wtorek, 4 kwietnia 2017

TAMKA 38

Dawno temu w Warszawie, żył sobie wąsaty jegomość imieniem Andrzej. Był cieciem i cieciował w jednym z biurowczyków w Śródmieściu. Był bardzo ubogi i żył tylko z tego, co udało mu się wyszabrować w nocy w obiekcie. Wieczorami często przesiadywał w Naczelnej Radzie i słuchał opowieści innych cieciów z wypiekami na twarzy. Nieraz wyobrażał sobie, że jest cieciem na dużych wyburzeniach i może bezkarnie wynosić kaloryfery i miedziuszkę.
Pewnego wieczoru usłyszał cichą rozmowę cieciów w kiblu. Była tak cicha, że słychać było tylko szelest ich wąsów.
- Podobno na Tamce, na dachu Tamexu, można spotkać Miedzianą Kaczkę - tajemniczym szeptem mówił cieć Janusz.
- Słyszałem, że to piękny ptak, ale też bardzo ciężki i trudny do wyniesienia - dodał cieć Bartłomiej.
- Dlaczego trudny? Jak kaczka może być trudna do wyniesienia? - pytali inni. Przecież zrzuci się z drugiego i rozpadnie się w kawałki. Wtedy łatwiej załadować na taczkę.
- Wynosząc kaczkę można zostać złapanym przez szefa, kiedy wracając z siłki o 5 rano wpadnie z nieoczekiwaną inspekcją na obiekt. Podobno jednego Ukraińca na budowie tak jeb..ł, że tamten zatrzymał się na ogrodzeniu pięć metrów dalej. Mówią, że wielu już próbowało i słuch o nich zaginął - odezwał się znowu cieć Janusz. Pewnie zostali zesłani na cieciostwo do Europolgazu.
- A jeśli ktoś wyniesie kaczkę i dostarczy do skupu miedziuszki ? - zapytał młody Staś, syn jednego z cieciów. Miał 5 lat i wąsy od ucha do ucha.
- Wtedy kaczka uczyni go bogatym na zawsze. Nie będzie musiał więcej szabrować.
Andrzej słysząc te słowa natychmiast wybiegł z Naczelnej Rady Cieciów i skierował się wprost na Tamkę. Szybko dotarł do obiektu i bez trudu odnalazł wejście na dach. Na górze panowały przypały, bo pełno konfidentów w oknach. Cieć długo krążył po daszku, najpierw w poszukiwaniu kaczki, a potem szukając odpowiedniego wora. Do tego nie byłby sobą, gdyby nie wysikał się z dachu i nie zrobił sobie selfie z kija, stojąc z wypiętą dupą na maszcie do przekaźników. I właśnie wtedy znalazł się w wielkiej kanciapie o wysokim sklepieniu, z której dosłownie wylewały się miedziane kable do przekaźników. Prawie całą kanciapę wypełniała sterta delikatnego szaberku, po którym pływała Miedziana Kaczka.
- Witaj, Andrzeju, jak ci na imię? - powiedziała ludzkim głosem. - Odnalazłeś mnie, więc zasłużyłeś na nagrodę. Uczynię cię bogatym. Doturlaj mnie do drugiego piętra, zrzuć i załaduj na taczkę i potem zawieź na skup miedziuszki. Kup sobie co tylko zechcesz, ale pamiętaj, że musisz wydać wszystko w ciągu jednego dnia. I nie wolno ci się dzielić z innymi szabrownikami. Jeżeli nie spełnisz tych warunków, na zawsze pozostaniesz cieciem w Europolgazie.
Andrzej chwycił nożyk do skórowania kabli z miedziuszką, parę wprawnych ruchów i szaber znajdował się już na taczce. Ruszył ku punktowi skupu. Tym razem nawet schody z dziesiątego wydawały mu się niższe.
Zostawmy na razie Andrzeja i skupmy się na dzisiejszym obiekcie. No, może nie na tym. To co widzimy to pomnik na cześć ciecia Andrzeja. Jako jedyny zdołał wynieść z obiektu tyle ile ważył. A co się tyczy biurowczyka, to pogłoski o jego wyburzeniu słychać było już od dawna, dlatego i my śledzimy go od dawna. Szczerze mówiąc, chyba nigdy niczego nie sprawdzaliśmy tyle razy. Tzn już dawno mogliśmy wejść, ale jak to mówią : jeśli wybijasz szyby, to nie jesteś prawdziwym eksploratorem. Hasło "Urbex to nie wandalizm" wisi dumnie w sali senatu Naczelnej Rady Cieciów. Niżej wisi drugie, mniejszymi literami : "Nie podawaj lokalizacji, zanim nie wyniesiesz całej miedziuszki. Kto nie ma miedzi, ten w Europolgazie siedzi".
Obiekcik stał pusty już od dawna, jednak cieć Andrzej bronił go dzielnie. O równej godzinie wychodził na obchód. Nawet mysz się nie prześlizgnęła. Aby dostać się na upragniony dach i sprawdzić wiarygodność legendy, musieliśmy sporo się nakombinować. Okolica jest nieciekawa. Pełno kamer i dziwni mieszkańcy. Jednym przeszkadza samo parkowanie pod budynkiem, inni czepiają się gdy siedzi się na klatce. "Tylko nie palcie papierosów, pan Darek tego nie lubi". Jednak którędyś musieliśmy wejść.
