MAIN

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

KREMATORIUM

Gdzieś w Warszawie, całkiem blisko centrum rośnie las, a w nim napotkać można taką ciekawostkę.
"To było krematorium, tutaj spalali ludzi!" - dowiadujemy się od miłej pani, która podchodzi do nas widząc, że robimy zdjęcia. Następnie oddala się, kontynuując dysputę filozoficzną ze swoim psem.


Teren skażony


Tędy zapewne przedostało się do atmosfery wiele istnień.


Zdjęcia w materiale pochodzą z różnych okresów - robione były w poszczególnych etapach eksploracji i pokazują obiekt w różnych porach roku


Pozostałości po piecach, widać pospieszne wyburzanie dla zatarcia śladów.


Widać wyraźnie, że to zabrudzenia na obiektywie ... ale napiszemy, że zarejestrowaliśmy ducha - tak, dla zbudowania klimatu :)












Widać, że można przejść do innych poziomów, ale stąd to niemożliwe ...


Poszukamy innej drogi!



Pierwszy etap podziemi ...


wygląda to na niedokończoną budowę




z sufitu spływa radioaktywna zupa


Ledwie zaczęła się wiosna, a tu zieleń jak się patrzy. Ale na skażonym terenie to normalka!


Wchodzimy na górę, ale właściwa drabinka jest ucięta.




Uwaga na nogi, wchodzenie w nocy niewskazane.






Wchodzimy do strefy będącej zapleczem technicznym, kryjącym mnóstwo przedziwnych sprzętów.



Fiolki







Stamtąd dochodzą jakieś dźwięki



To wciąż działa.




Taki mały wydawałoby się budynek kryje wiele pomieszczeń.









Niektóre są bardziej dostępne ...





inne mniej ...





Dziwne beczki, widnieją na nich napisy w obcym języku - PROPERTY DEPARTMENT OF ARMY, IN CASE OF EMERGENCY CALL (800) 454 - 8000




To chyba tajne laboratorium ze sprzętem, którym ożywiano zombie, których następnie spalano w krematorium ...




Główna maszyna.


















Opuszczamy budynek


jedyną dostępną drogą


która prowadzi w dół ...


Tak oto przedostajemy się do ukrytego poziomu.




Sporo przestrzeni. Wygląda na niezagospodarowany parking podziemny ...









Dawno nikt tu nie zaglądał.



Trzeba uważać pod nogi i nie tylko.




W każdej chwili można gdzieś wpaść.



Klapy potraktowane ciekłym azotem ...












To chyba objawienie :)




Niechcący otworzyliśmy jedną z beczek ... Buchnął z niej cuchnący gaz. Opuściliśmy teren.


Po chwili ten kot zaczął się ruszać ...


Oto krótki film z naszej wyprawy, do zobaczenia !


5 komentarzy:

  1. Hmmm. Wszystko pięknie, tylko dlaczego krematorium?! Przecież to urban legend... A kot, to chyba bliski kuzyn tego z ronda ONZ ;)

    P.S. Czy ta tokarka nadal tam jest???

    OdpowiedzUsuń
  2. http://sirencityboy.wordpress.com/2009/04/30/podziemne-cos/

    OdpowiedzUsuń
  3. jesteście po prostu niesamowici :)

    podziwiam odwagę przy wchodzeniu w te piwnice i małe dziurki w ścianach ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. To nie żadne krematorium tylko stara kotłownia szpitala bielańskiego (używana zanim wynaleziono centralne ogrzewanie). Ja tam na górę inaczej wchodziłem. Po rurach na ścianie, a potem na krześle postawionym na cegłach na ten balkonik w głównej hali.

    OdpowiedzUsuń