wtorek, 6 sierpnia 2013

CUKROWNIA W SOKOŁOWIE

Wszyscy jeżdżą to i my pojechaliśmy. Pytali : "A w cukrowni byłeś?" Nie byłem. "No to o czym rozmawiamy". Sokołów Podlaski, a okazuje się, że leży w mazowieckim. W sumie nie było daleko. Przyjechaliśmy, weszliśmy główną bramą. Może to i było wielkie, ale został plac i kilka budynków na krzyż. Mieliśmy powiedzieć : "e, przereklamowane !", ale nie uprzedzajmy faktów.
Cukrownia ma bogate tradycje, sięgające roku 1843, kiedy to dobra sokołowskie nabyła rodzina Hirschmanów. Od imienia Elżbiety Hirschman nazwano cukrownię i osadę fabryczną. Cukrownię uruchomiono w roku 1846. Była największa w Królestwie i przyczyniła się do rozwoju Sokołowa.
Zakład kilkakrotnie zmieniał właścicieli, spłonął i przechodził rozmaite koleje losu. W czasie okupacji znajdował się pod zarządem niemieckim. Od sierpnia 1944 przeszedł pod Zarząd Państwowy i rozpoczęła się odbudowa po II Wojnie. Pod koniec lat pięćdziesiątych załoga cukrowni dwukrotnie zdobyła pierwsze miejsce w produkcji cukru. W roku 1976 obchodzono uroczystości 130 lecia. 
Dla lubiących czytać polecamy stronę, zawierającą bardzo szczegółowe informacje i dane dotyczące zakładu. My nie zawsze czytamy, tak jak tej tabliczki nie przeczytaliśmy, co zarzucił nam pan cieć, który nas w tym miejscu dopadł.
Pan Cieć był bardzo kulturalny, bardzo grzecznie nakazał opuszczenie terenu. Obrazuje to film na dole posta.
Ale nie po to jechaliśmy taki kawał, żeby grzecznie opuszczać teren. Warto wspomnieć, że przy drugim złapaniu Pan Cieć nie był już tak miły. Było tradycyjne straszenie policją i inna wymiana uprzejmości.
Nie chcieliśmy sprawdzać jaki będzie Pan Cieć za trzecim razem, dlatego aktywowaliśmy tryb niewidzialności dla cieciów.
Tutaj widzieliśmy jednego z cieci sikającego pod murem. Chyba sikał. Robił to dość długo, następnie zapalił papierosa.
Ten mural przedstawia eksploratora oczekującego aż cieć sobie pójdzie.
Moi drodzy, po co niepotrzebne zabawy z cieciami w kotka i myszkę, wystarczyło złożyć prośbę o wejście grupowe ...
i od razu dostaliśmy przepustkę.
Na początek zwiedzania widzimy prasę buraczaną z epoki brązu.
Pompa z epoki napoleońskiej.
Szybko na górę, ponieważ tryb niewidzialności dla cieciów może się wyczerpać. A tu taśmociąg. A na nim znajdujemy kolejne serduszka.
Może nawet działa :)
Na całym olbrzymim terenie ostał się praktycznie jeden budynek. Wydaje się, że zwiedzania nie będzie wiele.
Zielone luksfery spoglądają zza bariery.
Przerwa na mały posiłek na podajniku węgla.
Chwila dla fotoreporterów ...
i dla łysych przypałowców. Dobrze, że to nie cieć, bo mielibyśmy pozamiatane.
Cieć się schował, zajmijmy się widokami wewnątrz.
O, fajnie, wszyscy wiedzą, że lubimy pomanipulować !
O, nie można :(
Do tej pory myśleliśmy, że cukrzycę się dziedziczy a nie gotuje.
Manipulatornia zapewne kiedyś wyglądała okazalej, ale jakieś łobuzy pozdejmowały.
Walczak ciśnienia nie trzyma.
Pracownicy cukrowni lubili uczyć się języków. Widzimy tutaj czytankę po angielsku, niemiecku i francusku.
