MAIN

środa, 27 września 2023

PAWILONY NA SERKU

Stały sobie pawilony na Serku, ale nagle przestały stać. Nie ma co się dziwić, taka już kolej rzeczy. Teraz wszystko dzieje się szybko, były i nie ma. To tylko kilka gryźnięć łychą. Jutro wyrośnie coś nowego.
Pawilony stały sobie w takiej postaci już od dłuższego czasu, a że człowiek mieszka niedaleko, to chodził zrobić kilka zdjęć z sentymentu, bo wiadomo było, że wcześniej czy później te zdjęcia będą archiwalne. 
Kto z okolicznych nie zaopatrywał się tam w obuwie ... sam zapewne kupione tam miałem pierwsze pary trzewików. Ale nie czas tu na sentymenty. Czas nie stoi w miejscu. 
W naszych dzisiejszych pawilonach mieściło się wiele punktów usługowych, ogólnie poważanych w okolicy i nie tylko. Do punktu napraw sprzętu przyjeżdżano chyba z całej Warszawy. 
Sklep Tasiemka trzymał się chyba najdłużej. 
W marcu zeszłego, czyli 2023 roku ostatni najemcy wyprowadzili się. Dostali wypowiedzenia umów najmu, ponieważ teren został przeznaczony na sprzedaż.
Także przez około półtora roku, pawilony stały puste, a w okolicy nie ostał się ani jeden sklepik. 
Chiński bar był popularny w pewnych kręgach. Zapewne wielu za nim tęskni. 
Kiedyś był tu jeszcze piwny ogródek, ale nasze zdjęcia nie są aż tak zamierzchłe. 
Chińczyk przeniesiony został w miejsce PKS Marymont, czyli zatoczył koło. 
A nasze dzisiejsze pawilony pochodzą z początku lat 60-tych. Zaprojektowane zostały przez małżeństwo Piechotków, w ramach budowanego tu osiedla Bielany II - Serek. 
Osiedla państwa Piechotków miały być sprzeciwem, wobec architektury socrealistycznej. Charakteryzowały się niską zabudową, dostępem do zieleni, dbałością o osiedlową infrastrukturę i małą architekturę użytkową. 
No ale koniec gadania, trzeba zwiedzać, zanim wyburzą. 
Sklepy nie pozostawiły po sobie zbyt wiele wyposażenia. 
Chociaż część asortymentu jednak pozostała. 
Pawilony nie są ze sobą połączone, co utrudniało nam zwiedzanie. Na przestrzeni ostatnich lat trzeba było czekać, aż któryś się otworzy i wtedy korzystać z okazji. 
Większość z nich posiadała piwniczki. 
W których coś niecoś z epoki pozostało. 
We wnęce mieścił się szklarz, a także punkt z poprawkami krawieckimi. 
Tutaj również znajduje się piwniczka. 
Pawilony były parterowe, jednak z prawej strony było piętro, na które prowadziła klatka schodowa. 
A na pięterku był taki oto balkonik. 
Na pięterku znajdowały się jakieś biura, firemki, czy fundacje. 
Z klatki schodowej było też wejście do węzła cieplnego. To tyle z tzw. wiedzy bezużytecznej. 
Ciężko powiedzieć czego tu nie było, zresztą najemcy zmieniali się na przestrzeni lat. 
W chińskiej części pawilonów znajdował się sklepik z ciuszkami dziecięcymi i strojami karnawałowymi. 
Jako niejedzący mięsa nie mam sentymentu do chińskich knajp i byłem tutaj raz. Ale wrzucam dla dopełnienia całości. 
I te ceny ... jak to się wszystko zmieniło w tak krótkim czasie ...
Jak na tak popularny i oblegany lokal, kuchnia jest zadziwiająco malutka. 
Dosłownie kilka metrów kwadratowych. Przysłowiowe koty i gołębie musiały już tu trafiać obrobione i tylko podgrzewano je przed podaniem. 
U Chińczyka Huy musi być :)
I jeszcze kilka ujęć z daszków na pożegnanie. 
Nie wiadomo jeszcze co powstanie w miejsce pawilonów. 
Pewnie coś lepszego.
Trochę może za dużo tych zdjęć, ale są one już archiwalne. 
Śpij słodko aniołku. 
Ostatni pawilon miał więcej szczęścia. Został wyremontowany i przystosowany na ośrodek kultury. 
I to by było na tyle. Do zobaczenia !