MAIN

sobota, 31 stycznia 2015

SMAK WOLNOŚCI

Wielotysięczna kolejka klientów i ponad 13 tysięcy zamówień – w czerwcu 1992 roku w Warszawie zapachniało prawdziwym Zachodem.
Był wtorek – 17 czerwca 1992 roku. Przed wejściem do przeszklonego baru szybkiej obsługi ustawiła się olbrzymia kolejka. Wszyscy chcieli skosztować prawdziwej amerykańskiej kanapki z kotletem. Byli tacy, którzy potraktowali to wydarzenie priorytetowo i założyli eleganckie stroje, byli także goście w garniturach. Terenu wokół baru pilnowali ochroniarze, którzy pozostali przed wejściem jeszcze przez kilka dni.
Wstęgę przeciął ówczesny minister pracy i polityki społecznej Jacek Kuroń, który w zamian miał otrzymać czek z przeznaczeniem na potrzebujące dzieci. Wśród gości znaleźli się m.in. Kazimierz Górski, Agnieszka Osiecka i Zygmunt Broniarek. Była także Anna Gąsiorowska, obecna redaktor naczelna gazety „Metro”, wówczas dziennikarka „Gazety Wyborczej”. (tvp.info)
Podobno tego dnia na róg Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej ściągnęło ok. 45 tysięcy warszawiaków. Dokonano ponad 13300 zamówień. Był to rekord świata, który pobito kilka miesięcy później w Katowicach.
Nie jadamy w barach tego typu, jednak poczuliśmy się niejako w obowiązku, aby odwiedzić to miejsce. 
30 września 2014 McDonald na rogu Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej zamknął swoje podwoje na zawsze. Ostatniego dnia restaurację odwiedziły tłumy ludzi. Doszło nawet do tego, że tuż przed zamknięciem zaczęło brakować niektórych produktów.
To my już się chyba na nic nie załapiemy :( Chociaż może w kuchni jeszcze coś zostało ...)
Tak wygląda widok z pierwszego :)
Zdjęcia może nie są najlepszej jakości, ale trafiliśmy akurat na nocną zmianę. W każdym razie mają już one charakter historyczny. 
Tak. Uznajemy tylko nieczynne McDonaldy. W czynnym nasza noga nie postanie. :
(Otwarcie McDonalda) To było wielkie wydarzenie dla Warszawy i kraju – wspomina Gąsiorowska, dla której była to pierwsza wizyta w barze szybkiej obsługi tej sieci. – Zapachniało Zachodem – mówi dziennikarka. Zwłaszcza w toalecie, która zupełnie nie przypominała ówczesnych tego rodzaju przybytków. Nawet w dobrych restauracjach można było spotkać dość nędzną łazienkę. – W McDonaldzie toalety były przestronne, czyste i pachnące. Niesamowite. A to był tylko bar szybkiej obsługi (tvp.info).
Wejście do kibelka nie zawsze było proste :)
Skoro już jesteśmy, to można skorzystać ...
Jednak więcej punktów do lansu, to wyszczać się w damskim !
W 1992 roku za Big Maca trzeba było zapłacić 25 tys. zł, za hamburgera - 17 tys. Małe frytki kosztowały 7 tys. zł, a lody 10 tys. Natomiast sama dobudowa do istniejącego budynku Spółdzielczego Domu Handlowego Sezam i wyposażenie baru pochłonęły milion złotych. Z założenia sieć miała korzystać z produktów polskich. Przez pierwsze miesiące jednak mięso sprowadzano z Niemiec, a frytki z Moskwy. Krajowe były mleko, soki i sałata.
Olbrzymie wrażenie zrobiła na klientach organizacja i obsługa baru. Z założenia każdy klient miał czekać na zamówienie najwyżej trzy minuty – dwie minuty w kolejce i minutę na realizację zamówienia przy jednej z 18 kas. – Z punktu widzenia klienta to był niesamowity efekt. Widać było świetne przeszkolenie i profesjonalizm pracowników.
Mimo wielkiego zainteresowania pierwszego dnia hamburgerów nie zabrakło.
To już ostatnie chwile. Do akcji wkroczyły koparki. Za chwilę ten charakterystyczny budynek przestanie istnieć. Przestanie istnieć też Sezam, do którego nasz McDonald został podłączony. Fotki z Sezamu będą później (żeby nie było, że nie byliśmy :) )
A tymczasem pora złożyć ostatnie zamówienie ...
- na miejscu czy na wynos ?- tak

3 komentarze:

  1. Ciekawe co teraz leci w klubie Underground :). Pamiętam dawne "BigMaki" to było coś. Człowiek cały się usyfił w sosie zanim to zjadł, a teraz szkoda zdrowia i czasu na ten shit co serwują w Maku. Podobnie zresztą jest z Kejefsi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może frytki do tego?
    Fajnie opisane.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedno, co zawdzięczamy tej sieci - to standard czystej toalety w miejscu publicznym. Pamiętam, że jeszcze wiele lat po otwarciu to było jedyne miejsce, gdzie człowiek nie bał się skorzystać z ustępu i nie kleiły mu się ręce do umywalki. Umywalki, w której zawsze, zawsze była ciepła woda! Kto nie dorastał w PRLu, ten nie wie, co mam na myśli ;)

    OdpowiedzUsuń