MAIN

piątek, 11 grudnia 2020

NAWIEDZONY TUNEL KOLEJOWY

Ostatnio nastała moda na nawiedzone obiekty. Obserwujemy prawdziwy wysyp nawiedzonych domów, szpitali i kościołów, rojących się od satanistów i wyznawców kosmitów. Ale nawiedzonego tunelu kolejowego chyba jeszcze nie było. 
Otrzymaliśmy informację o jednym takim. Podobno jest tak straszny, że na samą myśl jeżą się włosy na głowie. Świadkowie twierdzą nawet, że czasem widać tam pociągi widmo. 
Długo zwlekaliśmy z realizacją tego odcinka, ale w końcu przyszła pora, żeby stawić czoła demonom. Zeszliśmy zatem ciemnym, wąskim, zatęchłym i pełnym pajęczyn korytarzykiem prosto w czeluść. 
Mamy ze sobą rejestrator, gotowy uchwycić każde paranormalne zdarzenie, więc żaden duch myszy się nie przeciśnie. Tylko czy w takich warunkach urządzenie nie odmówi posłuszeństwa ...
Tunel jest długi. Nie widać jego końca. Z oddali dochodzą niepokojące dźwięki, przypominające wycie i szczęk łańcuchów. 
Nagle na horyzoncie zaczęło majaczyć światełko, które następnie zbliżało się do nas z zawrotną prędkością. 
Tajemnicze światło było już kilka metrów od nas ...
i przemknęło niewyobrażalnie szybko ... 
I zniknęło w oddali. 
''W opowieściach pociągi-widma najczęściej wyłaniają się z nocnej mgły. Zwykle są nieco przezroczyste, rozmyte. Czasem wyglądają całkiem współcześnie, niekiedy zaś pochodzą z innych epok. Zdarza się, że suną tam, gdzie niegdyś były tory, lecz teraz już ich tam nie ma. Najczęściej zobaczyć je można w miejscach dawnych tragedii kolejowych lub dramatycznych wydarzeń. Bywa, że kursują w miarę “regularnie” - codziennie lub w określonych porach roku, niektóre ukazują się tylko w rocznice katastrof, inne zwiastują nadchodzące nieszczęścia lub pojawiają się nieregularnie. Czasem pociąg jest ciemny i opuszczony, lecz bywa, że przypadkowi świadkowie przejazdu przysięgają, że w oknach widzieli zjawy maszynisty lub pasażerów. Bywa, że pociąg przejeżdża w całkowitej ciszy, ale zdarza się, że wydaje zupełnie realne odgłosy.'' - definicja naukowego portalu onet.pl. 
To co przed chwilą widzieliśmy, było prawdopodobnie norweskim pociągiem Silverpilen C5. Dobrze, że się nie zatrzymał, bo podobno każdy kto do niego wsiądzie znika.
Mamy dziś szczęście. W oddali majaczą światła pociągu widmo z St. Louis. Teoria mówi o pijanym hamulcowym, który wpadł pod pociąg i stracił głowę. Teraz jego duch błąka się z latarnią po torach i szuka swojej głowy. Osoby, które chciały zbadać to zjawisko opowiadają, że w pobliżu świateł temperatura nagle się obniża. Sprzęty elektroniczne zaczynają szwankować. Świadkowie czuli też ogromny niepokój i nagle zaczynali czuć się źle. Nikomu nie udało się dotrzeć do źródła światła. W pewnym momencie ono po prostu znika.
I cyk - kolejny. Tym razem to chyba pociąg widmo z Krymu. Podobno przed wojną wjechał do tunelu i zniknął. Wiele lat później widmo tego pociągu zaczęło regularnie kursować w okolicach Połtawy. Jeden ze świadków opowiadał, że na dworcu zobaczył tajemniczy, starodawny pociąg. Chciał do niego wsiąść, jednak kiedy dotknął klamki poraził go prąd, pociąg zaś rozpłynął się w powietrzu. Legenda głosi, że jednemu z badaczy zjawiska udało się wsiąść do tego składu i wszelki ślad po nim zaginął.
W dalszej części naszej wędrówki, widzieliśmy jeszcze inne mroczne pociągi, ale były tak straszne, że nasze aparaty odmówiły posłuszeństwa. Zarejestrowały się tylko rozmyte światła. 
Aż przyszli sokiści i skończyła się zabawa :) Nie róbcie tego w domu ! Do zobaczenia !

 

3 komentarze:

  1. Przyjąć mandat od nawiedzonego sokisty? Ja bym się bał!

    OdpowiedzUsuń
  2. Było ich z 10ciu, atak sokistów zombie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawno was nie było zatrzymałem się na oglądaniu 201.. na Poleniu Urody Szwedzka
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń