piątek, 9 grudnia 2016

KOMORA POD STOŁECZNĄ

Mieszkańcy Żoliborza zafrapowani byli jakiś czas temu tajemniczym zapachem, wydobywającym się spod ziemi. Podobno smród najbardziej intensywnie dawał się wyczuć w okolicach skrzyżowania Popiełuszki i Krasińskiego. My smrodu nie czuliśmy, a jedynie podziemną woń, która łechtała nasze nozdrza, niczym wonny amarant a ciągnąc za nos szeptała do ucha : "wejdź".
Postanowiliśmy sprawdzić zatem co w rurach piszczy. Tzn wiemy co piszczy, ale każdy pretekst do zejścia jest dobry. Poza tym piszecie, że dawno nie byliśmy w kanałach :)
Zejście do kanałów suchą nogą stanowi rzadkość. Wygodne schodki prowadzą w dół, a z każdym stopniem wzmaga się delikatny piwniczny zapaszek i przyspiesza bicie serca. 90 lat temu, tymi schodkami schodziły piękne panie w sukniach i wytworni panowie w kapeluszach ...
Kiedy ruch uliczny i monitoring utrudniają wejście, trzeba stać się niewidzialnym. Wbrew pozorom nie jest to takie trudne.
Schodki i korytarz wskazują na to, że była to tzw. komora pokazowa. Mówiliśmy już o nich wielokrotnie. O paniach i panach również. Jednak miejsce to w dokumentacji określane jest tylko jako przelew burzowy. Naszym zdaniem błędnie.
Kunszt i finezja wykonania komory świadczą o tym, że nie pochodzi ona z pierwszych lat działalności Lindleya. Takie wyrafinowanie to domena połowy lat dwudziestych ubiegłego wieku. Pierwsze kanały były bardziej powściągliwe w formie.
Podobno zaczęła się walić. Kilka lat temu przeprowadzono zatem jej remont. Oszpecając ją przy tym straszliwie. Jak widać tylko naziemne zabytki remontuje się zgodnie z zaleceniami konserwatora. Z tym co jest schowane pod ziemią można robić co się chce.
Jeszcze niedawno była tu sama cegła.
Ale żeby zrozumieć jak to wszystko się zaczęło, musimy cofnąć się do roku 1883, kiedy to Lindley stworzył świat.
Na początku był kanał A. (Numeracja kanałów głównych lewobrzeżnej Warszawy oznaczana była literami, prawobrzeżnej cyframi rzymskimi). W bardzo ogólnym skrócie, biegł od stacji filtrów, pod Towarową, Okopową i Młocińską, zakręcał pod dzisiejszym Rondem Radosława, później pod ulicą Stołeczną (obecnie Popiełuszki), następnie wpadał do lasku bielańskiego i na wysokości klasztoru Karmelitów wprost do Wisły.
Z początku ścieki miały rozlewać się dużo wcześniej, na puste wówczas pola pod miastem. Jednak Lindley doprowadził sprawę do końca. Ostatni odcinek kanału A, nazwany został Głównym Kolektorem Bielańskim.
Po pewnym czasie, w związku z rozwojem Warszawy, kolektor A przestał wystarczać. Po I wojnie liczba ludności zaczęła gwałtownie wzrastać. Opracowano tzw. Projekt kanalizacji Wielkiej Warszawy, mający na celu rozbudowę i usprawnienie istniejącej sieci kanalizacyjnej. W ramach tego projektu w latach 1926,7,8 wybudowano biegnący równolegle do kanału A - kanał A2.
Kanały A i A2 biegną równolegle i współpracują ze sobą poprzez wykonane między nimi połączenia.
Nasza komora pochodzi z roku 1927, a widoczny z niej przelew burzowy z kanału A do burzowca Krasińskiego z roku 1932, co rodzi pewne pytania.
Pierwotna kanalizacja Lindleya po I wojnie nie rozwiązywała do końca kwestii rozgraniczenia ścieków z wodami deszczowymi, dlatego w latach dwudziestych postarano się o rozwiązanie tego problemu. Poniżej widzimy fragment kanału A i dobudowaną później tzw "wannę", czyli przelew burzowy do burzowca Krasińskiego.
Wielokrotnie węszyliśmy, chcąc wytropić bieg kanałów A i A2. Jednak nie jest to proste. Jak było naprawdę, tego nikt nie wie. Polegać możemy jedynie na Świętej Księdze i własnej dociekliwości. Jeśli chodzi o to drugie, to pora zejść niżej.
Jest ślisko. Jeden fałszywy ruch i lądujemy w kolektorze.
Wanna w całej okazałości. Tuż za rogiem zaczyna się burzowiec Krasińskiego, biegnący wprost do Wisły. Tzn kiedyś biegł, ale nie uprzedzajmy faktów.
Kiedy Lindley stworzył świat, zobaczył, że to co stworzył było piękne. A żeby inni też mogli zobaczyć, że to piękne, stworzył komory pokazowe. Kiedy powstał kanał A, w tym miejscu prawdopodobnie pasły się krowy, więc nie było komu pokazywać. Komora powstała dopiero później, bo krowy nieświadome ryzyka, mogłyby się potopić. Jednakże komora powstała wcześniej od przelewu burzowego, zatem powinna być nazywana komorą pokazową, a nie przelewową, jak mówią dokumenty z lat 30tych.
Wylot z lewej to kanał A. Ten z prawej to przejście do A2. A może jest zupełnie odwrotnie ... Kto to wie.
Do naszej komory próbowaliśmy dojść już dawno temu. Wówczas wybraliśmy drogę kanałową, rozpoczynając trasę w okolicach Hali Marymonckiej. Nie udało się. Po długiej wędrówce, w trakcie której widzieliśmy co prawda różne cuda, natrafiliśmy na tamę górniczą z worków. Być może trwał akurat remont, a być może szliśmy nie tym co trzeba A.
To pokazuje jak ciężko poruszać się w kanałach. Teksty w rodzaju, że pod Warszawą rozciągają się dziesiątki kilometrów kanałów, którymi można się poruszać pod miastem można włożyć między bajki. Owszem, ciągną się, ale czasem pokonanie kilkuset metrów stanowi problem nie do przejścia. Programy telewizyjne, w których pewien jegomość wchodzi pod eskortą MPWiK do burzowca na starówce, a potem pojawia się w komorze pokazowej na Pradze Północ, mówiąc przy tym : "Ale labirynt, bez mapy bym stąd nie wyszedł, powstańcy to mieli ciężko", wywołują na naszych twarzach uśmiech.
Stojąc w wannie szum z kolektora potęguje się kilkakrotnie. Gdyby w tej chwili rozpętała się burza, nie mielibyśmy szans. Tym bardziej, że burzowiec nie leci już wprost do Wisły. Podczas budowy metra został przecięty pod placem Wilsona i obrębiony syfonem.
Odcinek z placu Wilsona do Wisły liczy 1200m. Jednak tędy możemy dojść tylko do syfonu. Dalsza wędrówka wymaga sprzętu do nurkowania.
Wasze komentarze zachęciły nas. Zaniedbaliśmy ostatnio kanały. Niebawem rozpocznie się sezon i pokażemy same grube, ociekające ekskrementami kolektory. Dopóki jest co pokazywać. Sytuacja wyburzeniowa przebiega tu niestety w podobnym tempie co na górze. Jednak o tym nikt nie wie. Pod ziemią można robić wszystko. Nasze wnuki nie uświadczą cegły. Będą ślizgać się bezdusznymi tubingami.
Dobranoc ;)

4 komentarze:

  1. Świetne nie mogę się doczekać następnych postów , pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak znam życie nikt nie pytał konserwatora. Ten urząd o wszystkim dowiaduje się ostatni. Trochę zazdroszczę wrażeń, niestety mam za wrażliwe nozdrza, by tam łazić. I tu ciekawostka, mój dziadek powstaniec warszawski kanałami się przebijał i przebił, to znaczy udało mu się uciec na "zewnątrz".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od czasów Powstania sytuacja w kanałach się zmieniła. Kiedyś się dało, poza tym filtry nie pracowały. Jeśli pamiętasz coś więcej ze wspomnień dziadka, napisz proszę na prv. Pozdrawiam.

      Usuń