niedziela, 24 stycznia 2021

PAŁACYK Z FORTEPIANEM

W dzisiejszym odcinku nie pokażemy niczego odkrywczego, bo obiekcik dość mocno oklepany i swojego czasu często pojawiający się na różnych zdjęciach. Mieliśmy nie pokazywać, żeby nie zanudzać, ale od dłuższego czasu nic się stamtąd chyba nie pojawia. 
Właściwie odcinek powinien być zatytułowany : Pałacyk ze znikającym fortepianem, ponieważ z każdą kolejną fotą instrumentu stopniowo ubywało. 
A zatem nawet nie musimy mówić, że lokalizacji nie podamy, bo lokalizację wszyscy znają, co niestety odbiło się dość mocno na tym jakże pięknym obiekciuniu. 
Próchniaczek powstał w roku 1921, a bohater dzisiejszego odcinka ... no właśnie, aby ustalić wiek fortepianu trzeba nieco na tym się znać. Mając do dyspozycji numer seryjny, możemy co nieco o nim powiedzieć. Zasada jest taka, że im numer większy, tym instrument nowszy. A zatem, zamiast wyrywać kolejny klawisz na pamiątkę, zastanowimy się czy należał do sławnej magnackiej rodziny, czy został przywieziony z Berlina jako łup wojenny. 
L.J. Duysen, to mała, "podwórkowa" berlińska wytwórnia. Działała ona w latach 1857-1960, ale po roku 1909 prawie wcale nie liczyła się na rynku. Swoją działalność przerywała tylko w okresie I i II wojny światowej, a w dobrych latach produkowała nawet 300 instrumentów rocznie. 
Zasiadając nad tabelkami z kalkulatorem w ręku powiedzieć możemy, że nasz dzisiejszy instrument może pochodzić z lat 1930-36, ale na matematyce zawsze ściągaliśmy, więc ryzyko błędu może się pojawić. 
Istnieje jednak spore prawdopodobieństwo, że fortepian nie należał do pana Kazimierza Rz., nie jest też nawiedzony i nie gra samoczynnie nocami na resztce klawiatury, która mu pozostała, ale został przywieziony po wojnie, na potrzeby szkoły rolniczej, która powstała w budynku po jego upaństwowieniu. 
Jednak jak jest naprawdę nie wiemy. 
Jakkolwiek zdjęć tego fortepianu pojawiło się w sieci mnóstwo, tak nie mogliśmy zdecydować się, które z naszych pokazać :)
W 1985 roku w naszym próchniaczku wybuchł pożar, a remontu po nim nigdy nie dokończono. 
Od tej pory stoi opuszczony i popada w coraz większą ruinę. 
Jak widzimy, fortepian to nie jedyny instrument, jaki możemy tu zobaczyć. Na zdjęciu widzimy tzw. "wędrujące pianinko". 
Wielokrotnie zmieniało ono miejsce swego pobytu, na potrzeby rozmaitych koncepcji zdjęciowych, czyli tzw. ustawek. 
Nasze zdjęcia pochodzą sprzed pięciu lat. Jak wygląda to dziś, możemy się tylko domyślać. 
Wchodzenie na piętra nie wróży niczego dobrego. 
Odwiedzanie miejsc takich jak te, wywołuje w nas uczucie smutku. Bo niby jak opuszczone, to można zwiedzić i odhaczyć, ale tak naprawdę wolelibyśmy pewnie, gdyby stan rzeczy był inny. 
No nic, taka jest kolej rzeczy. Żegnamy się serdecznie z przepięknej łódzkiej ziemi i widzimy się znowu niebawem. 
Niech żyje rewolucja. Do zobaczenia !

 

1 komentarz:

  1. Świetne miejsce, tak długo zwlekałem że w końcu zabili na amen... no nic :(

    OdpowiedzUsuń