A ci obecni rozbijają się jak paniska koparkami. Trwają prace wyburzeniowe. Jak dowiedzieliśmy się na dołku na terenie cukrowni ma powstać Park Przemysłowy - powierzchnia o charakterze magazynowo - produkcyjno - biurowym. Ma to przyciągnąć firmy z Mazowsza i zachęcić do prowadzenia działalności na terenie Sokołowa Podlaskiego.
Prace miały zostać zakończone do końca roku 2013, a burmistrz już sobie wpisał to w papiery jako sukces. Wiadomo jednak, że wszystko się przedłuży. No cóż, mogli zrobić lofty, potrwałoby jeszcze dłużej.
A ciecie ogrodnika, wyburzają a zwiedzić nie dają.
Ładne te zielone. Grasz w zielone ? Gram. Masz łomik ? Mam.
Odwiedzimy pomieszczenia biurowe. Zdarzało się zwiedzać lepiej zachowane, ale nie będziemy grymasić. Można zaparzyć sobie herbatę.
Albo uprasować szarawary.
Wybieranie impulsowe już chyba tylko na starych centralach, w zakładach pracy.
O !
Cycków nie było :) Chyba wszystkie były akurat na Woodstocku.
W tym kompociku wytworzyły się cukry proste i nie tylko.
Nasz ekspert, dr lab. anal. Przypalejew potwierdza organoleptycznie, że mikstura jest smakowa.
Fabryka posiadała jak widać własną poradnię diabetologiczną.
Buszowanie po piętrach.
A na piętrach znaleźć można rozmaite rzeczy.
Pisaliśmy już, że nie lubimy czytać.
Mikstura delikatnie wodzi za nos ...
oczarowuje podniebienie lekkim migdałowym posmakiem ...
przenosi w inny wymiar ...
i rzuca na kolana.
Widać, że tutaj ciecie dorwali kogoś po raz trzeci.
Pyta cieć ciecia, która godzina ? Ciecia.
Ostatnie piętro. W międzyczasie narobiliśmy trochę przypału i zmuszeni byliśmy do opuszczenia lokalu. Tak, wiemy, nie pokazaliśmy wszystkiego. Budynek okazał się być tak wielki, że w jednym odcinku nie zdołaliśmy go zmieścić. Dalsza część relacji, z najbardziej smakowymi zakamarkami cukrowni wkrótce.
Opuszczamy teren pospiesznie, wspominając stare exploratorskie przysłowie : "Przy trzecim złapaniu cieć nie używa wazeliny". A na koniec jeszcze krótki filmik. Pod filmikiem nasze swobodne tłumaczenie podkładu muzycznego. Nie pamiętamy za wiele z lekcji francuskiego, ale ten kawałek ma wiele wspólnego z urban exploration :)



Hej, jakiś głos przygaduje mi do ucha,
Kiedy (uciekając przed cieciem) biegniemy w górę schodami.
Nogi już jak z waty, a oczy zbłąkane.
Węszę, słucham, podążam za głosem,
No chodź ! Wymieńmy noce na noce!
W końcu świt rozwikłał wszystko. (...)
I kiedy coś odchodzi
Miejsce wypełnione jest nieobecnością,
Więc nieobecność nie jest pustką
Tylko czymś co jest.

2 komentarze:

  1. Odejmuję od 1976 to 1943 i nijak mi nic zbliżonego do 130 nie wychodzi, może wtedy obchodzono tylko trzydziestolecie? Ale jak za Gierka obchodzić rocznicę fabryki zbudowanej za Niemca więc pewnie rękami robotników organizacji Todta ;-)
    A poważnie to Ludwik Hirschmann to mi na oko wygląda na syna tego Augusta od Fabryki Płodów Chemicznych na Targówku i paru innych spokrewnionych zakładów przemysłowych Warszawy, niestety już nieistniejących.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejne przypałowe miejsce, zazdroszczę. Jak będziecie w Małopolsce to dajcie znać, dołączę się gościnnie :)

    OdpowiedzUsuń