niedziela, 19 sierpnia 2012

PODZIEMNE ZAMCZYSKO LINDLEYA

Na wyprawę w to miejsce szykowaliśmy się od dawna, jednak spora przypałowość całego przedsięwzięcia, zmienna pogoda i kilka innych czynników spowodowały, że wszystko nieco odwlekło się w czasie.


Jak już wspomnieliśmy, bezpośrednie wejście w to miejsce jest bardzo przypałowe, być może wielu z Was przechodziło nad tym. Ale jak to bywa z kanałami - są one połączone, dlatego musieliśmy wyniuchać dogodne wejście do kanału, który tam prowadzi.


A może tu ...


Wreszcie udało się namierzyć prawdopodobną drogę.


I znowu charakteryzacja z filmu "W Ciemności", widać, że kręcili w wielu miejscach.


I oto natchnął nas Lindley.


I światło porwało nas do jego podziemnego zamczyska ...


w asyście wrogich osobników z MPWiK.


Tak szliśmy prosto do piekła.


Po drodze czyhało wiele pułapek.


aż w końcu trafiliśmy na gościniec.




I tak oto dotarliśmy do Zamczyska, które przywitało nas spowite mgłą tak gęstą, niczym broda Lindleya.


Fosa.



A tak wygląda zamczysko w całej okazałości. Każdy miłośnik kanałów mający zdrowe odruchy chciałby się tam znaleźć.



Zagłębiamy się w jeden z korytarzy ...


na końcu którego znajdują się tablice pamiątkowe. Rzecz jedyna w swoim rodzaju, chociaż w Warszawie też mamy coś takiego, pisaliśmy kiedyś o tym.


Na kolana!



Warszawskie tablice pochodzą z roku 1906.


Kolejny korytarz ...


a na końcu kanalia z MPWiK.


Tajemniczy mechanizm obronny...


lub śluza zapobiegająca wydostaniu się potfora ...


czy wreszcie narzędzie tortur dla tych, którzy chcieli wyjawić lokalizację zamczyska ...


teorii jest wiele.




Tak czy inaczej, 90letnie trybiki wydają się być w jak najlepszej kondycji.




Przycisk zwalniania blokady chyba dawno nie używany ...



Kilka pamiątkowych zdjęć ...


Nie mogło zabraknąć oczywiście zdjęcia z samym Lindleyem.



Obiekt westchnień wielu kanalarzy, tym razem widziany od spodu :)



Stojąc na balkonie.


Opuści się, czy nie ...


Znowu mgła, oby się nie rozpadało ...



Pozwiedzamy jeszcze chwilę.





Zaczęło parować na dobre ...




Ostatnie zdjęcia i pora się zbierać.




Samo zamczysko nie jest tu jedynym ciekawym miejscem.



I wtedy ujrzeliśmy w ciemności czerwone ślepia potfora. Lindley nie da nam wyjść i wyjawić swoich tajemnic ...

4 komentarze:

  1. Nieźle, nieźle, Łódzkie kanały nie mają dla was tajemnic, a pod tymi spiralnymi schodami i włazem nie było słychać poprzedzających pociągów bo to kilka metrów wyżej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć chłopaki! Dzięki za tę ciekawą podróż. Dla mnie sentymentalną. Dwadzieścia parę lat temu, jako uczeń podstawówki, eksplorowałem z kolegami ten odcinek aż do komory Lindleya. Teraz już wiem, jak się nazywa :) Pamiętam, jak z duszą na ramieniu pokonywaliśmy ten potok, żeby się dostać na „balkon”. Jeden poślizg i strumień by porwał. A za śluzą jest chyba syfon...
    Ostatnio komuś o tym miejscu opowiadałem i dzisiaj szukałem jakichś materiałów w nadziei, że znajdę zdjęcia i informacje. Widzę, że zrobili schody na końcu tuneliku z tablicami.

    Pozdrowienia z Łodzi :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Łódź i Warszawa mają wspólny mianownik w postaci nowoczesnych katakumb, jakimi są owe kanały.

    OdpowiedzUsuń