piątek, 30 września 2016

UNIVERSAL

Rok 2016 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi, zwiastowały jakoweś rozbiórki i nadzwyczajne wyburzenia. Współcześni kronikarze wspominają iż z wiosny cieciowie wyroili się z dzikich cieciówek, co było przepowiednią najazdu koparek. Latem zdarzyło się wielkie wynoszenie klepki i kaloryferów, a wkrótce potem płachta pojawiła się na Universalu. W Warszawie widywano też mroczną Personę i cieciów bujających w obłokach. Niektórzy twierdzili, że zaraza spadła na miasto, a my wiedzieliśmy, że burzą wszystko na raz, żebyśmy nie dali rady zwiedzić. Nareszcie zima nastała tak lekka, że najstarsi cieciowie nie pamiętają podobnej.
Kiedy pod koniec 2014 pojawiła się informacja o sprzedaży i planowanej rozbiórce biurowca Universalu, od razu wiedzieliśmy, że musimy go mieć. Jednak tak na prawdę nikt chyba nie wie jak on wygląda, ponieważ od dobrych kilku lat zasłania go wielka płachta reklamowa. Dzięki temu, budynek zyskał miano największej reklamy w Warszawie.
Tak wyglądał ostatniej zimy. Wybudowany w roku 1965, jest jednym z elementów tzw. Ściany Wschodniej, uznanej przez niektórych za jedno z najwybitniejszych osiągnięć polskiego modernizmu. Od tego czasu sporo się zmieniło i najwyraźniej przestał się już podobać.
Firma Universal była w czasach PRL monopolistą w eksporcie rozmaitych towarów za granicę. Mi.in. był to sprzęt AGD, czy rowery "Romet".  (Teraz już wiem, czemu mój BMX z dzieciństwa miał logo Universal - miałem wersję eksportową :) [przyp. autora]). Po spektakularnym debiucie na giełdzie w 1992, przez kilka lat akcje spółki osiągały rekordowe notowania. Jednak na skutek różnych perturbacji, Universal został z giełdy wyrzucony w 1999, a w roku 2003 ogłoszono jego upadłość. Prezes do dziś poszukiwany jest listem gończym. Biurowiec w centrum został wystawiony na sprzedaż, a z powodu niejasności prawnych i własnościowych przez wiele lat szukał nabywcy. W związku z niedostatecznym stanem technicznym i z zawartością wielu elementów azbestowych, budynek został ostatecznie skazany na rozbiórkę.
Po tradycyjnym rozpoznaniu, oraz konsultacjach z najwybitniejszymi antropologami i badaczami zwyczajów i zachowań cieciów doszliśmy do wniosku, że cieciowie na Ścianie Wschodniej prezentują archetypy zwierzęcej natury człowieka. Tak jak w przypadku Sezamu mieliśmy do czynienia z Cieciem Glonojadem, tutaj spotkaliśmy Ciecia Prosiaczka. Nie będziemy zdradzać więcej szczegółów z naszych działań operacyjnych, wpisanych w założenia statutowe. W każdym razie, ostatnią płachtę reklamową uznaliśmy za zaproszenie. Mogliśmy się spodziewać, że wewnątrz nie będzie czego zwiedzać. Interesował nas głównie widok z góry ...
A ten był zadowalający. Co prawda z wysokości 50 metrów nie można się spodziewać cudów, ale zawsze to wyżej niż niżej :)
Głównym powodem wizyty w Universalu była chęć zobaczenia, jak wygląda Rotunda z góry.
Ciekawość została zaspokojona. Ponoć Rotundę też mają burzyć i jakby to powiedzieć ... musimy ją mieć :)
Ten hotelik też mógłby się już opuścić :)
Widok z drugiej strony. Widok na Widok :)
Halogeny do oświetlania płachty w znaczący sposób przeszkadzały w robieniu fot. Obecnie już ich nie ma.
Wyjść z Universalu o 4 rano, wstać do pracy o 6. Dzień jak co dzień :) Nie ma lekko. Tylko cieć może sobie pozwolić na sen.
(Rozmowa dwóch cieciów przy zdawaniu służby : - Nic nie widziałeś ?, śpisz od 8 mej, od przyjścia do pracy? - Nie no, od 9tej, bo się godzinę spóźniłem, bo zaspałem).
Daszek daszkiem, całkiem przyjemny, ale została jeszcze zewnętrzna klatka schodowa.
Tak wygląda wewnątrz.
A tak z zewnątrz :)
Nie wiemy do czego służyła ta klatka, zapewne do robienia z niej zdjęć obiektowi przed wyburzeniem :)
Daszek zewnętrznej klatki :)
Wewnątrz budynku nie ostało się nic ciekawego. Pokażemy kilka fot poglądowych, żeby nie było, że wlecieliśmy na dach dronem :)
Dwa ostatnie piętra nie posiadają okien. Na przedostatnim, oprócz maszynowni i pomieszczeń technicznych mieściła się podobno powielarnia. W czasach gdy nie było ksera, pracownicy po ciemku powielali tu dokumenty.
Ostatnie piętro to wielkie korytarze wentylacyjne.
I tym sposobem kolejny próchniaczek za nami. Za chwilę te zdjęcia będą tylko jego wspomnieniem. Czy ktoś będzie żałował, że już go nie ma ? Nie wiadomo. Niektórzy nie kojarzą nawet, że za tą wielką płachtą obok której codziennie przebiegają kryje się budynek. Być może wrócimy tu jeszcze, kiedy przeobrazi się w nowego szklanego motyla. Tuż przed oddaniem sprawdzimy, czy wszystko zostało zrobione jak należy :) Dobranoc.

środa, 28 września 2016

NOC JEST CIEMNA I PEŁNA STRACHÓW

"– Potrząsnęła ze smutkiem głową. – Nigdy nie bałeś się mówić prawdy królom. Czemu
okłamujesz sam siebie? Otwórz oczy, dobry rycerzu.
– A co twoim zdaniem powinienem zobaczyć?
– To, jak urządzony jest świat. Prawda otacza cię zewsząd i łatwo jest ją dostrzec. Noc
jest ciemna i pełna strachów, a dzień jasny, piękny i pełen nadziei. Jedno jest czarne, a drugie
białe. Istnieją lód i ogień. Nienawiść i miłość. Gorycz i słodycz. Pierwiastek męski i żeński.
Ból i przyjemność. Zima i lato. Dobro i zło. – Zbliżyła się o krok. – Śmierć i życie. Wszędzie
napotkasz przeciwieństwa. Wszędzie toczy się wojna."

George R.R. Martin - "Nawałnica mieczy : Stal i śnieg".

Tego lata zima wyłoniła się dosyć wcześnie, mroźnymi płatkami zasypując ulice. Śniegu było tyle, że pokrył domy, place i śpiących na nich drogowców, jakby otulając świat do snu miękką, puchową kołderką. Wraz z nadejściem zimy ciemność spowiła wszystko, przytępiając naszą znakomitą zdolność orientacji w terenie.

Chcieliśmy obadać jeden obiekt w centrum, ale im dalej brnęliśmy, tym bardziej mieliśmy wrażenie, że skręciliśmy w złym kierunku.

Przekopując się poziom niżej, natrafiliśmy na portal do równoległego świata.

Nie wiedzieliśmy wtedy o tym. Czasem jest tak zimno, że otwierasz klapę od studzienki ciepłowniczej by choć przez chwilę się ogrzać. Kiedy uchyliło się wieko, bez zastanowienia weszliśmy, by wróciło czucie w zamarzniętych rękach. Świat po drugiej stronie nas wciągnął i nie chciał już wypuścić. Wieko od trumny się zamknęło.

Wejście do nowego świata było bolesne. Po wszystkim poczuliśmy się jak nowo narodzeni.

Jest przynajmniej cieplej, no i widoki przyjemniejsze.

Jednak tutaj też jest ciemno. Odczuwamy czyjąś obecność i słyszymy kroki za plecami.

Na szczęście to tylko on ...

Dobrze, że się trafił. Sroga zima zniszczyła wszystkie uprawy, dlatego taka zdobycz to nie lada gratka. Co prawda nietoperze są łykowate, ale nie możemy marudzić.
Znowu coś zachrobotało. Ogonek był ciężki do przełknięcia, ale jadało się gorsze rzeczy ...

W tym świecie zaciera się granica między dniem a nocą. Nie wiemy ile czasu już tu jesteśmy. Głód zaczął doskwierać coraz bardziej. Wtedy w jednym z korytarzy znowu coś usłyszeliśmy. Pokaźny żubr był całkiem sycący. Tylko futro trzeba było wyciągać z zębów.

Później już było łatwiej. Zaskoczeni drogowcy z początku ucieszyli się na nasz widok.
Pierwszy głód został zaspokojony, jednak z pełnym brzuchem trudniej jest przeciskać się w dalszą drogę.
Czołgaliśmy się przez wiele godzin, jednak mieliśmy wrażenie, że minęło kilka lat.
Nagle tunel zaczął się rozszerzać.
Oczom naszym ukazała się przedziwna sala. Zza filarów dochodziły jakieś dźwięki. Okazało się, że to resztka ocalałej załogi, która siedzi tu od 40 lat po katastrofie w Andach. Ucieszyli się bardzo, że przyszliśmy z pomocą. Popatrzyliśmy na siebie ... : chyba dziś nie jest wasz szczęśliwy dzień ...
Świat w którym przyszło nam się znaleźć działa na zasadzie dziury czasoprzestrzennej. Odkąd tu jesteśmy mogło minąć nawet 50 lat na ziemi. Mieliśmy świadomość, że kiedy stąd wyjdziemy, wszyscy których znamy odejdą, a świat zmieni się nie do poznania.
Przez ten czas spotkaliśmy jeszcze parę osób, m.in. załogę Rudego 102, która szukała swojego czołgu, Steve`a Fossetta i Henry`ego Hudsona. Niektórzy opowiadali fascynujące historie o wielkich wyprawach, skarbach i pięknych kobietach. Niektórzy nie zdążyli dokończyć ... głód doskwierał coraz mocniej...
Obiecaliśmy sobie, że nikt się nie dowie o tym co zaszło w równoległym świecie. Kiedy stąd wyjdziemy, spróbujemy żyć normalnie. O ile wyjdziemy ...
Dzień zmył się z nocą, dobro zatarło się ze złem. Nie wiedzieliśmy już skąd przychodzimy i dokąd zmierzamy.
Korytarze równoległego świata ciągnęły się w nieskończoność.
Stawały się coraz węższe i trudniejsze do pokonania.
A racje żywnościowe trafiały się coraz mniejsze ...
W końcu w wyniku głosowania doszliśmy do wniosku, że dobrze, by przynajmniej jeden z nas przeżył ...
Tylko kto ...
(Materiał zdjęciowy pochodzi z odnalezionego aparatu w centrum Warszawy. Autorów zdjęć nie ustalono).