MAIN

niedziela, 17 sierpnia 2014

PAPIERNIA - DZIEŃ 2

Dzień drugi - Operacja Srajtaśma
Za dnia wszystko wygląda inaczej. Wystarczy się ogarnąć, wyjść z pracy i przyjechać. To blisko od Warszawy. Nad stawikiem siedzą wędkarze, którzy wydają się być tajnymi cieciami. Krzyczą coś do nas, jednak szum wody z przepompowni wszystko zagłusza. Idziemy zatem dalej, nie ma czasu.
Stare zbiorniki. Nie wiadomo do czego służyły. Być może pochodzą jeszcze z czasów młynów.
Są spróchniałe, przyroda przejmuje teren.
Na pierwszy ogień poszła trafostacja. Nie podchodzimy za blisko, aby ten pierwszy ogień nie stał się dosłowny :)
Charakterystyczne okna, będące oprócz dachów naszymi ciągami komunikacyjnymi.
Słoneczna pogoda i bujna roślinność sprawia, że widoki podczas eksploracji są piękne. Gdyby nie komary i cieciowie to w ogóle byłby raj.
Budynek warsztatów.
Maryjka, browary i gołe panie. Standard w warsztatach mechanicznych.
Droga do następnych budynków.
Cegły z Chylic pod Konstancinem. Tamtejsza cegielnia pracowała do lat 80 XX wieku. Dziś pozostały ruiny, które być może kiedyś przy okazji odwiedzimy :)
Wchodzimy do hali, będącej magazynem artykułów biurowych firmy TOP 2000.
W pierwszej części magazynu nacisk położony jest na materiały szkolne.
Cieciówko - kantorek.
Jest tu wszystko, jednak nacisk położony na gołe panie.
Zanim zwiedzimy resztę magazynu rzucimy okiem na halę powyżej.
Po ostatniej penetracji takie rzeczy nie robią na nas wrażenia. Kwasem siarkowym możemy płukać sobie usta.
Cieć musiał nieźle trzymać ciśnienie, cieciując tu samotnie nocami i czytając takie rzeczy :)
Cieciownia na hali.
Trudy codziennej pracy w papierni umilały dźwięki z radioodbiornika Ania ...
oraz Miss Stycznia. Na haczyku wiszą zatyczki do uszu, ciekawie, czy cieciowie się nie mylili ...
Po ciemku można przelecieć na poziom niżej.
Ta hala jest przechodnia, za każdym razem kiedy tędy przechodziliśmy zastanawialimy się do czego to służyło.
W niektórych telefonach na halach jest sygnał.
Ale na miasto dodzwonić się nie dało.
Przy każdej hali znajdują się kantorki i kantorko - cieciówki.
Schodzimy na dalsze zwiedzanie magazynu papierniczego.
Aby przejść dalej trzeba chodzić po stertach flamastrów i modelin.
Swoją drogą to tak leży i niszczeje ...
Gdybyśmy szabrowali, to przekazalibyśmy te rzeczy dla biednych dzieci, ale my niestety robimy tylko fotki.
Zobaczymy teraz maszyny papiernicze, ale nie pochodzą chyba z XIX wieku.
Budynek z pierwszym daszkiem, położony na szlaku cieciów z magazynu sprzętu dużego AGD, zwanych dalej cieciami - grillownikami.
Wejście na daszek ukryte za zbiornikiem.
Słońce zachodzi, za chwilę znowu będzie ciemno.
Chyba można jeszcze wyżej.
Jest jeszcze jedna drabinka i zachęta, aby na nią wejść. Skoro można to wchodzimy :)
Kilka dachów jeszcze zostało.
Wkraczamy do magazynu, który jak się później okazało kontrolowany był przez cieciów grillowników.
Tak wielkiej srajtaśmy to nie widzieliśmy !
Mała runda widlakiem, oby nikt nie spytał o uprawnienia.
Tutaj cieciowie zwykli pogrywać w farmera, sadzili rzepak pomiędzy kolejnymi dostawami.
Ten jest z dachem.
Składzik napojów alkoholowych. Tak jak pisaliśmy, żeby nie komary i cieciostwo byłby tu raj.
Nawet temperatura odpowiednia.
Jak to tu trafiło ze Starego Miasta ...
W tej części znajdował się cały składzik mebli gastronomicznych.
O, ten jest na gaz.
:)
Na koniec zwiedzamy jakiś dolny poziom, w którym również znaleźć można ciekawe urządzenia.
A oto nasz budynek, który zwiedzaliśmy poprzednim razem.
Łącznik z torami kolejki zakładowej.
Czyżby kształcili się tu młodzi papiernicy ? :)
Trzeba przyznać, że tutejsze okna są bardzo fotogeniczne.
Kręci się kręci koło przypału.
Chodziliśmy już dobre kilka godzin i dotarło do nas, że dwa razy to za mało aby to wszystko zwiedzić. Wkrótce wrócimy tu znowu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz