„Kiedy jest najciemniej, wtedy błyska znów nadzieja”. Nie chciał mi wszakże powiedzieć, w czym upatruje nadzieję. Noc nie była ciemniejsza od dnia, a nas paliła niecierpliwość, bo w dali na północy zobaczyliśmy pod chmurami ogromną Toyotę Yaris, Aragorn zaś rzekł: „Interwencja Solidu jedzie”. Lecz około północy rzeczywiście zjawiła się nadzieja. Doświadczeni złomiarze z Obrzeźnej spoglądając przez ogrodzenie przewalali kable miedziane i mosiądz z budynku. Daleko jeszcze było do świtu, gdy na wózki wciągnięto urobek i złomki pruły szybciej, tak że o brzasku łomy ich pruły ostro białą pianę podwieszanego sufitu. Dalszy ciąg znasz: około trzeciej godziny poranka przy pomyślnym wietrze i słonecznej pogodzie wyszliśmy przez cieciówkę i patrzyliśmy jak cieć bierze w łapę od złomków. Wielki to był dzień, pamiętna zostanie ta godzina, cokolwiek miałoby się w przyszłości zdarzyć.
| | | | | | | | | |
|