niedziela, 12 lutego 2012

KAMIENICA ABRAMA PRZYPAŁOWERA

"Ze wszystkimi mieszkańcami naszej kamienicy Powstanie Warszawskie spędziłem w piwnicy. Tam sypiało się na siennikach po kilka osób na zmianę. Miałem wtedy dziewięć lat. Mój dziadek nie przeżył. Został spalony w sąsiednim budynku. Mieszkał przy Łuckiej 8. Dziś to jeden z ostatnich ocalałych domów przy tej ulicy, który chyli się ku ruinie" - czytamy w poruszającym artykule na temat naszego dzisiejszego celu. Całość dostępna jest tutaj. Gorąco zachęcamy do przeczytania.


Budynek miał być przez nas zwiedzony w sierpniu, z okazji rocznicy Powstania Warszawskiego, jednak z pewnych względów robimy to teraz - przypałowym rzutem na taśmę. Na zdjęciu widoczne budynki warsztatowe i część kamienicy, która jest chyba jeszcze częściowo zamieszkana. Zresztą na Woli nigdy nie ma pewności, co jest zamieszkane, a co nie jest ...


Akcja będzie nocna, ale najpierw pokażemy kilka zdjęć poglądowych, zrobionych za dnia.


Kamienica powstała około roku 1877 dla Abrama Włodawera. Była to jedna z pierwszych murowanych kamienic przy ulicy Łuckiej, dziś jest to najstarsza czynszowa kamienica na Woli.


W czasie II wojny światowej nie została zniszczona. Na zdjęciu widoczne do dzisiaj ślady po pociskach.


Kamienica jest jednopiętrowa z dodatkową kondygnacją ukrytą w dachu. W podwórku znajduje się pięciopiętrowa oficyna.


Kamienica została w roku 1992 wpisana do rejestru zabytków. Jak się pewnie domyślacie, przez ten czas nikt nie zrobił nic, by ją ratować. Ze względu na zagrożenie budowlane, lokatorzy zostali wysiedleni. Sądząc po śladach w środku, ludzie mieszkali tu jeszcze w roku 2010.


Z uwagi na bliskość zamieszkanych budynków, w tym bezpośrednie sąsiedztwo z biurowcem, przypałowość wejścia jest znaczna...


dlatego trzeba wchodzić tak, żeby jak najmniej rzucać się w oczy.


Nawet jeśli wymaga to poświęceń.


Wali się.



Po czołganiu się po śmieciach, trzeba czołgać się po oponach.



Przejście tak ładnie rokowało, kiedy na naszej drodze ...


stanęła ściana.


Jak to u nas bywa, nadludzkim wysiłkiem woli pokonaliśmy tę przeszkodę ...


i znaleźliśmy się na podwórku.



Zwiedzamy warsztat (przy wejściu widoczny gołębnik).


W warsztacie widzimy pozostawione części ...



rozmaite przedmioty ...


i przypałowy otwieracz...





Ujawniamy kolejne zwłoki.


Odnajdujemy tajemnicze szpule...


zawierające niemieckie materiały propagandowe :)



W oficynie bałagan, widać, że lokatorzy musieli wyprowadzać się w pośpiechu.


Żul - kwatera, w kamienicy u Przypałowera. Nigdy nie wiesz, czy za zamkniętymi drzwiami kogoś nie zastaniesz.



Polski mam paszport na sercu, skąd pytasz, skąd go wziąłem ?


Hmm, podobny do pewnego włoskiego aktora... jak on się nazywał ...






Czas zatrzymał się na roku 2010...


a termometr na - 37 ...







Na każdym piętrze ten sam bałagan.


Obadajmy jeszcze piwniczkę.






Zakazany towar.



Nikt nie spodziewa się być opryskanym środkiem przeciwko owadom.



Teraz jeszcze tylko wyjść, oby na naszej drodze nie stanęła żadna przeszkoda... Do zobaczenia !

5 komentarzy:

  1. faktycznie, wygląda to jakby panowie w skórzanych płaszczach dali mieszkańcom 15 minut na opuszczenie domu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawda, dziwnie to pozostawiane, zwłaszcza te całkiem nowe żarówki. Może już nie było (oficjalnie) komu ich zabrać?

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie żarówki są teraz nielegalne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyżby setki? Jeszcze wczoraj kupiłam w Carrefourze zgrzewkę 75-tek :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Stopiędziesiątki! To już w ogóle ścięcie zaprzeszłej głowy.

    Tam odbywało się odwieczne prostowanie felg, to pewnie te "reichsstelle" ktoś sobie zamówił do volkswagena.

    OdpowiedzUsuń