niedziela, 27 lipca 2014

POWIETRZA !

Wszyscy lubimy grzybki. Ale trzeba się na nich znać. Wiele z nich kusi swoim wyglądem, jednak kryje w sobie truciznę. Wiele też rokuje i rozpala wyobraźnię, a prowadzi do czyjejś piwnicy, czy budynku użyteczności publicznej ... Trzeba zatem uważać, zarówno w jednym jak i w drugim przypadku.
Wciąż istnieje pod Warszawą sporo pozostałości z okresu Zimnej Wojny. Mamy na myśli schrony. Mało z nich jednak spełnia swoją pierwotną funkcję. Przystosowane zostały na różne potrzeby. W przypadku schronów pod budynkami mieszkalnymi - na piwnice, w przypadku budynków użyteczności publicznej - na magazyny itp. 
Tym razem mamy do czynienia z tym drugim. Zdarza się, że fragmenty wyposażenia pozostają do dnia dzisiejszego. Stopniowo są wymontowywane, lub zabudowywane. Zastawiane gratami. Dziś nikt nie czuje się zagrożony. Na razie ... 
W latach 50-tych sądzono inaczej. Wybudowane wtedy budynki w większości przypadków kryły pod sobą systemy schronów. Były one bardziej lub mniej rozbudowane. Dzisiejszy schron był bardzo rozbudowany. Ta mapka prezentuje tylko niewielką część z całości. Znajdujemy się pod jednym z największych warszawskich szpitali. System schronów zajmował tu całe piętro. W razie zagrożenia, wszyscy pacjenci mieli znaleźć się pod ziemią ... 
Cały poziom minus jeden spowity jest rurami wentylacyjnymi. 
Są wszędzie. Tam gdzie udało się nam wejść i tam gdzie nie. 
Powietrze tłoczone było za pomocą silników. Na wypadek, gdyby się zepsuły, przewidziano zasilanie ręczne. 
Partia czuwa nad wszystkim :)
Część którą zwiedzamy przygotowana była do przejęcia najciężej chorych. Znajdował się tu blok operacyjny, zdolny na wypadek wojny atomowej w każdej chwili kontynuować rozpoczętą na górze operację. Albo kilka na raz. 
Jako ciekawostkę powiemy, że kafelki użyte do wykończenia sal operacyjnych, były o wiele lepszej jakości od tych, które były wówczas położone na ścianach w szpitalu. Wiemy o tym z pewnego źródła. 
W schronie pali się światło. Lepiej się dzięki temu zwiedza.
Ciężko powiedzieć, czy jest to celowa twórczość, czy cieknąca rura :)
Wygląda na to, że ta część schronu przeznaczona została na potrzeby archiwum. Oczywiście niczego nie dotykamy.
To wygląda na windę do posiłków. Założono pewnie, że w czasie wojny atomowej posiłki z góry będą dostarczane :)
Zachowały się oryginalne instalacje elektryczne.
Toaleta wygląda na działającą.
I tak też śmierdzi :)
Tajemnicze drzwi, a za nimi ...
składzik.
Jest tu naprawdę wszystko :)
Ale lepiej niczego nie dotykać :)
W niektórych salach znaleźć możemy pozostałości po wyposażeniu schronowym. Tu prawdopodobnie znajdowały się akumulatory, które ze względu na wyciekający kwas, zostały usunięte.
Pozostały niektóre urządzenia sterujące.
Znowu archiwum.
Z tej strony mamy lepiej zachowaną korbkę.
Wygląda jak maszynka do mięsa. Ciekawe czy trafi na złom, kiedy zabraknie miejsca na papiery ...
Co chwila mamy kolejne tajemnicze przejścia.
O, jest przejście w dół, czyli można zejść niżej !
To już chyba nie schron, tylko jakiś techniczny tunelik. Mało uczęszczany.
Coś zaczyna swojsko pachnieć.
Mamy chyba mały przeciek :)
Wracamy do schronu.
Ciekawe, czy są to linie na wypadek wojny atomowej, czy normalne ...
Schron ciągnie się dalej i biegnie pod całym budynkiem. Jednak ze względu na zbyt dużą przypałowość spowodowaną jego użytkowaniem (magazyny) dalej nie pójdziemy.
Tutaj też coś wycięli.
Dobra, to by było na tyle. Wychodzimy.
Nikt chyba tego wyjścia nie używał od czasów ostatniej wojny atomowej. Świadczyć może o tym ogromna ilość pajęczyn.
Wychodzimy po cichutku i wtapiamy się w tłum pacjentów :)
Tak jak pisaliśmy na początku. Pod Warszawą znajduje się jeszcze mnóstwo schronów z minionej epoki. Wiele z nich jednak zaadaptowanych zostało na inne cele. Często możemy nawet nie zdawać sobie sprawy, że właśnie znajdujemy się w schronie. Warto o tym pomyśleć w obliczu bieżącej sytuacji na świecie i w najbliższym sąsiedztwie. Do zobaczenia.