MAIN

sobota, 19 listopada 2016

WEEKENDOWY PRZEGLĄD WYBURZENIOWY

Przedstawiamy szybki przegląd wyburzeń. Dziś na literę B. W pierwszej kolejności żegnamy się z uroczym próchniaczkiem przy Brylowskiej.
Zdjęć z rozbiórki nie będzie, pokażemy go takim, jakim go zapamiętaliśmy.
Jeszcze do niedawna mieszkali tu ludzie. Kiedy się wynieśli, z wyrwanych kranów cały czas lała się woda.
Wystarczył tydzień, aby wszystko spowiło się wilgocią.
Wielu zdjęć nie ma, ale obiekt wyglądał jak to się mówi, jakby lokatorzy właśnie wyszli po bułki :)
Kolejny obiekt, który przeszedł właśnie do krainy wiecznych próchniaków, znajdował się na Barszczewskiej.
Przetrwał wojnę, ale dzisiejszych czasów nie przetrwał. Bo prawdziwa wojna jest właśnie teraz.
Kiedy byliśmy tu pierwszy raz, zastanawialiśmy się czy to aby jest opuszczone. Przez myśl przeszło, że może to niefrasobliwy gospodarz zapomniał zamknąć na noc drzwi.
Prezentowane foty pochodzą już ze schyłkowego okresu, kiedy to obiekt przejęli dzicy lokatorzy.
Kiedy byliśmy tu parę lat temu, zwiedzaliśmy na palcach. Podczas eksploracji słyszeliśmy, jak krawiec pracował na dole.
Koncentrat do wyrobu Coca Coli :)
I tym sposobem pożegnaliśmy się z dwoma uroczymi próchniakami. Za chwilę przeobrażą się w piękne motyle. Śpijcie słodko aniołki.
Dobranoc słodki książę (tak mawiał mój znajomy z teatru).

5 komentarzy:

  1. "Przetrwał wojnę, ale dzisiejszych czasów nie przetrwał. Bo prawdziwa wojna jest właśnie teraz."

    Niestety, bardzo prawdziwe. Zarówno w odniesieniu do próchniaczków, jak i wielu obszarów życia codziennego.

    OdpowiedzUsuń
  2. już mówiłem, że p.o. Konserwator Krasucki powinien z automatu wszystkie warszawskie budynki przedwojenne wpisać do rejestru zabytków. niech się potem inni martwią, a nie my.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Śledząc Waszą stronę, bardzo często natrafiam na zdjęcia tego rodzaju jak w tym poście. Dokładniej, chciałbym się dowiedzieć co dzieje się z takimi przedmiotami jak przedstawiony wyżej na jednym ze zdjęć radioodbiornik Arkona z warszawskich ZRK? Jest to np jeden z rzadszych modeli radioodbiorników polskiej produkcji i czy zabranie go z tej piwnicy można byłoby nazwać kradzieżą? Na pewno znalazłaby się nie jedna osoba, która chętnie przywróciłaby go do świetności. A to tylko jeden z przykładów, całkiem niedawno telewizor Zefir, kiedyś w szufladzie panele od radia samochodowego Admirał, i było jeszcze kilka innych ciekawych przykładów. Myślę,że czegoś takiego nie można traktować jako kradzież, przynajmniej w sferze moralnej jest to w 100% usprawiedliwione.
    Dziękuję a możliwość zajrzenia tam gdzie wzrok nie sięga...
    Pozdrawiam.
    Rafał
    rafal78@onet.eu

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja się zastanawiam nad losem tych wszystkich starych ksiązek,ulotek,dokumentów itp. ktore ogladam na waszych zdjeciach ,chetnie bym przygarnęła większość z nich :) pozdrawiam i wracam do penetracji waszego bloga - jest super!! ewa_on

    OdpowiedzUsuń