piątek, 11 maja 2018

PRASKA WIOSNA 5 i 1/3

Po czym poznać, że na Pradze nastała wiosna ? Czuć w powietrzu zapach spalonych kamienic. Praskie próchniaki lubią palić się wiosną. Wpływa na to pewnie tropikalny klimat. Takie zjawisko w przyrodzie, nazywa się fachowo wiosennym samozapłonem.
Wokół płonącej kamienicy zgromadziło się mnóstwo ludzi. Pojawił się również konserwator zabytków. W wywiadzie udzielonym dla TVN Szaber powiedział : no tak, teraz to się wszyscy przyszli ogrzać, ale podpalić to nie było komu ...
Ale cofnijmy się kilka miesięcy wstecz. Wtedy jeszcze się nie paliło. Jak już pisaliśmy, zima to sezon na zwiedzanie praskich próchniaków. To w co można wdepnąć zamarza, a i gołębie są mniej ruchliwe. 
Skoro się spaliło, to można pokazać i zdradzić lokalizację :)
Na początek przegląd piwniczny.
Ze znalezionej tu dokumentacji księgowej wynika, że w obiekcie prowadzona była działalność gospodarcza. 
Przed wojną, w parterach wielu kamienic znajdowały się punkty handlowo-usługowe, typu stomatolog, żabka, czy kawiarnia na wynos. Taka tradycja przetrwała do dziś. 
Kiedyś to były dokumenty. Chociaż cyferki są nudne, ale w takim wydaniu czyta się to nawet przyjemnie. 
W przyziemiu kamienicy przy Markowskiej 16 - bo o niej dziś mowa, funkcjonował sklep mięsny.
Widać, że był to sklep z tradycjami. 
Działał aż do roku 2013 i był ponoć znany i lubiany przez okolicznych mieszkańców. 
Nasza kamienica pochodzi z roku 1930. Wybudowana została dla Pauliny Kurnatowskiej. Kim była ta pani nie udało się ustalić. Google podpowiada jedynie, że nazwisko to pochodzi od Kurnatovitz.
W 1945, kamienica przeszła na własność miasto. Od tej chwili zaczęła się stopniowo spróchniaczać, a w roku 2013 była już tak spróchniała, że lokatorzy zostali wysiedleni. 
Podobno odchylenie ścian od pionu wynosiło wtedy 30 cm. Kamienica została zamurowana, a co do dalszych jej losów nie było decyzji. 
Nie wiadomo było, czy ją burzyć czy zmieniać w apartamenty. Jednym z pomysłów było pozostawienie jej w takim stanie, jako lokalnej atrakcji. Krzywy Próchniak na Szmulowiźnie mógłby przyciągnąć turystów. 
Turystów nie przyciągnął. Przyciągnął za to meneli. Pomimo pozornego zabezpieczenia, obiekt popadał w coraz większą ruinę. 
Chodzenie po tym dachu pewnie nie jest najlepszym pomysłem, ale najpierw się wchodzi a potem myśli. 
Część dachu jest nadpalona. Obecny pożar nie był pierwszym. Ostatnio paliło się tu rok temu. 
Jak zwykle wśród syfu i próchna, pojawiają się również gołębie. 
Wśród mieszkań odnajdujemy żeremie menelskie w dobrym stanie zachowania. 
Poszukiwacze złota już tu byli. 
Oprócz sklepu mięsnego w obiekcie działało też studio fotograficzne. W sumie pokrewna branża. Tutaj też zdarzyło się pewnie sfotografować jakąś szynkę :)
120 dni próchniaka :)
Zostały i zdjęcia żubrów. 
Zrobienie zdjęcia zdjęciu cycków bywa trudniejsze, niż zrobienie zdjęcia cycków ;)
Kamienica posiada piękną klatkę schodową, ozdobioną gołębimi odchodami. 
Oprócz sklepu mięsnego i fotografa bobrów, mamy tu jeszcze miłośnika sprzętów multimedialnych różnego rodzaju. 
Niektóre być może są nieco przestarzałe, ale technologia tak szybko idzie do przodu, że ciężko nadążyć. 
Jak to bywa w próchniakach, możemy podziwiać bogactwo pozostawionych różności.
Czasem trafiają się różne ciekawostki. 
Widok na kolejny próchniak. Ten się chyba jeszcze nie palił. Zajmiemy się nim przy okazji. W pierwszej kolejności pokażemy to, co idzie z dymem, ponieważ zaraz może tego nie być. A tymczasem ulatniamy się z prędkością gołębia. 
Do zobaczenia !

1 komentarz: