieniał też czasem swoje położenie, w zależności od kaprysu właściciela, a może w zależności od nacisków konserwatora. 
Aby poznać dokładnie całą sytuację musimy cofnąć się jednak do roku 1856, kiedy niemieckie Towarzystwo Kontynentalne z Dessau, podpisało umowę z magistratem Warszawy na dostawę gazu i oświetlenie ulic miasta. Towarzystwo przez lata utrzymało swój monopol, korzystając z luk prawnych i nieudolności magistrackich urzędników. Jak widać od tego czasu nic się w mieście nie zmieniło :)
Pierwsza gazownia powstała na Powiślu, przy ulicy Ludnej. Jeśli zagłębimy się nieco w krzaki, zobaczyć możemy jeden z okręgów po zbiorniku, zachowany do dziś. Niestety z tamtego zakładu nie zachowało się nic więcej. 
Ludność Warszawy pokochała gazowe latarnie, więc popyt na paliwo gazowe ciągle rósł. Szukano więc miejsca na kolejny zakład i wybór padł na wolę - a właściwie na ówczesną dzielnicę Czyste. Podstawowym atutem tych terenów była bliskość linii kolejowej, a także mnogość próchniaków i urbexów, wokół których nowa gazownia miała się nie wyróżniać :)
I tak powstał nasz dzisiejszy obiekcik. Budowę rozpoczęto w roku 1886, a uruchomiono go już w dwa lata później. Oprócz naszych zbiorników, wybudowano tu także muzeum gazownictwa, ale nie uprzedzajmy faktów :)
Na początku powstała jedna rotunda i miała ona wysokość jednego piętra. W latach 1911-12 miała miejsce modernizacja zakładu i wtedy nadbudowano ją o kolejne dwa. Druga z nich powstała w międzyczasie, ale kiedy dokładnie - nie wiemy. 
Oprócz zbiorników na gaz, na terenie zakładu znajdowały się : Gmach Aparatowni Pomiarowej, Gmach Odsiarczalni, kotłownia z kominem i piecownia, a także wieża ciśnień. Nie wszystkie z wymienionych budynków zachowały się do dziś. 
To co się zachowało, przejęte zostało przez PGNiG, a rotundy pozostały w rękach prywatnych. 
W naszym zwiedzaniu skupimy się na rotundach, ponieważ jak już wspominaliśmy, w reszcie zrobiono muzeum, a my jesteśmy zbyt młodzi i zbyt przystojni, żeby płacić za bilety :)
Już w rok po uruchomieniu, wolska gazownia dostarczała Warszawie 48% gazu. Wytwarzany on był z węgla kamiennego. Po I wojnie nastąpił konflikt, pomiędzy Towarzystwem i magistratem. Miasto zarzucało przedsiębiorstwu stosowanie praktyk monopolistycznych i wysokich cen, a także niedostateczne oświetlenie ulic. W 1925 ustanowiono dla gazowni przymusowy zarząd państwowy. 
W tym samym czasie zaprzestano produkcji gazu w gazowni przy Ludnej. Nasz obiekcik został zmodernizowany i w roku 1928 dostarczał gaz do blisko 6500 latarni i do 92000 lokali prywatnych i publicznych. Codzienne oświetlenie miasta następowało poprzez jedno kliknięcie, dlatego zbyteczną stała się praca latarników. 
W 1939 Niemcy zbombardowali zbiorniki gazu. Trzy lata później zapewne pluli sobie w brodę. Ze złości wyszabrowali większość urządzeń, także po wojnie całą produkcję trzeba było organizować od nowa. 
A teraz zagadka : co to jest ? Czy istniał trzeci zbiornik gazu ? Dokładnych informacji na ten temat nie udało nam się znaleźć. Na mapach i zdjęciach lotniczych z lat 1935-45 tego co widzimy na zdjęciu nie widać. Trzeci zbiornik pojawia się na zdjęciu z drugiej połowy lat 70-tych i jest wysoką szkieletową konstrukcją, pokrytą czymś w rodzaju balona. W latach 90-tych balona już nie widać, a jedynie samą konstrukcję. Na zdjęciu z 2001 widać tylko pozostałość po zbiorniku. 
Jeśli ktoś z szanownych czytelników zna historię trzeciego zbiornika, prosimy o podzielenie się nią w komentarzu.
Po II wojnie produkcja gazu uruchomiona została już w roku 1945 i trwała do roku 1978, kiedy to zaprzestano produkcji gazu z węgla. Zakład zaczął wtedy pełnić jedynie funkcje przesyłowe i magazynowe. 
Budynki gazowni przekształcono na muzeum gazownictwa, a zbiorniki sprzedano prywatnej firmie. Jak możecie się domyśleć, powstało wiele koncepcji zagospodarowania rotund, m.in. planowano umieszczenie tu Muzeum Powstania Warszawskiego a także przerobienie ich na luksusowe lofty. 
Przez wiele ostatnich lat obiekt stał otworem dla zwiedzających. 
Był doskonałych miejscem na niedzielną, rodzinną rekreację
Ostatnio podobno sytuacja nieco się zmieniła. Ciecie depczą po piętach zwiedzającym.
Gazownia to z pewnością najbardziej fotogeniczny obiekt jaki istnieje, dlatego zdjęć będzie sporo. Jak zwykle trudno nam się zdecydować :)
Zapraszamy do oglądania :)
Jak przystało na porządny próchniak, wypada go zwiedzić od dołu do góry. 
Oprócz dużej ilości zdjęć, dzisiejszy odcinek obfitować będzie również w dużą ilość selfi z kija :)
Stan chodników pozostawia wiele do życzenia. Chodząc po nich trzeba zachować wiele rozwagi. 
Na terenie zbiorników doszło do niejednego wypadku z udziałem wycieczkowiczów. 
Tak jak pisaliśmy. Trzeba zachować dużo rozwagi.
W sumie od opalania nikt nie umarł. 
Mało słońca. Trzeba wyżej. 
Dach elewatora nie jest może wysoki, ale oferuje całkiem przyjemne widoczki (na Warszawę, której już nie ma).
Na koniec jeszcze jedna ciekawostka, którą podała Święta Księga. Gazownictwo i Kanalizacja są ze sobą powiązane. Gazownie były obok Wodociągów i Kanalizacji największym osiągnięciem gospodarki komunalnej XIX wieku. 
"Poważniejszy wypadek, zakończony śmiercią robotnika Ś.P. Józefa Sumińskiego zdarzył się w dniu 31.VII. 1908 w kanale pod ulicą Wolską róg Skierniewickiej od wybuchu zapalnego benzolu, spuszczonego nieopatrznie do kanału przez Gazownię na Czystem. Pracujący z nim trzej robotnicy Dzbański Piotr, Reglin Jan i Zomerfeld Stanisław doznali tylko lekkiego poparzenia. - Drugi wypadek, znacznie poważniejszy, bo zakończony śmiercią 4 robotników, w liczbie których znalazł się jeden z tych, którzy wyszli szczęśliwie z pierwszego wypadku, zaszedł w tym samym kanale pod ul. Wolską od zatrucia siarczkami, powstałymi ze ścieków z tejże gazowni, w dnu 21 marca 1930 r. 
W czasie, kiedy robotnicy kończyli czyszczenie kanału pod ul. Wol­ską i byli w odległości około 30 m od włazu, nadpłynęła z Gazowni Miej­skiej na Czystem fala ścieków z dużą zawartością kwasu siarczanego z pęk­niętego przed chwilą zbiornika. Robotnicy, poczuwszy gryzący gaz, bez­zwłocznie ratowali się ucieczką do włazu. Działanie jednak trujące było tak silne, że po przejściu kilkunastu kroków padali nieprzytomni. Na ich krzyk pospieszyli z ofiarną pomocą zajęci na terenie ulicy przy budowie kolektora pracownicy Działu Budowy, lecz zdołali uratować zaledwie 2 znajdujących się we włazie, przy czym trzech z ratujących zostało również zatrutych bez następstw śmiertelnych. Zginęli w ten sposób: ś. p. Stanisław Gałązka lat 45, Adam Śmigacz lat 40, Stanisław Zomerfeld lat 49, Józef Kreczmański lat 32. Pogrzeb ofiar odbył się na koszt miasta, a Rada Miej­ska na wniosek Zarządu Wodociągów i Kanalizacji, zatwierdzony uchwałą Magistratu, przyznała w dniu 28.IV.1930 r. pozostałym rodzinom pełną emeryturę."
Kiedyś zrobimy odcinek ze wspomnianych wyżej kanałów, jednak tam w dalszym ciągu śmierdzi, więc zabieramy się do tego powoli :) A na koniec życzymy naszym zbiornikom gazu, żeby doczekały się zasłużonego remontu, bo są obiektami unikalnymi na skalę światową, europejską, krajową, warszawską ... a na pewno na skalę ulicy Bema :) Do zobaczenia !