Tak czy inaczej, było to jedno z fajniejszych wejść, jakie mieliśmy przyjemność zaliczyć ostatnimi czasy. Choćby dlatego było warto. A czy znajdziemy Miedzianą Kaczkę to się okaże.
Zanim powstała Naczelna Rada Cieciów, cieciowie padali ofiarą wyzysku klasowego, pracując za 4 zł brutto. Przed wojną była to chyba inna waluta, ale przelicznik był mniej więcej ten sam. Do obrony ich interesów powołano Powszechną Izbę Cieciów, która zapewniła wszystkim cieciom kufajki, aby ich interesy nie zmarzły. Niestety część kufajek była za krótka. Aby odwrócić uwagę i dla zamydlenia oczu, Izba Cieciów wymyśliła legendę o Miedzianej Kaczce. Jednak w pierwotnej wersji ptak miał znajdować się w podziemiach próchniaka widzianego na powyższej focie.
Po zmianie ustrojowej, powstała Naczelna Rada Cieciów, a wraz z nią zmieniono nieco treść legendy.
Warszawa właśnie budziła się do życia. Powoli otwierano skupy miedziuchy i cieciowie ruszali z nocnej zmiany.
"Nareszcie jestem bogaty!" myślał Andrzej, idąc dziarskim krokiem w kierunku rynku. Najpierw kupił wszystkie najtańsze alkohole, na jakie kiedykolwiek miał ochotę. Potem udał się do Cieć - shopu i ubrał się w najdroższą kufajkę ozdobioną szlachetnymi kamieniami i złotem, a także w pantalony z najszlachetniejszego drelichu. Następnie poszedł do najdroższej kosmetyczki i zamówił u niej najdroższą pielęgnację wąsów i mikrodermabrazję dolnej partii pleców. Wielu cieciów próbowało mu się przypodobać, licząc na jakiś podział szabru. Jednak Andrzej nikomu nie dał ani grosza.
Zapadł wieczór, a w zasobniku na szaber ciecia była jeszcze połowa zysku ze sprzedaży miedziuchy. Sklepy powoli zamykano, a na jedzenie i najtańszy alkohol Andrzej już nie mógł patrzeć. Zastanawiał się, na co jeszcze może wydać pieniądze, gdy tuż obok siebie usłyszał cichy głos:
- Szlachetny panie, wspomóż starego ciecia. Na dołku zabrali mi cały szaber.
Rozejrzał się i w cieniu bramy dostrzegł skuloną postać starszego mężczyzny. Łachmany, w które był odziany, z pewnością były kiedyś piękną kufajką. Andrzej sięgnął do kieszeni i wyjął garść dukatów. W chwili, gdy wręczył je cieciowi, tuż obok rozbłysło jasne światło i pojawiła się księżniczka, zaklęta dotąd w Miedzianą Kaczkę.
- Nie spełniłeś moich warunków!  Zawsze będziesz biednym cieciem! - krzyknęła, po czym rozpłynęła się w powietrzu.
Andrzej spojrzał na zadowolonego staruszka, który żwawszym krokiem oddalał się w kierunki Starego Miasta.
- I dobrze - powiedział na głos. - Szabrowanie daje szczęście, ale jeszcze większe szczęście daje dzielenie się szabrem. Nie mógłbym tak żyć, bo nigdy nie byłbym naprawdę szczęśliwy.
Biurowczyk Tamex nadal stoi na warszawskiej Tamce. O Miedzianej Kaczce zaś nikt więcej nie słyszał, a dziś przypomina o niej jedynie pomnik na placu przed obiektem.
Tzn. biurowczyk chyba jeszcze stoi ...wkrótce w jego miejsce ma powstać motel.
Kaczki nie ma, ale z dachu rozpościerają się piękne widoki.
Przed wojną stała tu kamienica, należąca do fabryki Gerlacha, mieszczącej się obok pod numerem 40.
Szabrownictwo wśród cieciów jest powszechnie znanym zjawiskiem, jednak Naczelna Rada stanowczo zaprzecza istnieniu tego problemu. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, tantiemy z obrotu miedziuszką idą na cele statutowe, a jeśli już pojawią się jakieś foty w necie, to przyłapany cieć zostaje przeniesiony po cichu na inny obiekt, lub w najgorszym razie zesłany na cieciostwo do Europolgazu.

8 komentarzy:

  1. Wszystko okej, ale po co ten tyłek haha :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Baśń o miedzianej kaczce :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. a ten zadek to chyba tak w ramach rekompensaty za brak fotek z boberkami :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Raczej w ramach nie pokazywania twarzy, żeby uniknąć rozpoznania ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pod ulicą Tadeusza Bora-Komorowskiego jest kanał 2,50 metra.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pod Chodecką burzowiec 1,60x2,00 metra.

    OdpowiedzUsuń