MAIN

środa, 10 września 2014

PODZIEMNY MARYNARZ - PRZYPAŁ UMARLAKA

Piętnastu chłopa na umrzyka skrzyni, ho aye ho ! I w butelce rumu!. Trunek i resztę diabli wzięli ! Ho aye ho ! I w butelce rumu !
Witajcie, po raz kolejny Podziemny Marynarz wyrusza w rejs.Tym razem mamy chęć na obiekt medyczny. Tropiliśmy schron pod pewnym szpitalem, oraz podziemną drogę do przewozu zwłok. Sami nie wiemy na co trafiliśmy.
Tunel zapowiada się smakowo. Nagromadzenie pajęczyn świadczy o tym, że dawno nikt tu się nie zapuszczał. W powietrzu unosi się przyjemny zapach rozgrzanego azbestu.
Równolegle do naszego tunelu idzie czynny tunel techniczny. Drzwi są zamknięte, ale jeszcze tam wleziemy.
Tunel się ciągnie i ciągnie i wymaga od nas sporej gimnastyki.
Może wreszcie to zejście dokądś prowadzi ...
Oczom naszym ukazał się zalany tunel.
Ciekawe skąd ta woda. Być może doszło do jakiejś awarii. Poziom jest dosyć wysoki. To co? Koniec wycieczki ?
Nic podobnego ! Gdy parcie na przygodę jest silne, wówczas nie dbamy o ciuchy i wchodzimy tak jak stoimy.
Obok nas pływają różne różne znaleziska, które odbijają nam się od nóg.
Znaleziska to nic, jednak gdy zobaczyliśmy kable elektryczne wpadające do wody, to już wtedy mieliśmy się z pyszna.
Struktura dna jest nierównomierna. Trzeba iść powoli i ostrożnie i badać grunt w poszukiwaniu ewentualnych dziur. Obecność prądu w tunelu i różnych kabli zwisających do wody wprawia nas w konsternację.
Odpady medyczne z czasem porastają szlamem.
Poruszanie się w tym wszystkim w zwykłych ubraniach nie jest chyba rozsądne, ale na kurs BHP zaliczaliśmy korespondencyjnie.
Tunel się rozgałęzia i robi się coraz głębiej.
Poziom jest już po pas, a końca tunelu nie widać.
Obijamy się o różne znaleziska, jeszcze chwila i się tego opijemy.
Podjęliśmy decyzję o przerwaniu naszej wyprawy i powrocie tu z jakimś wyposażeniem.
W sumie to powinniśmy zrobić 3 posty z 3 oddzielnych wypraw, ale nie będziemy Was zanudzać. Zmieścimy to w jednym, co skłoni nas do przebrania zdjęć.
Przed wyjściem zwiedzimy jeszcze jakieś pomieszczenie, które napotkaliśmy po drodze.
To chyba jakiś węzeł.
Albo ukryty jest tu skarb, bo dzisiejszy odcinek to tak w ogóle jest o tematyce morskiej i pirackiej ale dopiero się rozkręca.
Zmierzamy do naszego tunelu wyjściowego ...
by powrócić tu następnego dnia wyekwipowani w wodery (akurat w Biedronce była promocja - Lindley w grobie się przewraca).
Za drugim razem zwracamy uwagę na detale.
Chodzenie w woderach to jest to - pomyśleliśmy. Jednak mijając po drodze kolejne przeszkody, szybko je przedziurawiliśmy i byliśmy tak samo mokrzy jak poprzednio. Tak to jest, tydzień wędkarski w Lidlu i człowiek się skusił.
A przed nami droga daleka, bezkres tunelu zdaje się nie mieć końca.
I co począć, trzeba iść dalej.
Co jakiś czas słychać głosy i kroki. To chyba z oddziałów szpitalnych pod którymi przechodzimy.
To pewnie tylko echo, ale musimy mieć się na baczności.
Znajdujemy się pod jednym z największych o ile nie największym warszawskim szpitalem. Nie chcemy podawać lokalizacji, ale ciekawe jest, że pod spodem płynie sobie taka rzeka.
Wygląda na to, że płynie to sobie pod całością. Przeznaczenia tunelu nie znamy. Szukaliśmy tunelu do przewozu zwłok, a nie wiemy do końca, na co trafiliśmy.
Nasza droga dzieli się na poszczególne levele. Kawałek tunelu z w miarę równym gruntem (nie licząc rozmaitych gratów które walają się pod nogami) a potem łącznik. W tym miejscu jest dół o głębokości kilku metrów i trzeba nieźle kombinować, aby to przejść. Rury są rozgrzane, barierki skorodowane od wody i pękają od dotknięcia nogą.
Tunel i kolejny level. Każdy następny jest trudniejszy od poprzedniego.
Dodatkowa trudność to kable wpadające do wody. Gumowe wodery chyba nie przepuszczają prądu. W razie czego może nie być kolejnego życia.
Przy którymś levelu wpadliśmy na pomysł, że do przejścia użyjemy długiej deski znalezionej na miejscu (tzw. "deszczółki"). Była na tyle długa, że wystarczała na całą długość głębokiej komory łącznika.
Deszczółka okazała się na tyle skuteczna, że zabraliśmy ją w dalszą drogę.
Po drodze mijamy studzienki. Trzeba sprawdzić czy któraś klapa się otwiera.
Nie otwiera się.
A my zaliczamy kolejne levele, które wymagają coraz więcej poświęcenia. Jednak myśl o tym, że na końcu tunelu znaleźć możemy Bursztynową Komnatę dodaje nam sił.
Trzeba uważać. Kiedy to pęknie, szpital się zawali.
Ten etap był bardzo głęboki.
Deszczółka i prąd.
Tak to jest jak się nie patrzy.
I znów kąpiel w zupie.
Odbijamy w jakąś odnogę.
Kawałek można przejść nawet suchą nogą, o ile można tak powiedzieć :)
Jesteśmy w jakiejś centralnej magistrali, w której krzyżują się rury z wodą ...
i kanalizacją.
Nie musimy pisać, że niczym nie manipulowaliśmy.
Przemoczeni i strudzeni wędrówką byliśmy zmuszeni znowu przerwać naszą wyprawę. Ale nie poddamy się. Trzeba zbadać tunel do końca.
Powracamy po raz trzeci, tym razem mając w zanadrzu nasz niezawodny szkuner, który po niejednym podziemnym morzu i oceanie pływał.
Ahoj przygodo, wypływamy na głębokie wody. Tzn. głęboko pod ziemią.
Przed nami długa droga, ale parę butelek rumu umili nam ten czas.
Oprócz rumu mamy też pełno butelek z czymś innym : Clonazepam, Naxolon, czy Midazolam.
Każdy ruch wiosła wyławia nowe znalezisko. Nie znamy się nad kontrolowaniem sytuacji epidemiologicznej w szpitalach, więc nie będziemy się wymądrzać. Gazeta typu Super Express pewnie mogłaby się tymi zdjęciami zainteresować :)
Oto koniec jednej odnogi tunelu. Posiedzielibyśmy tu dłużej, ale cumowanie łodzi kosztuje szylinga.
Zastanawiamy się, co by było, gdyby nakrył nas tu jakiś cieć. Goście w woderach, w łódce, pływają sobie pod szpitalem ...
Ciekawe czy zabraliby nas na dołek, czy na Nowowiejską ...
Gdy pojawi się cieć, powiemy mu tak : "Przyszedłeś się zaciągnąć?". A cieć : "Szukam ukochanego". -"Schlebiasz mi synu, ale moją jedyną miłością jest morze".
Jednak obudzenie śpiącego ciecia przynosi pecha, dlatego musimy żeglować jak najciszej się da.
Ponownie zaliczamy wszystkie levele, nie raz osiadamy na mieliźnie.
Często poziom trudności wcale nie bywa łatwiejszy.
Oprócz tego wszędzie pełno zataczających się, opitych rumem piratów.
Zaiste nie wie co to rozkosz, kto nigdy nie oddychał słodkim zapachem rozgrzanego azbestu.
Statek który ma tak przeklętą załogę i kapitana tak złego, że nawet piekło wyrzuciło go z powrotem powinien mieć czarną flagę. Ale nam udało się wyszabrować tylko czerwoną.
Koniec tunelu. Jak zwykle nie ma Bursztynowej Komnaty.
Oszukali nas, może uda się następnym razem.
Trzeba wracać i znów pokonywać przeciwności.
Oraz zbierać smakołyki.
Mamy jeszcze do zrobienie jeden suchy odcinek tunelu, na północny wschód od wejścia ... a może na południowy zachód. Nie wiemy, busolę oddaliśmy za dwie butelki rumu.
Poziom trudności jest również spory, zważywszy na to, że trasę pokonujemy w woderach.
Niczego ciekawego nie ma, ale bardzo przyjemnie się idzie.
Przyjemne mostki.
Na koniec doszliśmy do klatki schodowej ze światłem.
Powoli, ostrożnie postanowiliśmy obadać choć kawałek.
Miejmy nadzieję, że jest to wreszcie nasz upragniony tunel do przewozu zwłok, który był celem w dzisiejszym odcinku.
Idziemy, idziemy, a to miało być gdzieś pod Warszawą.
Kolejna klatka schodowa, na górze słychać gwar.
Nie chce nam się znowu przeciskać przez te wszystkie dziury, jest 3 nad ranem, wychodzimy tędy i w nogi. Jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy. Wyszliśmy brudni, w woderach w samym środku SORu. Wtopiliśmy się w tłum pacjentów i szybkim krokiem opuściliśmy lokal. :)

6 komentarzy:

  1. Niesamowite, że w miejscu gdzie podstawową zasadą powinna być sterylna czystość płynie taki syf. I weź się potem dziw człowieku, że wychodzisz ze szpitala w jeszcze gorszym stanie niż przyszedłeś...

    OdpowiedzUsuń
  2. Po takim wpisie już chyba nic mnie nie zaskoczy. Pozostaje mi powiedzieć, że Kraków stoi przed Wami otworem (włazem/dziurą/oknem - zaznacz właściwe). Penetrujcie!



    OdpowiedzUsuń
  3. piękne! coś między mokrymi etapami Quake'a a bazą łodzi podwodnych w Bałakławie. i to wszystko pod (dosłownie) Warszawą?

    OdpowiedzUsuń
  4. Od razu poczułem się lepiej. Wszystkie ewentualne dolegliwości zniknęły jak ręką odjął.

    OdpowiedzUsuń
  5. Puszka po Łomży która leży tam z dobre 10 lat.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak tu tylko to wrzucę...
    http://www.wykop.pl/link/2155844/penetratorzy-zwiedzanie-tunelu-na-zwloki-podroz-pontonem-pod-szpitalem/

    OdpowiedzUsuń