poniedziałek, 31 marca 2014

W CZARODZIEJSKIM LESIE

Pewnego razu goniąc za króliczkiem zapuściliśmy się do Czarodziejskiego Lasu. Właściwie to nie jemy mięsa, jesteśmy tymi... no ... w każdym razie królików nie jemy, chyba że znajdziemy na śmietniku, albo sam spadnie z drzewa. Gonimy po to, żeby trochę go potorturować. A królik nie jest w ciemię bity, ucieka przed nami na teren SOLIDnie cieciowany i kiedy przeskoczy na drugą stronę klapy, wszystko może się zdarzyć.
Idziemy szlakiem czerwonym, oznacza to, że ciecie mają psy. Będzie ciężko. Aż strach pomyśleć co dzieje się na czarnym.
Czarodziejski Las mieni się kolorami ale również charakteryzuje się dużym zróżnicowaniem terenu, co sprawia, że nie jesteśmy widoczni dla cieciów. Jednak królik nie jest również widoczny dla nas. Motyla noga, rzeczywiście gdzieś zniknął !
Tzw. Leśna Cieciostrada, nie możemy czuć się tu bezpieczni. Musimy obrać mniej uczęszczane szlaki.
Chociaż w pełnym umundurowaniu jesteśmy ledwo zauważalni.
Jedna z morderczych pułapek. Chodząc tędy po nocy zostawia się ślady krwi i jest się łatwiejszym do wytropienia.
Uciekaj myszko do dziury, to cię nie złapie cieć bury. Królik zapewne tędy nawiał, ale my się nie prześlizgniemy.
Przechodzimy na drugą stronę klapy. Kanał nie jest suchy, a my nie przygotowani. Ale jak zwykle sytuacja wymaga poświęcenia. Tylko później kiedy wyjdziemy, będziemy głupio wyglądać :)
Można było i tak.
Z biegiem czasu kanał robi się suchy. Królika nie widać.
Idziemy i idziemy, a nad nami las. Nie szliśmy chyba jeszcze kanałem, który biegnie pod lasem. A nie, szliśmy.
Wygląda na to, że nasz królik przygruchał sobie konkubinę.
Nie będziemy pisać co z nimi zrobiliśmy, bo zdaje się, że te stwory są pod ochroną ...
Zresztą nie warto ... są łykowate.
Idziemy dalej, kanał zakręca ...
i zakręca ...
Następny okaz, pewnie gdzieś nieopodal uwiły sobie pokaźne gniazdo.
A kanał zakręca i zakręca. Chcą nas zmylić.
A ten kanał tu nie pasuje. Zapewne został dodany dla zmyłki. Nasz kanał jest bowiem w kręgu zainteresowań znanego badacza podziemi Bronisława Turkucia (wszelka zbieżność przypadkowa), który niechętni pokazuje podziemia zwiedzającym. Pewnie to on pokręcił też tak ten kanał, żebyśmy nie wiedzieli, gdzie jesteśmy.
Kurde, chyba już tu byliśmy.
Wychodzimy. Jak Turkuć zobaczy, że tu byliśmy, to kanał zasypie wapnem, zakopie i zamuruje. Ale nas przecież tu nie było.
Do zobaczenia !

2 komentarze:

  1. Ale fajnie, kanał w lesie, do tego nie-do-końca-SOLIDnie stróżowany. Jakieś wojskowe rejony? Dobra, nie pytam o szczegóły, to nie będę potem zeznawać ;-)

    OdpowiedzUsuń