wtorek, 27 września 2011

HARDKOR 1944

Powstańcza trasa kanałowa Stare Miasto - Żoliborz miała długość około 3 km.

" Po żelaznych klamrach spuszczamy się w dół cementowej studni. Ekipa liczy kilkanaście osób, w tym przewodnik. Na dole otrzymujemy drewniane drążki o długości ok. 50 cm. Pochylamy się nisko, silnie chwytamy drążek z wierzchu obydwiema rękami, zaczepiamy go między ściankami kanału i w tej pozycji podciągamy jedną nogę, przerzucamy drążek do przodu i podciągamy drugą nogę. Grzbiet trze o sklepienie, kamienny strop przygniata do ziemi. Po pewnym czasie człowieka zaczyna ogarniać szaleństwo." - czytamy relację uczestnika tamtych wydarzeń.


Dzisiaj, dla uczczenia pamięci tych ludzi, spróbujemy również przejść tę trasę. Mamy co prawda pewne udogodnienia, jednak dzisiejsze wydarzenia również będą dramatyczne.


Jest piękny, słoneczny, wrześniowy dzień. Wchodzimy do kolektora. Poziom ścieku po kostki.


A tędy chyba schodzili powstańcy. (Metody i miejsca zejścia były różne, w zależności od sytuacji).


Niosąc meldunki na Żoliborz (jednorazowo wolno było zabrać do torby tylko 5 kg ładunku, gdyż w warunkach kanałowych, większy ciężar byłby zbyt męczący).



Zrzutnia śniegowa. Kto wie, może właśnie i tędy spadały niemieckie granaty i gaz, kiedy zainstalowane w studzienkach mikrofony zarejestrowały przejście grupy ludzi.



Stary, dobry Lindleyowski kolektor był świadkiem wielu tragedii.



Dziś 27 września. Rocznica tragedii na Mokotowie.
140 ludzi zostało rozstrzelanych przez Niemców przy włazie na Dworkowej, kiedy zabłądzili w kanałach w czasie ewakuacji.




Po prawej pieczarka. Całkiem dorodna. Miałem zrobić jej zdjęcie potem, jednak z pewnych względów tego nie zrobiłem ...








Idziemy, idziemy...


Z dolotów sączą się delikatne strumyki.






Zaczynają się rozgałęzienia. Którędy w stronę Dworca Gdańskiego?


Panuje powszechne przekonanie, że w czasie Powstania istniały w kanałach strzałki, drogowskazy i inne oznaczenia. Mało kto jednak wie, że był całkowity zakaz umieszczania tu jakichkolwiek tym podobnych rzeczy. Relacje tych, którzy szli kanałami (lub rzekomo szli) są bowiem często ubarwione, ponieważ są trudne do zweryfikowania.



Woda energicznie wylewa się z dolotów. Gazy mocniej wyczuwalne.



Po długim marszu można mieć halucynacje.



Przerwa na fotki w burzowcu. Ostatnia fotka.
- Która godzina ?
- 19 : 44
- Ale tu dużo pary, chyba ktoś się kąpie ... o k....! burza!
Kiedy odwróciłem się w stronę kolektora, poziom który przed minutą był po kostki, teraz był znacznie wyższy. Wskoczyliśmy. Sięgał pasa. Uciekamy, poziom gwałtownie rośnie, z dopływów walą z wielkim hukiem niewyobrażalne ilości wody. Wracamy pod prąd. Jest ciężko, gazy zaczynają odbierać rozum. Do przelewu, którym można uciekać jest daleko, nogi zaczynają odmawiać posłuszeństwa ... Klapy w studzienkach pozapiekane.
Nie przedłużając, udało się. Dopadliśmy deskorolki i czym prędzej zjechaliśmy przelewem w kierunku Wisły, rozbijając się i raniąc po drodze.
Przez godzinę leżeliśmy na nadbrzeżu, łapiąc oddech, wymiotując od gazów, później przemywając rany. Żyjemy.

- Nowy kombinezon, podarty, długo się nim nie nacieszyłeś...
- Wolę cieszyć się życiem.

Do zobaczenia! O ile Lindley nie zdecyduje inaczej ...(link)

1 komentarz:

  1. Dobrze, że wszystko w miarę szczęśliwie się skończyło. Życzę jak najmniej takich niespodzianek na przyszłość i mam nadzieję, że się nie zniechęciliście. Fotki pierwsza klasa. Nie potrafię sobie wyobrazić jak wybudowano te krzywizny.

    OdpowiedzUsuń