wtorek, 17 maja 2016

DROGA POŻAROWA

Są miejsca na próchniaczej mapie Warszawy, które zaznaczone są na czerwono. Ulica Łucka przepoczwarza się w szybkim tempie. Nowe, czego nie może zabrać mieczem, to zabiera ogniem. Tak zwane samozapłony są ostatnio na topie. Wiadomości szybko się roznoszą. Za każdym następnym pożarem zbiera się tłum gapiów i ludzi robiących zdjęcia. Stołeczny konserwator kipi ze złości : tak, teraz to wszyscy przychodzą się ogrzać, ale podpalić to nie było komu ...
Kiedy akurat tu się nie pali, zrobiono specjalną sztuczną łunę imitującą pożar. Dla turystów. 
Podobno obiekt miał być objęty specjalną kuratelą tajnych służb, ale jedyne służby które kręcą się tu po nocy to służby oczyszczania miasta. 
Brakuje tylko straganów z gadżetami. Koktajle Mołotowa za 30 zł, mini miotacze ognia po 50, pakowane w paczkach po pięć ...
Ale gdzieś tych ludzi zasiedlić trzeba. Czemu tu się dziwić. Trzeba być rekinem, jeśli nie chcesz, by zjadły Cię inne rekiny :) Za plecami przewalały się hordy kibiców "Legiuni". Pewnie byli zbyt zajęci demolowaniem zaparkowanych samochodów, żeby podpalić Łucką. A mieliby przyzwoitą pochodnię, żeby uczcić zwycięstwo. I do tego nazwa ulicy zobowiązuje ... Ale nie podpalili i przepadło :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz