piątek, 27 stycznia 2012

PRZYPAŁ, DRUGS & PIGEONS

"Dobrze, żeście wyszli, tzn. będą kolejne odcinki." - czytamy w komentarzach do poprzedniej akcji. A jeśli wyszliśmy, to nie po to, żeby nie włazić z powrotem ...


Miejsce akcji : opuszczona, zamurowana kamienica przy Wolskiej 67
Czas : 18:30
Szacowany poziom przypału : 4 jednostki z małym naddatkiem ...



Na tym znalezionym w internecie zdjęciu z czasu II Wojny Światowej nasz obiekt widoczny jest w tle. Wtedy przypałowość wynosiła 10, dziś po ulicach nie pałętają się Niemcy, więc obniżamy do 4.


Charakterystyczny element zdobienia od strony ulicy.


Wewnątrz zastajemy brud i pełno gołębich odchodów.



Jest nawet jeden osobnik ...




Wkrótce okazuje się, że gołąb nie jest jeden. Są ich dziesiątki, jeśli nie setki. Są wszędzie.



Uciekamy do piwnicy, tutaj może ich nie będzie.





To jest ponoć kineskop od telewizora.



Ogólnie piwnica nieźle zasyfiona - jak w każdej wolskiej kamienicy :)


Mamy sposób na odkażenie terenu i pozbycie się latających stworów, wyskakujących znikąd i czepiających się we włosy.


Teren odkażony, powinniśmy napisać jak saper w czasie II Wojny : "Dom Rozminowany" ...


Ale napiszemy coś innego.


A tu dowód na to, że kolektor nie musi oznaczać tylko kanału.


Wychodzimy z piwniczki. Pierwsza klatka schodowa nie jest zbyt wygodna.



Są kolejne osobniki.



Rozpoczął się zmasowany atak gołębi. Trzeba zakryć oczy, jeśli nie chce się ich stracić.





Stryszek, tutaj obecność gołębi jest najbardziej wyczuwalna.



Smród jest niewyobrażalny. Wypada zaczerpnąć trochę powietrza. Tylko, że budynek jest zamurowany...



Można tak. Gołębie też są.



Sponsor dzisiejszego odcinka. Sprawia, że przyopałowość wzrasta.


O naszych wyprawach milczy telewizja, można nas zobaczyć co najwyżej na CCTV.


Penetrowane mieszkania mają różne historie. Niektóre zamieszkiwane były przez osobników, mających w swoim zasobie słów jedynie : Ku..a i Legia ...


Losy innych bywały bardziej pogmatwane ...


Każde opuszczone miejsce ma swoją historię - czasem mniej, czasem bardziej dramatyczną - która nabiera nowych kształtów przy bezpośrednim spotkaniu ...



Dowiedzieliśmy się później, że mieszkał tu wybitny anestezjolog, będący czołowym specjalistą anestezjologii w kardiochirurgii i torakochirurgii.


Na pierwszy rzut oka wyglądało to na składzik narkotyków i anestetyków, z których niejeden wzięty narkoman przygotowałby sobie używkę.


Jednak teraz patrzymy na to inaczej. Z oczywistych względów nie możemy podać nazwiska doktora...


W 1999 padł ofiarą bandyckiego napadu, wskutek którego ostatnie lata życia spędził przykuty do łóżka.



A może nawet i tu zmarł ...







Wiemy, że w wolnych chwilach doktor lubił grać na skrzypcach.




My tymczasem zapoznajemy się z tym, co po nim pozostało.



Dobra, chyba pora kończyć ten odcinek ...


Na koniec jeszcze kilka fotek "czasoumilaczy" ...




Mamy swój, w bufecie!


Szukamy wyjścia.


Skąd my to znamy? ... Do zobaczenia ... o ile się wydostaniemy :)