MAIN

wtorek, 10 września 2024

SHADOWS OF MORDOR - CURTIS PLAZA v. 2.0

Brodzenie przez lodowatą wodę nie było miłe. Po zamknięciu budynku pompy odwadniające przestały działać. Ale myśleliśmy, że będzie to jedyna droga, aby dostać się do środka. 
Część druga : Wszystko to, co pod ziemią. 
Jak już widzieliście, biurowiec Curtis Plaza był całkiem rozległy. Jednak to, co można było zobaczyć to jedynie część. Pod ziemią znajduje się bowiem drugi - zapasowy Curtis, zbudowany na wypadek wojny atomowej. 
Na pierwszy rzut oka podziemia skonstruowane zostały tak, żeby wyglądały jak podręczny magazynek części. 
Ale im głębiej podążaliśmy, tym większe było nasze przerażenie. 
Już w trzecim pomieszczeniu natknęliśmy się na całkiem pokaźny składzik akumulatorów. 
Są to akumulatory starego typu. Trochę zbyt mało palne. Ze względu na ich znaczną wagę nie opłacało się tego wydobywać na powierzchnię. Bardziej opłacalne było wyburzyć budynek, zasypać wszystko i postawić nowy, z nowymi akumulatorami, takimi, które znacznie łatwiej się palą. Są w modzie, każdy chce je mieć. 
A my idziemy dalej i trafiamy do kolejnych pomieszczeń,
w których napotykamy wyposażenie lotnicze.
Są tu nawet instrukcje pilotażu po arabsku. Nie wiadomo, co o tym sądzić. 
Karty podejścia na różne cele na całym świecie. Czyżby nasze dzisiejsze wyburzenie było z tym związane ... ktoś się boi, że prawda wyjdzie na jaw. 
Plakat pokazów lotniczych z przedednia pamiętnych zamachów. Ponoć pierwotnie celem terrorystów miał być przystanek autobusowy podmiejskiej linii 720, ale chwilę przed zamachem zmieniono cele, aby zmylić tajne służby. 
Zostawmy na razie sprawy lotnicze, jesteśmy w kolejnych pomieszczeniach, należących do banku, o którym mowa była w poprzednim odcinku. Na ścianie widzimy gacie ze śladami żubra założyciela bądź założycielki placówki. 
Widać, że działo się tu na bogato. 
Podziemne tunele przebiegały tuż obok klatek schodowych cieciów. Trzeba było stąpać na paluszkach, jednak mamy tu do czynienia z nowym, bardziej wyrafinowanym typem cieciów. 
Nie są to już starzy, brzuchaci cieciowie, którzy spędzają służbę na przycinaniu komara. Na porządku dziennym (i nocnym) są teraz fotopułapki i inne niespodzianki, porozkładane w najmniej oczekiwanych miejscach.
A wtedy zjawia się patrol interwencyjny i trzeba się chować. Czasami aż do rana. 
Tak właśnie się stało w naszym przypadku. Na szczęście byliśmy wyposażeni w prowiant i sprzęt piknikowy, także noc jakoś zleciała. 
Gorzej, że wychodząc zamknęli nas w obiekcie, a jedyną drogą ucieczki była klatka schodowa, prowadząca prosto w objęcia ciecia. 
Na szczęście zwiedziliśmy podziemia, a jak wyszliśmy, pozostanie naszą tajemnicą. 
Podziemia budynku są bardzo rozległe, wydaje się, że są większe od samego obiektu. 
Trochę to zastanawiające, bo budynek powstał od nowa na początku lat 90-tych, a nie był adaptacją starego obiektu poprodukcyjnego z czasów zimnej wojny. 
Nie będziemy snuć jednak teorii spiskowych. 
Docieramy do kolejnego, zapasowego skarbca.
Aby otworzyć drzwi, trzeba mieć trzy klucze i zapewne trzy gałki oczne wysoko postawionych pracowników Skynet. 
Tu jest jakby luksusowo.
A skoro są środki na taki przepych ...
to są również na finansowanie terrorystów. 
Pośród spraw lotniczych znaleźliśmy również sporo dzieł sztuki, wyglądają na pozostawione w pośpiechu. 
Żarty żartami. Pan prezes naszego obiektu posiadał również własną linię lotniczą. Nosiła ona nazwę WEA, czy White Eagle Aviation. 
Założona została w roku 1992 i specjalizowała się w lotach czarterowych oraz usługach cargo. 
We flocie znajdowały się trzy maszyny typu ATR 42, sprawdzone na całym świecie, znane m.in. z katastrof w Wenezueli, Pakistanie, Tanzanii, Maroku, czy prowincji Papua. 
Samoloty te słynęły z niezawodności i tanich kosztów eksploatacji. 
Nic więc dziwnego, że linia lotnicza prosperowała dobrze przez wiele lat. 
A tutaj widzimy prawdopodobnie zdjęcie pana prezesa, świętującego na jachcie dobre prosperowanie swojej firmy. 
Niestety maszyny typu ATR miały krótki zasięg i nie były szczególnie lubiane przez terrorystów, dlatego do takich celów wylizingowano również Boeingi 737-400, po niemieckiej grupie TUI. Takim sprzętem zdecydowanie łatwiej trafić w cel. 
Linie lotnicze WEA obecnie chyba już nie istnieją. Na zdjęciach widzimy ostatnie pozostałości. 
Mamy nawet części zapasowe do samolotów. Dostępne są na naszej stronie. Link znajdziecie w komentarzu :)
A tutaj oficjalny powód zamknięcia obiektu. 
Wracając do naszych prób przedostania się do środka. 
W podziemiach obiektu znaleźliśmy szczegółowe plany. 
Jednak którędy by nie iść, zawsze wychodziło się na ciecia. 
Obiekcik używany był do samego końca, a trzeba pamiętać, że te zdjęcia pochodzą z wiosny. 
Podziemia kryły jeszcze wiele ciekawych rzeczy i niespodzianek. Nie wszystkie zdołaliśmy pokazać, ale musicie uwierzyć nam na słowo. 
Obiektu prawdopodobnie już nie ma. Dawno nie byliśmy w tych okolicach. Ale zapamiętamy go takim, jakim był. 
Do zobaczenia !

 

1 komentarz:

  1. No powiem wam, ze znalezione fanty i historia byly na wyjatkowym poziomie! Szacunek :)

    OdpowiedzUsuń