wtorek, 12 września 2017

SZEŚĆ NA DZIEWIĘĆ

Pozostajemy jeszcze na prawym brzegu Wisły. Tutaj burzy się wcale nie mniej, niż na lewym. Tym razem odwiedzamy stary przemysłowy Grochów, witający nas uroczymi świetlikami. Przypomniały nam się czasy, kiedy buszowaliśmy po Domu Słowa Polskiego.
Skojarzenia okazały się być trafne. Nasz dzisiejszy obiekt również był drukarnią. Nie mogliśmy odmówić sobie przyjemności ze zwiedzenia.
Zieleń okalająca stare fabryczne budynki z jasnej cegły sprawiała, że chciało się tam spacerować.
Nie mogliśmy jednak cieszyć się spacerem zbyt długo, ponieważ cieć raczej nie podzielałby naszego entuzjazmu. Tutejszy cieć ma instynkt łowcy, robi polowania na zabłąkanych turystów. Dla bezpieczeństwa trzeba było jak najprędzej zniknąć w budynku.
Ta część Grochowa była zawsze fabryczna. Przed wojną działały tu Państwowe Zakłady Inżynierii, jednak zostały całkowicie zniszczone w roku 1944.
Kilka lat po wojnie wzniesiono w ich miejscu nowoczesne zakłady poligraficzne im. Rewolucji Październikowej.
Główne budynki drukarni w czasach obecnych zostały zaadaptowane na cele kulturalne i gastronomiczne. Nasz, jako że stoi trochę na uboczu, ostał się w urbexie.
Po przekształceniu drukarni, w naszym obiekcie działały rozmaite mniejsze lub większe firmy. Mieścił się tu m.in. zakład naprawczy obrabiarek, korporacja taksówkowa, a także drukarnia prywatna. 
Jednak chyba od dawna nie użytkował tego nikt.
Okrągłe świetliki są najciekawsze w całym zakładzie, chociaż mamy jeszcze nadzieję na znalezienie czegoś ciekawego pod ziemią.
Cieć na obiekcie to nie byle jaki wąsaty jegomość. Widać, że jest z technologią mocno do przodu. 
Kiedy wymienia telefon, poprzedni model znosi do piwnicy.
Pakamera zachowała się w doskonałym stanie. 
W kolejnym pomieszczeniu widzimy anteny do kontrolowania umysłów. Są niewielkie, miały zasięg dzielnicowy.
Niestety nie zachowało się wiele wyposażenia, świadczącego o pierwotnej funkcji budynku. To co jest to raczej pozostałości po firmach, które w późniejszym czasie wynajmowały tu powierzchnię.  
Obiekty powstałe niedługo po wojnie zazwyczaj wyposażone były w schrony, na wypadek wojny atomowej. Nie inaczej było i tu.
Wychodzimy na powierzchnię. 
Hale zakładu wyposażone były w duże świetliki w dachu. Zapewniały one dostęp światła, przy oszczędności energii elektrycznej.
Jesteśmy blisko ciecia, ale może uda się dostać do środka. 
Jak widać, rozwiązanie ze świetlikami jest bardzo skuteczne
Niestety jesteśmy zmuszeni pożegnać się z kolejnym przyjemnym zakładem. Wobec nieuchronnej łychy koparki każdy obiekt jest równy ...
I tak Grochów traci swój przemysłowy charakter. Powoli zmienia się on na biurowo - sypialny. Zresztą podobnie jak w innych dzielnicach. 
Taka jest kolej rzeczy. Nie ma co wzdychać. Za chwilę ta kupka gruzu przeistoczy się w pięknego motyla ;) Tylko nie każdy lubi motyle. Do zobaczenia. 

3 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy blog :) czekam na kolejne wpisy

    OdpowiedzUsuń
  2. Drukarnia www.ccsdruk.pl oferuje wiele interesujących usług. Gorąco polecam.

    OdpowiedzUsuń