sobota, 27 stycznia 2018

WITAMY W OKOLICY

Miało nie być już wyburzeń (chyba tak ostatnio zaczyna się każdy nasz wpis), ale czasem tak trzeba, żeby pokazać jak szybko płynie teraz czas. No i żeby pamiętać.
Ostatnio uwagę naszą odwróciły dzielnice centralne. Tam czas płynie bardzo szybko. Czasem wystarczy chwila i już nie wiemy gdzie jesteśmy. Jednak w innych miejscach w Warszawie czas również nie stoi w miejscu.
Cofnijmy się do drugiej połowy lat 50tych. Pośród oddalonych od cywilizacji dzikich pól, wyrasta osiedle Bielany II. Trzypiętrowe bloki z szarej cegły były proste, ale zaprojektowane w sposób bardzo przemyślany. Przestrzeni do życia było sporo. Budynki oddalone były od siebie w pewnych odstępach, a na osiedlu znalazło się miejsce na skwerki, ławki i place zabaw.
Oprócz tego znajdowały się tu również wolnostojące punkty usługowe, a nawet zakłady przemysłowe.
Przy skrzyżowaniu ulic Żeromskiego i Perzyńskiego (o ile tak się jeszcze nazywają) znajdowały się takie punkty. Przez długie lata mieściły się tu m.in. poczta, zakład fotograficzny, krawiec, sklep papierniczy i tapicer.
Bielany nie posiadają zbyt bogatej przeszłości przemysłowej, jednak nie można powiedzieć, że przemysł tu nie istniał. Za tymi pawilonami mieścił się zakład naprawczy silników elektrycznych "Elektromoc".
Budynek widoczny po lewej to dawna włókiennicza spółdzielnia pracy "Żoliborzanka" - Bielany zostały wyodrębnione z Żoliborza dopiero w 1994 roku. Pod tabliczką z numerem ulicy wisiał automat telefoniczny. Został po nim ślad. Kiedyś nie każdy mógł pozwolić sobie na komórkę.
Budynek Elektromocy od strony północnej (a może południowej :) kompletnie się na tym nie znamy, ale fajnie brzmi kiedy się poda kierunek :) ). Charakterystyczna szara cegła doskonale korespondowała z budynkami mieszkalnymi. Tego dołu z lewej nie było. Jeszcze do niedawna rosły tu drzewa. Wycięto je pospiesznie, aby poszerzyć plac pod nową inwestycję. Mieszkańcy sąsiedniego bloku dowiedzieli się w ostatniej chwili.
Nie każdy pamięta lata 50te. Zdjęć wtedy za dużo też się nie robiło. Prędzej jakieś portrety, czy ewentualnie żubry. Na budynki szkoda było kliszy. Czasem jakiś się załapał w tle, ale był rozmyty. Bo używało się konkretnych jasnych szkieł, nie to co teraz :) Przez kolejne lata niewiele się w sumie zmieniało.
W dzieciństwie czas płynie wolniej. Przyspiesza dopiero kiedy zaczynasz się starzeć. Dzieciństwo kojarzy się z wiosną, kolorami i blokami z szarej cegły. W czasach dzieciństwa istniała wiosna. Pory roku różniły się od siebie i wszystko było na swoim miejscu.
Nie robiło się zdjęć. Żyło się. A to co było, pozostało tam gdzie towarzysz Lenin - w naszych sercach. W tym sklepie można było kupić farby i plastelinę, bez konieczności jechania do galerii. Nie było ich, bo nie było takiej potrzeby.
Wszystko co potrzebne było na miejscu. Aby powrócić do tego abstrakcyjnego świata wystarczy zamknąć oczy. Ale czas biegnie coraz szybciej i jest to coraz trudniejsze.
W drodze na "Serek" po buty do "Kopciuszka" przechodzimy pod długim budynkiem z szarej cegły. Ozdabiał go neon z napisem "Żoliborzanka". Przez okna widać było panie w fartuchach, siedzące przy maszynach do szycia.
Kiedy potrzeba wyruszyć za miasto, czekamy na dworcu PKS Marymont. Dzieci zazwyczaj szybko się nudzą i trudno im usiedzieć w miejscu. Niektóre szczególnie. W końcu nadchodzi ten moment, kiedy trzeszczący PKS wjeżdża i zakręca na okrągłym dworcowym placu. Można jechać na upragnioną wycieczkę.
To był mały dworzec, jego budynku nie ma na żadnym zdjęciu, a pamięć im starsza tym bardziej owiana jest mgłą. Na jego miejscu powstał wspaniały apartamentowiec : Getto 1 - nowa wizytówka dzielnicy.
Pod pewnymi względami można powiedzieć, że to również jest dworzec. Wyjazdy weekendowe z miasta mają się tam dużo lepiej niż kiedyś. A o pawilonach na bielańskim serku niestety także będziemy zmuszeni napisać niebawem.
