poniedziałek, 19 września 2016

ZREMB

Dzisiejszy obiekcik jest chyba najbardziej obfotografowanym wyburzeniem w Warszawie. Fot z niego pojawiły się w necie dziesiątki, dlatego nasze niczego nie wniosą do sprawy. Jednak jako że mamy sentyment do tego miejsca postanowiliśmy jak to się mówi dodać coś od siebie. Po wieży testowej i schronie pora uzupełnić ostatni element.
Zanim rozpoczęła się rozbiórka zrobiliśmy standardowy rekonesans, aby poznać zwyczaje cieciów. Traf chciał, że jeden akurat wyszedł na papieroska, więc podeszliśmy bliżej i zaczęła się rozmowa.
Rozmowa z cieciem przed zaliczeniem obiektu przypomina nam zawsze pamiętną rozmowę Roberta de Niro z Alem Pacino. Pomimo, że cieć grozi i zapewnia, że nie wejdziemy, to wiemy, że wejdziemy. I cieć też wie, że wejdziemy. Scena jak z filmu. Prawie niczym się nie różni. No, może tylko tym, że Al Pacino nie miał wąsów.
Nie znamy za dobrze języka cieciów. Mieliśmy w podstawówce, ale byliśmy akurat chorzy. Dzisiejszy bełkotał jakimś niezrozumiałym narzeczem spod dolnego Pruszkowa. Jednak coś niecoś udało nam się zrozumieć. Dowiedzieliśmy się, że budynek jest pod jurysdykcją samego pana Andrzeja - ciecia wszystkich cieciów. Jeśli spotkamy go na obiekcie, to będziemy przeklinać dzień w którym został wybudowany. Bardzo nie lubi, kiedy poluje się na jelenie w jego lesie. Krążą legendy o tym co robi ze złapanymi jak również o rzucie w dal pijanymi Ukraińcami na budowach. Pan Andrzej codziennie o 5 rano jest na siłowni ... aha, to przyjdziemy o 5.
W biurowcu ZREMBu były trzy mozaiki. Dwie za zewnątrz (były na poprzednich fotach) i jedna wewnątrz, przy wejściu głównym. Ta którą widzimy miała zostać zachowana, gdyż stołeczny konserwator wpisał ją na listę zabytków. Nie ma się zatem o co martwić... zaraz, czy budynku nie zrównano z ziemią ... W razie co powiedzą prokuratorowi, że to sztangietka która wypadła panu Andrzejowi doprowadziła do zawalenia budynku wraz z mozaiką.
Tej nocy bóg rozbiórek był łaskawy. Jednak nie chcąc obudzić ciecia robiliśmy foty na łapu capu :)
Jest bezpiecznie. Na wieszaku nie wisi cieciowy uniform w rozmiarze kombajnu Bizon. Prawdziwy cieć nigdy nie zdejmuje swojej kufajki. Po tym można rozpoznać kiedy się zbliża. Jeśli wśród hałasu nie usłyszysz szelestu jego wąsów, na pewno poczujesz zapach jego kufajki :)
Dzisiejsi cieciowie wspomagani są najnowszą technologią, rodem ze służb specjalnych. Naczelna Rada Cieciów sprawdza co miesiąc ich skuteczność. Jednostką miary przezierności ciecia jest jedna mysz. System nie był testowany na ludziach.
A wracając do dzisiejszego próchniaczka ...
Ostała się nawet ostatnia winda.
W piwnicach czuć drażniący nozdrza zapach chemii. Po prawej widzimy puste opakowanie po śniadaniu pana Andrzeja. Po lewej przygotowany obiad i podwieczorek. Nawet dziecko wie, że najlepszy jest koks Eurochemu ...
Na potrzeby przechowywania posiłków pana Andrzeja przygotowano specjalny podziemny system wentylacji prowadzący aż do Pruszkowa. Kiedy otworzy wieko, poziom promieniowania przekracza skalę. Przy wjeździe do miasta pojawiły się tabliczki : Pruszków - miasto partnerskie Czarnobyla.
Biurowiec ZREMBu zastaliśmy w stanie spróchniałym.
Jednak dodatkowe świadectwa pracy przydadzą się w dalszej karierze.
Na koniec kilka zdjęć z dachu. Do stabilizacji obrazu można użyć komina lub butelki po piwie. Statyw został w bagażniku. Użyłem go dopiero bladym świtem, kiedy wracając do domu przeniosłem nim rozmarzonego jeża. Stanął na środku jezdni wpatrzony we wschodzące słońce. Mam nadzieję, że znalazł szczęście. Kierowców którzy musieli chwilę poczekać przepraszam :)
Gdybyśmy przenieśli się w czasie dosłownie o pięć lat i przeszli się tymi ulicami, to nie wiedzielibyśmy gdzie jesteśmy. Służewiec przemysłowy odszedł przywalony oddechem Mordoru. Ostatni bastion właśnie padł. Nie ma już niczego. Tylko zima, śmierć i halucynacje z niedożywienia.
To i my idziemy. Nasz trud skończony. Co tu będziemy tak sami siedzieć ...

2 komentarze: