MAIN

wtorek, 23 września 2014

INTERNAT GARNIZONOWY

"Do przyjścia następnego rocznika macie przerąbane. Do obcinki. Potem będzie trochę lżej. I zapamiętajcie sobie: na kompanii rządzi rezerwa. Tak było, jest i będzie."
Jeszcze do niedawna prawie nikomu nie spieszyło się do wojska. Raczej każdy chciał się od niego wymiksować. Dzisiaj jest inaczej. Wojsko stało się atrakcyjnym miejscem pracy ...
i przypału.
Na dzisiejszy cel mieliśmy oko już dawno, jednak brak pewności co do jego opuszczenia i przypałowość lokalizacyjna sprawiły, że wejście do środka przeciągnęło się nieco w czasie.
Jak na opuszczony obiekt to wygląda całkiem nieźle, pewnie za próbę wejścia wystrzeliwują ostrzegawczy magazynek w tył głowy.
Nie nie, my nie zabieramy. Bierzemy tylko zdjęcia i ślady stóp :)
Każdy pokój ma zinwentaryzowane wyposażenie. Kiedy będziemy wychodzić, sprawdzą pewnie, czy wszystkie łyżeczki się zgadzają.
Spodziewaliśmy się po tym obiekcie, że skrywa co najmniej Bursztynową Komnatę. Nie jest źle, ale fajerwerków nie ma.
Obiekt wita nas samymi zakazami.
Zakaz wprowadzania zwierząt ? Ciekawe, czy dotyczy to pcheł, tasiemców i węży w kieszeni ...
Tego słowa nie lubimy. Cieciówkę zwiedzimy później.
Standardy hotelowe zachowane.
Zarówno na korytarzach jak i w pokojach panuje wzorowy porządek.
Mowa była o papierze toaletowym, ale nikt nie wspominał o grzejnikach.
Wszystkie piętra są podobne. Nie opłaciło się tu chyba tłuc taki kawał w korkach.
Nie wszystko padło jeszcze łupem szabrowników.
Przez stryszek, w poszukiwaniu drogi na dach.
Niestety dach znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie czynnej jednostki, w której akurat odbywały się ćwiczenia.
Jeśli nie odstrzelą nas na dachu, to załatwią nas szerszenie.
Podpisy zakwaterowanych. Być może kiedyś budynek pełnił funkcję koszar.
Niestety puste.
Pomiędzy klatkami schodowymi porobione zostały tzw. ciągi komunikacyjne.
Cieciówka na koniec, jednak nie przedstawiała żadnych wartości poznawczych.
Jest kociarstwo stojące i latające na wysokości lamperii.
Byliśmy chyba w 107 i nie zastaliśmy nikogo.
A tam takie dziwy.
Ciągiem komunikacyjnym przedostajemy się niżej.
To chyba kuchnia
Albo wjazd dla łodzi podwodnej.
Odkrywamy kible z łukami w stylu późne Rokokoko. Najciekawszy punkt dzisiejszej wycieczki.
I to by było na tyle. Chyba raczej zakwaterujemy się gdzie indziej :)

3 komentarze:

  1. obiekt z zewnątrz cacuszko.

    OdpowiedzUsuń
  2. trony nareszcie, jak należy, na stosownym podwyższeniu!

    OdpowiedzUsuń
  3. Z zewnątrz cudo, wewnątrz kupa (śmiechu) - 'pan Osmański', itede.
    BTW przypomniał mi się inny budynek tego typu, który ostatnio widziałem - też opuszczony, też garnizonowy, jeno zda się starszy, bo carski jeszcze, w centrum Góry Kalwarii mianowicie.

    OdpowiedzUsuń