poniedziałek, 17 lutego 2014

PENSJONAT JUVENTUS

Nazwa dzisiejszego posta jest bardziej przypadkowa, niż rzeczywista. Na temat tego obiektu nie mogliśmy znaleźć informacji, a nawet jeśli znaleźliśmy, to wolelibyśmy to przemilczeć, ponieważ szabrownicy też mają internet. Na płocie przyczepiona była tabliczka z napisem "Juventus", a przy próbie wejścia pojawia się samochód również z takim samym napisem. Uznaliśmy zatem, że nazwa będzie dobra. 
Poza tym nie jesteśmy fanami Juventusu i w ogóle nie interesujemy się piłką nożną, a pensjonat zwiedzimy tylko i wyłącznie ze względu na jego walory poznawcze i duży przypał. Poza tym dogodna lokalizacja była dodatkowym atutem. Nie w samym centrum Warszawy, ale niezbyt daleko.  
Obiekt od razu dał się poznać od kuchni. 
Na dole są chyba pokoje służbowe i pomieszczenia gospodarcze. 
Piwnicę zaczyna przejmować natura ... 
a na górze czas się zatrzymał. 
Jadalnia wygląda tak, jakby za chwilę mieli się tu pojawić goście. 
Pokoje gotowe do zakwaterowania. 
Zwiedzając obiekt zastanawialiśmy się, czy oby na pewno jest opuszczony. 
Zajmujemy ten pokój.
Dla rodzin z dziećmi można dokupić dostawkę. 
Korzystając z okazji zrobimy sobie fotkę grupową. Użyjemy do tego rekwizytów pozostawionych przez gości z Hawajów. 
Część biurowa. 
Część cieciowsko - konserwatorska. 
Rzadko się zdarza, że opuszczony obiekt w Warszawie nie jest rozszabrowany. 
Przypał grubymi nićmi szyty. 
Korzystając z okazji zrobimy sobie kolejną fotkę, w oczekiwaniu na zakwaterowanie. 
W kuchni dla gości panuje nieporządek. 
Kiedy każdy sprząta to nikt nie sprząta. 
Nikt nie pojawił się, żeby nas zakwaterować, a zobaczywszy przez okno, że znowu pojawili się fani Juventusu, postanowiliśmy się ulotnić. Zdecydowanie bardziej wolimy inne dyscypliny sportu :) Do zobaczenia !

3 komentarze:

  1. jakiś fajny obiekt, o czym świadczy ten półowalny sralonik.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ile fajnej elektroniki porzuconej. Deck Denona, AT 9100 albo AT 9115 i M9201 na które poluję w rozsądnych cenach. Szkoda, że to wszystko pójdzie razem z gruzem...

    OdpowiedzUsuń