środa, 12 lipca 2017

GORZELNIA AROMA


Z czym kojarzy się Białołęka ? Z ogrodzonymi osiedlami, pozbawionymi miejsc parkingowych ?, z bezduszną sypialnią, gdzie w niedzielne wieczory turkoczące walizki kończą bieg ?. Z aresztem ? A może z opuszczonymi miejscami i perełkami industrialnej architektury ? To ostatnie jak najbardziej tak.

Wśród gąszczu nowych osiedli, obok ogrodzeń budowlanych, stoi schowany w zaroślach taki budynek. Nie widać go z żadnej drogi. Żeby go zobaczyć, trzeba wybrać się na spacer.

Zostawiamy osiedla i budowy z tyłu i przechodzimy na drugą stronę lustra. A tutaj Białołęka jest zupełnie inna. Zielono-ceglana, bajkowa, skąpana w promieniach słonecznych i kusząca tajemniczymi zapachami.
Jednym z osiedli na Białołęce jest Henryków. Nazwa ta pochodzi od imienia żydowskiego przedsiębiorcy : Henryka Bienenthala, który na początku XX wieku założył tu fabrykę. I o niej właśnie będziemy dziś mówić.
Za dużo mówić też nie można, ponieważ na terenie spotkać możemy różnych osobników, którym nasza obecność nie przypadłaby do gustu. Możemy natknąć się na Ciecia Kier, bardzo aroganckiego osobnika, a Cieć z Cheshire może zjawić się w każdej chwili, ponieważ posiada zdolność teleportacji.
Znalezienie wejścia wcale nie jest łatwe.
Budynek był doskonale zabezpieczony. Może to i dobrze, bo zaraz by przyszły jakieś łobuzy i narobiły bałaganu.
Jako wyznający zasady "Urbex to nie wandalizm" możemy wejść jedynie tak, aby pozostawić wszystko nietkniętym. Możemy również zabierać jedynie zdjęcia. Branie na pamiątkę takich jak te zbiorników nie wchodzi w grę.
Może tędy się uda.
Niestety winda nie chciała ruszyć.
Jednak człowiek nie jest taki, żeby nie wszedł.
Wróćmy do Białołęki, na którą mamy teraz nieco lepszy widok. Dzielnica ta posiada bardzo bogatą tradycję przemysłową. Niegdyś była wsią, która dzięki lokalnym przedsiębiorcom bardzo szybko się rozwijała. Pierwszy zakład powstał tu już w roku 1826. Była to fabryka octu Ludwika Hirschmanna. Działała bardzo prężnie aż do roku 1897, wytwarzając 2/3 octu dla całego kraju. Obecnie mieści się tam Polfa. Niestety zakład jeszcze działa, dlatego nie mogliśmy go zwiedzić :)
Białołęka była rozwiniętym obszarem rolniczym, co sprzyjało powstawaniu zakładów produkcyjnych.
I tak oto powstał nasz dzisiejszy obiekcik, do którego w końcu udało się wejść.
Zakurzone bańki dawno nie widziały człowieka. W powietrzu unosi się przyjemny zapach perfum.
Gorzelnia drożdżowa Henryka Bienenthala powstała w latach 1902-1904. Za jej sprawą Białołęka zaczęła się bardzo szybko rozwijać i przekształcać. W owym czasie Henryków stał się największym siedliskiem ludności w okolicy. Zapotrzebowanie na produkty zbożowe znacznie wzrosło. Jako że na Mazowszu nie było podobnego zakładu, można powiedzieć, że jego powstanie przyczyniło się do rozwoju całego regionu. Inwestycja w dużej mierze możliwa była za sprawą kolejki wąskotorowej Warszawa - Jabłonna. 
Budynki fabryczne rozmieszczone zostały za pomocą schematu rozmieszczenia budynków na folwarku.
Inwestycja była pełna rozmachu. Od samego początku fabryka posiadała prąd. Sprowadzono też do niej najnowocześniejsze maszyny. Dzięki temu przez wiele lat nie musiała być modernizowana. Nie odstawała od gorzelni europejskich, a w latach dwudziestych była jednym z największych zakładów produkcyjnych w kraju.
Jej znaczenie zmalało w połowie lat 30tych, kiedy powstała ulica Modlińska i zrezygnowano z kolejki wąskotorowej i bocznicy odchodzącej do fabryki. W czasie II wojny, dużo sprzętu włącznie z napędami zostało wyszabrowane przez Niemców.
