niedziela, 1 lipca 2012

DEVIL`S DITCH


Wraz z nadejściem wakacji rozpoczął się sezon ogórkowy. Na blogach poświęconych eksploracji zaobserwować możemy zastój. Jednak przechadzając się nad brzegiem Dunaju dobiegł do nas wakacyjny zapach siarkowodoru. Postanowiliśmy więc nieco dokładniej się temu przyjrzeć.


Główny wylot kanału w Budapeszcie ma imponujące wymiary, na oko jakieś 5 metrów wysokości. Nazywany jest "Devil`s Ditch", czuć go z daleka.


Jest naprawdę wielki. Przy temperaturach przekraczających 40 stopni w cieniu przebywanie w nim zwala z nóg.



Niestety daleko nie zaszliśmy. Od listopada 2011 dalsze przejście jest niemożliwe. Ponoć zginęli bezdomni ... "Wejście do kanału jest zabronione i niebezpieczne dla życia" czytamy.


Cave Clan - grupa eksploracyjna z Australii. W porównaniu do nich, jedynym śladem naszej obecności są zdjęcia.


Tutaj możemy zobaczyć rzeczywistą wysokość kanału w odniesieniu do człowieka.





Przejdziemy dalej wzdłuż Dunaju i rozejrzymy się za kolejnymi wylotami. Skoro już tu jesteśmy to grzechem byłoby tego nie zrobić.


To chyba pozostałości po wylocie z czasów rzymskich.


Na co w pierwszej kolejności zwrócicie uwagę na tym zdjęciu?


Niestety wysoki poziom wody uniemożliwił wejście...


Idziemy dalej, to wygląda ciekawie.


Ciekawa konstrukcja. Brak tu kunsztu Lindleya, ale wejść nie zaszkodzi.



ciasno





Ten wylot chyba mało używany, zarośnięty. Niektórzy na wakacjach muszą mieć palmy, nam wystarczy taka roślinność. W turystyce kanałowej nie jesteśmy narażeni na bankructwo tour operatora, jedyne czego musimy się obawiać to deszcz i krokodyle.


Ten napis to chyba po węgiersku.


Kolejne wyloty są coraz mniej cywilizowane.



Krokodyle też jakieś takie nie bardzo.


To już chyba przesada ...


trochę się przelało ...


Zwiedzanie wylotów kanałowych nie było zbyt owocne, można co najwyżej zwiedzić muzeum toalet...


albo przenośny areszt dla złapanych eksploratorów kanałów.


Dalsza wędrówka zaowocowała odnalezieniem śladów obcej cywilizacji ...


oraz czegoś bliżej nieokreślonego, co na upartego możemy nazwać urbexem.


I znowu zagrożenie dla życia, tym razem ze strony tajemniczej instalacji ochronnej, w którą wyposażony jest budynek.


zagramy?


A ten dyplom to za co? Za wybitne wyniki w konkursie socjalistycznym. Dopisałbym siebie, nie wiem tylko co uprawiam ... w sumie nic nie uprawiam, chodzi tylko o zachętę :):)


Obiekt służył prawdopodobnie jako miejsce, w którym zasłużeni partyjni działacze mogli odpocząć po trudach polowania i picia wódki.


Na koniec jeszcze kilka budapeszteńskich klap. Jak już wielokrotnie wspominaliśmy, w Warszawie próżno szukać klap z herbami, a szkoda, bo to doskonała promocja miasta. Do zobaczenia !






2 komentarze:

  1. Klapy faktycznie najzacniejsze. A te pokurczone wyloty - że też żeście się tam zmieścili... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo piękna wycieczka krajoznawcza :))) Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń