Lokal położony jest przy jednej z bardziej ruchliwych ulic, być może blisko centrum, a być może nieco dalej. Nie możemy powiedzieć nic więcej, aby nie zdradzać lokalizacji. |
Budynek nie jest bardzo nowy ani bardzo stary, bo powstał ponoć w 1896 roku. Zaprojektował go Władysław Marconi, dla rodziny Branickich, którzy strzelali do samolotów w Lesie Kabackim. |
Obiekt składa się z kilku mniejszych i większych budyneczków, z których każdy zbudowany jest na planie koła, co nawiązywać miało do stylu średniowiecznego zamku. |
Ale z założenia obiekcik jest ciekawy i całkiem sympatyczny. |
Przez lata zmieniał swoich właścicieli, aż w roku 1959 otwarto tam restaurację, która stała się słynna na całą Warszawę. Przynajmniej w pewnych kręgach. |
Wiadomo było, że na takie luksusy mało kto mógł sobie pozwolić, a zatem wśród bywalców trudno było tu szukać zwykłego Kowalskiego. |
Lokal działał do 2009 roku i od tamtej pory stoi nieużywany. Patrząc na lokalne realia, to zachował się w doskonałym stanie. |
Można chyba nawet powiedzieć, że wygląda tak, jakby goście właśnie wyszli zastrzelić Marka Papałę. |
Wnętrza urządzono ze smakiem. |
Widać, że ktoś miał dobry gust. |
Styl wykończenia jest ponadczasowy i modny również i dziś. |
Nie będziemy wymieniać nazwisk znanych osób, które tu gościły. Zachowało się jedno zdjęcie z koncertu Freddyego Mercurego. |
Co prawda polskie warunki klimatyczne uniemożliwiły założenie kusej koszulki - żonobijki, a zamiast Heinekena musiał również zadowolić się naszym rodzimym wyrobem ... |
Stoły i krzesła jakby oczekiwały na wniesienie prosiaków. |
Tak, tutaj czas się zatrzymał. W naszej szerokości geograficznej to niestety rzadkość. Chociaż dawno nas tu nie było i nie wiemy, jak obiekt wygląda teraz. |
Biedny ptaszek. Nie pofruwa już sobie. Śpij słodko aniołku. |
Dobrą restaurację poznać można po kuchni, a tutaj panuje nieskazitelny porządek, do którego nie mogliby przyczepić się ani Sanepid, ani żadna prowadząca program typu Kuchenne Owulacje. |
Brakuje tylko kucharza, który powiedziałby : Władziu, ta golonka kilo pięćdziesiąt ? tak ?. Tak. |
Z kuchni przenosimy się do piwnic, bo nie można jednak zapominać, jakiego rodzaju goście tu bywali ... |
Kto wie, jakie znaleziska mogą czekać za zamkniętymi drzwiami. |
Ale jeśli jest zamknięte, to nie sprawdzamy. Nie jesteśmy wandalami, Robimy tylko zdjęcia. W piwnicy jak widać odbywały się imprezy. Przynajmniej oficjalnie. Nie oszczędzano tu na sprzęcie grającym. |
Ta komnata pamięta chyba czasy Juranda ze Spychowa, kiedy to Komtur w Szczytnie podstawił mu Niedojdę. |
Panuje tu wieczna zmarzlina, a więc jesteśmy blisko jądra ziemi. |
Oprócz tego wszystkiego, co już widzieliśmy, mamy jeszcze do dyspozycji część biurową i mieszkalną. |
A stąd mamy ogląd na całą okolicę ... |
oraz na żubry mniejsze i większe. |
Duży plus za Arnolda :) |
Jest jeszcze stryszek pełen różnych osobliwości. |
Finanse obiektu ogarniała taka oto wysoka technologia. Chyba nic dziwnego, że lokal już nie działa ... |
Ale my tu gadu gadu, a trzeba jeszcze wejść na tytułową basztę. Tak się złożyło, że mamy tu jedną. |
Droga na szczyt jest długa, kręta ... |
i pełna niebezpieczeństw. |
Jednak po kilku dniach wspinaczki w końcu udało się. |
Jak zawsze dobry Materiał
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)