sobota, 9 listopada 2024

WYCIECZKA Z PASKUDNIKIEM

Dzisiejszy odcinek nie będzie typowo urbexowy. Raczej spacerowy. Pokażemy bardzo ciekawą ulicę, przy której tradycja zbiega się z nowoczesnością. Jeśli można tak powiedzieć. 
Coraz ciężej już znaleźć takie miejsce, w którym nowoczesne osiedla krzyżują się popadającymi w ruinę fabryczkami, próchniakami i ogólnym syfem i brzydotą. A to wszystko właściwie w centrum Warszawy. 
Ulica Burakowska powstała bardzo dawno temu, jako droga do założonej pod koniec XIV wieku wsi Buraków. Wieś rozwijała się prężnie, a że w owym czasie elektryczności jeszcze nie wynaleziono, to przyrost naturalny szedł w górę. 
W roku 1917 Buraków włączony został do Warszawy, razem i innymi osadami, takimi jak Młociny, Kaskada, Marymont, Potok czy Powązki. 
Po roku 1831 przy ulicy Burakowskiej mieściły się koszary wojsk rosyjskich, a ulica stała się drogą wojskową. 
W roku 1875 ulica została przecięta przez tory kolei obwodowej, co zredukowało jej rolę do funkcji drogi lokalnej. 
Początek wieku XX przyniósł powstanie w okolicy licznych fabryczek, należących przeważnie do Narodu Wybranego.
Wyróżniała się wśród nich Fabryka Koronek Szymona Landaua z 1912 pod nr. 5/7, oraz zakłady chemiczne Ege B. Soborskiego, które rozpoczęły działalność po 1920.
Mimo industrializacji okolicy w okresie międzywojennym na Burakowskiej nie było wodociągu ani kanalizacji; dopiero po 1918 pojawiły się urbanistyczne koncepcje na dalszy rozwój ulicy. Planowano przedłużenie Burakowskiej aż do ul. Włościańskiej, i dalej przez Słodowiec do zbiegu ulic Kasprowicza, Żeromskiego i Marymonckiej.
Podczas II wojny zniszczeniu uległa cała zabudowa drewniana ulicy oraz kilku fabryk; część zabudowy rozebrano po 1945.
Obecnie ulica przeszła modernizację ale nadal jest pełna kontrastów. Wokół nowoczesnych budynków parkują sobie jak gdyby nigdy nic takie graty.
Tak, to niewątpliwie miejsce pełne kontrastów. 
A teraz przerywamy na chwilę nasz program i idziemy na mały spacerek. Paskudnik to również tereny kolejowe.
Dobrze, że budując nowoczesne apartamentowce pomyślano o miejscu do rekreacji. 
Są tereny kolejowe, możemy wracać. 
I znowu jesteśmy na naszej dzisiejszej ulicy Burakowskiej. Wydaje się ciągnąć w nieskończoność. Obecnie część jej biegu przemianowano na Anny German. Lepiej już brzmiałoby NN-a z Burakowskiej (kto pracuje w szpitalu ten wie). Tamte rejony zbadamy kiedy indziej. 
Co by nie mówić, jakość powietrza w okolicy jest bardzo dobra. Widać, że autochtoni ogrzewają się wyłącznie oponami klasy A. 
Jednak czarne chmury nad okolicą zawisły, oglądanie takich widoków nie będzie trwało wiecznie. 
A tutaj niegdyś znajdowała się fabryka Izraela Sznelinga, założona w roku 1910. Po wojnie przestała być rentowna i zamieniona została w budę parkingową. 
Pewnie w jej miejsce wyrośnie wkrótce coś równie ładnego jak to, także nie ma co wnikać. 
Okolice ulicy Powązkowskiej rozrastają się i wytwarzają nowe ulice z nowymi nazwami. Kiedy się nie bywa, to nie wie się, gdzie się jest. Tutaj akurat nazwa ulicy przywołuje miłe konotacje. 
A na koniec mały warsztacik
skrywający T4 po lifcie. 
Byliśmy tu już kiedyś, od tego czasu miejscowe wrosty nieco bardziej wrosły. 
Także spieszcie się iść na spacer, zanim wszystko do końca zmieni się w apartamenty.
Do zobaczenia !