Po wojnie nie wznowiono produkcji. Zachowane w bardzo dobrym stanie budynki przekazano Ministerstwu Przemysłu Rolno - Spożywczego, które rozpoczęło tu budowę eksperymentalnego przedsiębiorstwa, mającego produkować aromaty na potrzeby chemii gospodarczej. W roku 1955 Warszawska Fabryka Syntetyków Zapachowych, później przekształcona w Pollenę Aromę rozpoczęła produkcję.
Z planów przebudowy budynków fabrycznych nic nie wyszło, dzięki czemu budynki gorzelni zachowały się w niemal niezmienionym stanie.
Jednak wyposażenie które widzimy, pochodzi raczej z czasów Polleny, aniżeli gorzelni. Chociaż kto wie.
Czy jest to kocioł to produkcji wódki, czy perfum ...
Któż to wie. A że jedno i drugie ma procenty ...
trzeba zatem sprawdzić na własnej skórze. A nuż coś zostało :)
Budynek gorzelni drożdżowej na Białołęce jest jednym z najlepiej zachowanych zakładów przemysłowych z przełomu XIX i XX wieku. Konkurencyjna drożdżownia przy ulicy Przyokopowej została zniszczona podczas Powstania Warszawskiego.
Zwiedzamy główny budynek produkcyjny. Zbudowany z mocno wypalanej cegły, pierwotnie pięciokondygnacyjny, po II wojnie został nadbudowany o kolejną kondygnację. 
Oprócz niego, na terenie fabryki zachowało się od samego początku jeszcze kilka innych budynków.
Nagadaliśmy się już wystarczająco. Szczegółowych informacji na temat gorzelni możecie poszukać tu.
A tymczasem zagłębiamy się w świat przedziwnych urządzeń,
przedziwnego szkła ...
i przedziwnych żubrów, żeby nie było :)
To wygląda na aparaturę do destylacji.
Tak czy inaczej zachowało się sporo aparatury.
To są ewidentnie gąsiory na zacier :)
Nad Białołęką zachodzi słońce, ale nie mamy ochoty jeszcze wychodzić.
I teraz tak. Jak mówiliśmy, jest to jeden z najlepiej zachowanych zakładów przemysłowych z przełomu XIX I XX wieku. Może i tak było. Nasze zdjęcia pochodzą sprzed kilku lat. Obecna fejsbukowa tendencja, to wstawianie zdjęć od razu po ich zrobieniu, żeby być pierwszym, żeby mieć więcej polubień. Dla dobra obiektu, postanowiliśmy zdjęć nie publikować.
Jednak w końcu kraina po drugiej stronie lustra została odkryta i zdjęcia zaczęły pojawiać się w internecie. Kolejna tendencja jest taka, że jeśli ktoś opublikuje zdjęcia, to zaraz inni też publikują, a po weekendzie zdjęcia są już u wszystkich.
Kolejne zdjęcia ukazywały postępującą dewastację obiektu. Szkieł było coraz mniej, a te które zostały były potłuczone. To samo z oknami. Magiczne lustro również się stłukło.
Jednak weekendowe wycieczki to nie jedyne, co zagraża obiektowi. Na terenie rozpoczęły się wyburzenia. Wszystkie nowsze budynki zostały zrównane z ziemią. Budynek produkcyjny jeszcze niedawno stał, jednak został całkowicie wyczyszczony. Miejmy nadzieję, że pozostanie.
Kolejny obiekt znika z mapy Warszawy, ale tego wyjątkowo szkoda. Białołęka zmieniła swój charakter. Nie jest już przemysłowa. Zasiedlili ją nowi mieszkańcy, którzy tworzą od podstaw nową tradycję dzielnicy.
Najpierw gorzelnia, potem Pollena, a teraz sypialnia. Tajemniczy obiekt z drugiej strony lustra został wchłonięty.
Uzupełnienie. Willa fabrykancka na terenie zakładu.
A to próchniak mieszkalny. Do niedawna jeszcze mieszkali w nim jacyś ludzie.

6 komentarzy:

  1. W pierwszej chwili myślałem że to kolejny odcinek z gazowni na Woli:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie kiedy spojrzy się kątem oka to są pewne podobieństwa :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo ! Twoje też mi się podobają, o czym już wspominałem :)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak się kręciłem tam ponad miesiąc temu to jeszcze gorzelnia stała. Miejmy nadzieję że developer zostawi ja w spokoju.

    OdpowiedzUsuń