Ale dosyć tych sentymentów. Miasto się zmienia. Powróćmy do naszego dzisiejszego próchniaczka.
Przez jakiś czas hale Elektromocy stały opuszczone. Zwiedzaliśmy je kiedyś. Tu jest link dla przypomnienia.
Kilka lat temu obiekt został zrewitalizowany. W starych pomieszczeniach po remoncie powstała "Spółdzielnia kultury Elektromoc". Miejsce tętniło życiem.
Działały tu : studio kulinarne, szkoła dla DJów, rowerowy kawiarnio-warsztat, sklep z rzemieślniczymi piwami oraz crossfit "Elektromoc", który przyciągał brodaczy z całej okolicy i nie tylko.
Jednak niedawno na obiekcie zawisły bannery dewelopera, co zwiastowało rychłą rozbiórkę.
Trzeba było schować sentymenty do kieszeni i przystąpić do normalnych czynności.
Cieć był stary, ledwo chodził. Aby nakłonić go do wyjścia z budy, stymulowali go elektrowstrząsami.
To nawet lepiej, że nie przeszkadzał.
Zima to dobry czas na wyburzenia. Mniej się kurzy. Wiosną obiekt przeistoczy się w pięknego motyla. Chociaż nie za bardzo mamy teraz zimy ani wiosny. Pogoda jakaś taka spi..działa.
Według dewelopera jest to projekt rewitalizacyjny, a nowy kameralny budynek będzie nawiązywał klimatem do okolicy. Pewnie tak będzie.
Ostatni rzut okiem na Elektromoc. Śpij słodko aniołku. Idziemy dalej.
Dzień później już go nie było.
Aby móc lepiej się temu przyjrzeć trzeba było wejść do Żoliborzanki.
Ciężko powiedzieć, czy te kolorowe luxfery są oryginalne. Pamięć jest już nie ta.
Jakoś pod koniec lat 90-tych budynek przeszedł gruntowny remont. Wygląd zewnętrzny nieco się zmienił.
Przez długi czas swoją siedzibę miała tu duża firma chemiczna, a następnie wysyłkowa.
Stare i nowe.
Ciekawe jaki los czeka ten budynek? Tzn ile czasu mu zostało :) Obecnie mieści się tu centrum pomocy rodzinie. Przecież rodzinie można pomagać gdzie indziej, a kolejny kameralny apartamentowiec będzie bardziej nawiązywał do klimatu poprzedniego apartamentowca. Po lewej widać wspaniały apartamentowiec typu plomba. Kiedyś było tam podwórko. Jeśli dobrze zamknąć oczy można poczuć smak pierwszego piwa kupionego w mleczaku na wagarach. Kiedyś sprzedawali nieletnim :)
Powróćmy jeszcze na chwilę i uczcijmy próchniaka minutą ciszy :)
Tak. Był tu jeszcze grzybek :)
Wyglądał jak wyglądał ale można było schronić się przed deszczem :)
Pora kończyć. Kto będzie żałował takiego próchniaka. Może tylko ten, kto na tym murku stawiał swoje pierwsze kroki. I nadal przechodząc tędy wchodził z sentymentu, ale teraz mu go zagrodzili. Ten, kto belami po materiale toczył pierwsze wojny pod śmietnikiem Żoliborzanki, albo ten, kogo dziecko stawiało tu też swoje pierwsze kroki. Ale ono nie będzie tego pamiętać. Na murku postawili dziwne doniczki, w których nigdy nie rosły kwiaty. Ozdobiły je za to puste flaszki po małpach z nocnego, który kiedyś był kwiaciarnią. Nowe pokolenie miało gorzej chodzić po murku.
Murek być może zostanie i stanie się symbolicznym murem bielańskiego getta, które rośnie na naszych oczach. Chociaż murek nie jest zabytkiem to może i go zburzą. Bo każdy metr powierzchni jest cenny.
Dzisiejszy odcinek sponsorowała firma Volvo. Obiecujemy, że nie będzie już więcej wyburzeń. Przynajmniej do następnego odcinka :) Do zobaczenia.

4 komentarze:

  1. Ooo, moja okolica. I widzę dojście do pewnego starego kesza (którego już nie ma). Kawałek historii, która zawsze pozostanie w mej pamięci, jeszcze ze starą, oryginalną fasadą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kesza trzeba była zarchiwizować :( Dziękuję wszystkim za jego podjęcie.

      Usuń
  2. Super wpis! Widzę to z okna i też mi żal Żoliborzanki, która była przecież bardzo ładnie odnowiona!

    OdpowiedzUsuń
  3. Poczty i Żoliborzanki też już nie ma...

    OdpowiedzUsuń