środa, 5 września 2018

OŚRODEK W ŚRODKU LASU

Lato w pełni, dlatego korzystamy z pięknej pogody, po raz kolejny chcąc pokazać, że nie trzeba wcale wyjeżdżać za granicę aby wypocząć w pięknych okolicznościach przyrody. 
Jako cel naszej dzisiejszej wycieczki wybraliśmy piękny ośrodek wczasowy. To lato nas nie oszczędzało, upały dały się we znaki. Ale obiecywali, że do wody nie będzie daleko :)
Zapowiada się dobrze, na pierwszy rzut oka widać dużo atrakcji dla dzieci. 
Ale nie tylko. 
No dobra, trzeba wejść, bo w pełnym słońcu można dostać udaru. 
Czy polecamy czy nie jak zwykle nie możemy powiedzieć :( To nie jest tripadvisor, tylko akcja lokalizacja :)
Zaczynamy od kuchni, a w zasadzie od stołówki, chociaż można odnieść wrażenie, że to basen. 
Pomimo tego, że nasz ośrodek był już nadgryziony nieco zębem czasu, był to bez wątpienia najciekawszy tego typu obiekt, jaki było nam dane odwiedzić. 
Można pokusić się o stwierdzenie, że wyglądał tak, jakby wczasowicze wyszli właśnie na wieczorek zapoznawczy, albo na wybory miss turnusu. 
Sala telewizyjna zapełniała się niegdyś wieczorami po brzegi. 
Telewizor skrzętnie zamknięto w szafce. Jaki to był model na zawsze pozostanie tajemnicą :)
Te wygodne mebelki nazywano chyba uszakami, ale nie znamy się, to nie będziemy się wypowiadać. 
Odwiedzaliśmy różne ośrodki, ale ten zrobił chyba na nas największe wrażenie. 
Nic dziwnego, że taki standard. Gościł się tu nie byle kto :) Na tych meblach odcisnęły swoje półdupki same największe znakomitości polskiego kina :)
Dawne ośrodki budowane były przez zakłady pracy. Kiedy te upadały, ośrodki zmieniały się w kolonie dla rozwydrzonych bachorów. A kiedy i bachory przestały przyjeżdżać, wówczas miejsca takie odwiedzają już tylko ludzie naszego pokroju. 
Ludzie pokroju są różni, ale my kierujemy się zasadami : bierzemy tylko zdjęcia i zostawiamy ślady półdupków :)
Chyba niechcący usiadłem na jakimś nieszczęśniku ...
Jest i kuchnia. Takie miejsca przywodzą zawsze wspomnienia z dzieciństwa. 
I z każdą wyprawą człowiek mądrzejszy :)
Trochę świeci pustkami, trzeba nieco ożywić atmosferę i przywołać ducha tamtej epoki. 
Parę grzybków i ogórek ... może kucharzowi się tak nabrało. 
Na zapleczu poznajemy tajniki przygotowywania zdrowych posiłków. 
A że czasem niechcący dosypie się czegoś innego ... 
Zwiedziliśmy budynek główny. Po okolicy rozsiane są jeszcze urokliwe próchniaczki, w których mieszkali wczasowicze. 
Mieściły się tu również rozmaite kanciapy i pakamery. 
Zmagazynowana tu pościel nie jest do końca wegańska ...
Ten kredensik ostał się na razie. Aż dziw, że nie padł łupem grasującej w okolicy bandy złodziei byfyjów. 
I kolejne budyneczki w których zatrzymał się czas. 
Nam żółtaczka nie grozi, jak jej zapobiegać dowiedzieliśmy się z pokazanych wyżej materiałów edukacyjnych. Najważniejsze, to aby nie mieszać śliny z kałem ... czy coś takiego. 
Niektóre meble, będące w użyciu w poprzedniej epoce, stają się obecnie gratką dla kolekcjonerów. Odciski pewnych półdupków zapewne dodają im jeszcze wartości. Ale my się nie znamy, to się nie wypowiadamy. 
Piosenkę pana Koracza o zdrowiu, bym chciała najbardziej usłyszeć :)
I któż by nie chciał spędzić (upojnej) nocy w takim miejscu ...
Ośrodki o podwyższonym standardzie, takie jak ten, miały stały dostęp do opieki lekarskiej. Na wszelki wypadek, gdyby ktoś spadł po pijaku z wieżyczki ...
Pokoje o nieco niższym standardzie także się tu znajdowały. 
Chociaż tym nie można niczego zarzucić. 
Ośrodek znajduje się w głębi lasu, w zasadzie bardzo trudno do niego trafić. W czasach zimnej wojny miejsca takie były dobrze schowane, aby uniemożliwić ich zbombardowanie. Na wypadek ataku atomowego, siedem pięter pod ziemią znajdował się zapasowy ośrodek, a porozsiewane po terenie kibelki zamieniały się w zapasowe centra łączności typu Rokada. 
Pokoje dla radzieckich szpiegów. 
Na koniec zajrzymy jeszcze do pokoju komendanta melanżu. 
Tutaj przepych dosłownie razi w oczy. 
Najlepsze trunki ...
najlepsze kobiety ... (były, ale uciekły gdy nas zobaczyły).
Ogłoszenia lokalne. 
I kolejny próchniaczek, na terenie występuje ich niezliczona ilość. Nie pokazujemy wszystkich, ponieważ nasz uszkodzony moduł decyzyjny do przebierania zdjęć i tak daje się mocno we znaki. 
Pobyt w ośrodku był udany. Pora wracać do szarej rzeczywistości. Na koniec kilka zdjęć niepublikowanych, tzw. backgroundowych :)
A my widzimy się już wkrótce, dobrej nocy !

2 komentarze: