MAIN

poniedziałek, 13 czerwca 2011

KANAŁ LEWY, KANAŁ PRAWY

Po ostatniej wyprawie kanałowej zostaliśmy ostrzeżeni, że tutejszy Zakład Wodociągów przeczesuje internet w poszukiwaniu ewentualnych wejść do swoich obiektów. Jako że bardzo nam się tu spodobało, postanowiliśmy wpaść na kolejne odwiedziny, jednak tym razem nie powiemy gdzie to ... :)
Powracamy więc do miasta rzekami i kanałami płynącego ...


Na początek zasuwka. Może się nie zamknie.


Po przejściu na drugą stronę naszym oczom ukazał się sporych rozmiarów kolektor. Na razie jest sucho.


Można podziwiać neogotyckie sklepienia Lindleyowskie.






Tutaj coś się wylęga, albo coś zdechło ... (albo jedno i drugie)


Spore skrzyżowanie dwóch kanałów. Oba zachęcające. Tylko który wybrać... Kanał lewy, czy kanał prawy?







W tym miejscu suchy odcinek się kończy. Trzeba wejść w ściek.





Co jakiś czas można zrobić sobie przerwę, aby złapać zasięg i sprawdzić gdzie się znajdujemy.





Jest też czas na zrobienie pamiątkowych zdjęć.





Nie każdy fotograf chce się ujawniać. Niektórzy swą tożsamość chowają za aparatem.


Za nami podąża cień.



I znowu ciężki wybór...




Lewy, czy prawy? Każdy poszedłby tym dużym ...


Ale sprawdzić mały też nie zawadzi ...



Zrzutnia śniegowa.
Tędy w zimę leci śnieg wprost do kolektora.



Ale przyglądając się dokładniej, wygląda to raczej na kościół ...
Pouczeni przez Zakład Wodociągów i posłuszni jego słowom ośmielamy się mówić :
Lindleyu nasz, któryś jest pod Ziemią, święć się imię Twoje ...



Stołówka Lindleya.


Chwila zadumy w ławce.


I można ruszać dalej.




Kolejna zrzutnia, tym razem kolorowa.


To witraż w Kościele Lindleya.






Kanał mlekiem płynący...



Następna zrzutnia jest brukowana. Ciekawy egzemplarz.


Kolejna komora. Zrzutnia, komora, zrzutnia, komora, może się zakręcić w głowie.


Trzeba rozprostować kości i zażyć trochę ruchu.


Hop, siup.. to jest to, co tygrysy (kanałowe) lubią najbardziej...


Niechcący można się do czegoś dotknąć, na przykład do jakiejś brązowej mazi ...


Na szczęście chwilę później mamy źródełko, można umyć ręce ...


i napić się trochę.





Ślady klapy. U góry właz zabetonowany.


Chwila odpoczynku. To już jakieś sześć godzin pod Ziemią.
Prezentacja kanałowej mody - kozaczki.
(To zdjęcie pewnie trafi na stronę "białe kozaczki" :) )






Wychodzimy. Kanał mocno zaparowany. Więcej fotek nie będzie, trzeba się spieszyć - mamy rannego. (.........)






5 komentarzy:

  1. Kolejna porcja fantastycznych zdjęć. Łódzkie kanały są naprawę architektonicznym dziełem sztuki! Tak trzymać! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. prawie jak Bezalgette w Londynie. Szacuneczek Panowie

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczny wpis, pełen szacun panowie. Właśnie dodałem wpis o łódzkich kanałach u siebie z obowiązkowym przekierowaniem do obu Waszych mega relacji, pozdrawiam :)

    http://fotobolas.blox.pl/2011/08/Kanallos-miasto-pod-miastem.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostanę żółwiem ninja i zamieszczam w kanałach. Czy jest tam jakaś klimatyzacja? ;-) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pełen szacunek, tylko szkoda, że nie mogło zostać ujawnione miejsce ;( Kiedy następna wizyta w łódzkich kanałach np pod Manufakturą? Oraz czy istnieje możliwość dołączyć do was?

    OdpowiedzUsuń