poniedziałek, 2 września 2013

TYMCZASEM NA RONDZIE ONZ

Stare rumuńskie przysłowie mówi, że nie penetruje się dwa razy tego samego obiektu. Trudno się nie zgodzić, jednak gdy obiekt jest atrakcyjny można poczynić wyjątek. Tym bardziej, że nie ma w Warszawie gdzie się bawić :)

Poszliśmy na rondo ONZ, chcąc tym razem grzecznie porobić fotki, niczego nie psuć i ogólnie nie łamać prawa.
No i tak sobie robiliśmy ...
aż niechcący któryś z nas spojrzał w górę.
No tak, z tej perspektywy zdjęcia od razu lepiej wychodzą !
Od naszej ostatniej wizyty położyli już cały dach. Teraz biurowiec będzie wyglądał jak blaszak z ziemniakami.
Krzesełek jeszcze nie zamontowali.
No dobrze, dach już był, przeniesiemy się teraz kilka pięter niżej, do obiektu w którym również gościliśmy wielokrotnie, a który już niebawem ustąpi miejsca kolejnemu biurowcowi, chyba 200 metrowemu.
Kamienica Lejba Osmosa - jedyny świadek historycznego przebiegu ulicy Twardej. Kiedy w latach 60-tych powstało rondo ONZ, kamienica znalazła się w nietypowym położeniu względem ulicy, do której przynależy adresowo. Jej numer przypisany jest do ulicy Twardej, która od tamtego momentu już tędy nie przebiega.
Lokatorów wykwaterowano w roku 2009. Zwiedzać można było ją wtedy w pełnej krasie wyposażeniowej. Przez ten czas przewaliło się przez nią pełno bezdomnych i szabrowników, co sprawiło, że dziś możemy sobie co najwyżej poczytać gazetę.
A i tak nieświeżą. Jak już pisaliśmy, gazety nie zawsze są wiarygodnym źródłem informacji.
Ułamana rączka, dlatego się ostał. W Hipsterszopach idą po 40 zł + wysyłka.
Kącik rowerowy. Może byś tak Damian wpadł popenetrować ?
Pamiętna góra śmieci - znak rozpoznawczy tej kamienicy. Każdy kto tędy się przeprawiał, z pewnością na samą myśl strzepuje pchły z ramienia.
Pora kolejny raz się tędy przeprawić. Innej drogi na górę nie ma.
Tutaj nasi ludzie spędzali Sylwestra.
Widać, że nieźle sobie poczynali. Ponoć melanż był zbyt epicki. Świadkowie twierdzą, że nie mogli znaleźć wyjścia i musieli wyjść jedną ze ścian.
Na stryszku niczego ciekawego nie ma, a żeby przejść na kolejne klatki schodowe trzeba kontynuować wędrówkę spadzistym dachem.
Można tu odpocząć, robiąc grupową fotkę :)
Z tego daszku również są niezłe widoki.
Nie tylko o takie widoki chodzi. Okazuje się, że przylegające kamienice są jednak jeszcze zamieszkałe. Musimy się schować, nie chcemy by ludzie w oknach nas zauważyli. Oni jednak wydają się nie zdawać sobie sprawy, że ktoś jest na dachu :)
No dobra, przeczołgawszy się stromym dachem docieramy do kolejnej klatki. Tu chyba nie byliśmy. Lokale zdają się mieć wyższy standard.
Wyposażenia też trochę zostało. Widać, że nie mieszkali tu narkomani.
O i taki cenny obraz zostawili. Nie pamiętamy jak się nazywa, ale od razu widać, że jakiś znany.
Czemu ma ściągnięte majtki ...
Kiedy powstanie tu stacja metra, będzie to najdroższy urbex w Warszawie :) Wszyscy bezdomni będą chcieli tu mieszkać, blisko do pracy ...
ZChN już się zbliża, już puka do mych drzwi ...
Charakterystyczne okno na dole.
Ciekawe ile taki stan rzeczy się utrzyma, kamienica z 1910 roku średnio pasuje do biznesowego centrum stolicy. Na koniec jeszcze pani na weekend. Do zobaczenia !

2 komentarze: