piątek, 5 kwietnia 2013

STELLA

Początki Żyradowa są związane z budową osady fabrycznej w 1830 r. na terenie dóbr Guzów. Obszary te były jeszcze w XVII w. porośnięte puszczą. W XVI w. w okolicach wydobywano rudę żelaza. Duże ilości wody spowodowały, że z Marymontu w Warszawie przeniesiono w 1829 r. przędzalnię lnu Filipa de Girad‘a do tzw. Rudy Guzowskiej. Wkrótce wokół rozbudowywanych zakładów lniarskich zaczęła powstawać osada, którą nazwano Żyrardów.

W 1848 r. doprowadzono do niej linię kolejową. Przędzalnia należała do jednej z największych i najnowocześniejszych fabryk lniarskich w Europie. Rozbudowa fabryki i osady przyfabrycznej nastąpiły w drugiej połowie XIX w., wraz z przejęciem w 1857 r. przedsiębiorstwa przez niemieckich przemysłowców Karola Augusta Dittricha i Karola Hielle. Na powierzchni 70 ha powstał kompleks przemysłowy i mieszkalno-socjalny dla pracowników, mający spełniać oczekiwania ówczesnych architektów marzących o stworzeniu idealnego miasta. Miasto, wraz z industrializacją i urbanizacją staje się wieloetniczne i wielowyznaniowe. Obok Polaków, Niemców, Rosjan, Żydów, Czechów pojawiali się Szkoci, Francuzi, Anglicy i Irlandczycy. Katolicy mieszkali obok wyznawców obrządków reformowanych, prawosławnego czy mojżeszowego. Wraz z rozwojem przemysłu pojawiły się konflikty społeczne i gospodarcze.

Do historii polskiego ruchu robotniczego wpisał się dzień 23 kwietnia 1883 r., gdy przeprowadzono tutaj pierwszy masowy strajk na ziemiach polskich.

W 1916 r. władze niemieckie nadały osadzie prawa miejskie. W latach 1919-1923 kontrolę nad fabryką przejmuje państwo. Korzyści wyniesione ze znaczącego ożywienia produkcji w tym okresie, zostały w znaczny sposób zaprzepaszczone po przejęciu w latach 1923-1936 kontroli nad przedsiębiorstwem przez francuskie konsorcjum Marcela Boussaca. W kolejnych latach, państwo ponownie staje się właścicielem fabryki.

Powyższe informacje zostały podkradzione stąd. O samym obiekcie, którym sdziś interesujemy można przeczytać na tabliczce. W związku z kolejną rozbudową zakładów i możliwościami finansowymi oraz aby nie pozostać w tyle za panującym trendem, Dittrich i Hielle wybudowali w 1870 pończoszarnię połączoną technologicznie i materiałowo z przędzalnią bawełny.

Współcześnie miasto pełni rolę lokalnego centrum handlowo-usługowego oraz produkcyjnego. Działa kilkanaście placówek oświatowych oraz Muzeum Mazowsza Zachodniego w Żyrardowie. Jest również celem ataków penetratorskich.

Zakładzik bardzo dobrze się zapowiada, zachowały się nawet neony. W Warszawie to nie do pomyślenia :)



Widać, że na terenach fabrycznych powstaje centrum urbexowe, ostatnio takie coś staje się modne.

Żyrardów kojarzy nam się z Łodzią, taka mała Łódź :) Z naszych ustaleń wynika, że występują też inne podobieństwa, które mamy nadzieję kiedyś sprawdzić.


Dobra, koniec łażenia po Żyrardowie, zbliża się północ i jeszcze nam jakaś cegła na głowę spadnie.

Rozpoczynamy zatem wizytę w fabryce Stella.

Na wejściu wita nas przyjazny szyldzik, zapraszający do zwiedzania. Grzechem byłoby zatem nie skorzystać z zaproszenia.

O to, aby zwiedzało się bezpiecznie i nikt nas nie niepokoił zadbał sponsor dzisiejszego odcinka.

Dalsze informacje dotyczące zakładów można znaleźć tutaj, nie ma potrzeby głębszego szukania. Zdjęcia niezbyt udane, ale może czegoś się doczytacie.



A to, jakby ktoś pytał o dokładną lokalizację :)

Czasy współczesne - miała tu powstać najbardziej spektakularna inwestycja ostatnich lat w Żyrardowie - Lofty de Girarda.

W drugiej połowie 2012 roku na teren wszedł syndyk masy upadłościowej. Przyczyną kłopotów developera stało się prawdopodobnie przeinwestowanie.

Firma ma wiele długów i wielu wierzycieli, jest winna pieniądze podwykonawcom i pracownikom. W ciężkiej sytuacji znaleźli się również klienci, którzy podpisali umowy z developerem i wzięli kredyty na zakup modnych loftów. W obecnej sytuacji mają to, co na zdjęciu :)

Lofty de Girda - najbardziej spektakularna inwestycja w Żyrardowie trwa w zawieszeniu. Nabywcy lokali próbują dokończyć budowę na własną rękę, co według prawa upadłościowego jest możliwe, jednak wiąże się ze znacznym wzrostem zamierzonych kosztów.

Może jeszcze komuś apartamencik ?

Bannery reklamowe leżą w magazynku biura sprzedaży.

Bawiarnia. Zaczynamy zatem zabawę :)

W fabryczce zastaliśmy pomieszanie pozostałości po jej pierwotnej działalności z rozmaitymi materiałami promocyjnymi firm developerskich. Odnaleźć możemy również ślady po działalności różnych mniejszych firm w tym budynku.

Nie będziemy rozwodzić się nad szczegółami upadku developera, najlepsze jest w tym to, że gdzie dwóch się kłóci, tam my penetrujemy. Następne zdjęcie przeznaczone będzie dla widzów pełnoletnich.


Przed rozpoczęciem inwestycji należy dobrze wszystko obliczyć.

O! Taka waga była ostatnio chyba w piekarni, ale tamta była rozwalona. No cóż, tu nie Warszawa, tu jest inna kultura.

W jednym pokoju możesz złapać za koronkę ...

podczas gdy dosłownie za ścianą można wybrać kolor apartamentu.

Tak, my też chcielibyśmy mieć taki w domu, ale nie zajmujemy się wynoszeniem :)

To się nazywa chyba plotter ... albo jest to rozrzutnik do gnoju, nie znamy się :)

Dobrze jest mieć taki podręczny punkt ze sprzętem.


Swoją drogą, wiecie jak jest po chorwacku "koronka" ? :)


Widok na Żyrardów.


Ale i tu wewnątrz obiektu widoki są piękne (o ile nie piękniejsze).

Tak, noc to najpiękniejsze światło. Ogarniesz to tylko swoimi oczami.

Zwiedzimy teraz niższe poziomy. Wejście przez kibelek - dla tych, co nie trzymają ciśnienia.


Cały przemysł pończoszarski w Żyrardowie stoi na tym :)


W Warszawie to by palili :)


Tutaj powielano materiały propagandowe na temat Żyrardowa.

Prowadzony był również skup żywca.



Wysoka produkcja koronkarska wymagała dużego zużycia wody. Wymagała też dużego jej odpływu i tym chcemy zająć się w przyszłości.




Wleziemy jeszcze w parę bliżej nieokreślonych miejsc.





Robi się naprawdę póżno, a raczej wcześnie. Przyspieszamy kroku.

Nadchodzi nieuchronny świt, a rano budzik nikogo nie będzie oszczędzał. Prawdziwy killer nie ma pęcherza, ale budzik ma :(


Podstemplujemy jeszcze kilka dokumentów klasy A ...

i spadamy.

Chyba nie będziemy się kłaść, więc aby rano być bright and breezy skoczymy jeszcze we właściwe miejsce :)

No to spadamy, motyla noga, przez ten czas trochę nasypało. Oby tylko zdążyć przed korkami do Warszawy, bo wiosna mogła zaskoczyć drogowców. Trzeba jednak myśleć pozytywnie, ponoć maj ma być ciepły ! ... można będzie po śniegu chodzić w klapkach ... a w ogóle to jak głosi stare hipsterskie przysłowie : "Narzekałem na zimę, zanim stało się to modne"/ Do zobaczenia !

5 komentarzy:

  1. piękne a nawet malownicze obiekty dla obiektywu. obiektywnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. to coś na zdjęciu to ploter macie rację przeznaczony do formatu max A0 swoją droga wierzytelności są a sprzęt wart jakieś na oko 9 tyś zł stoi i niszczeje :D

    OdpowiedzUsuń
  3. A czy planujecie spenetrować dawną garbarnię Temler i Szwede w Warszawie przy Okopowej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byliśmy kiedyś. Obecnie nie ma po co, zostały gołe, wyprute ściany ... żal.

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń