A stał właśnie tu. Wielki maszt nie był przymocowany do podłoża. Trzymał się na odciągach, jak większość takich konstrukcji. |
Stoimy na fundamencie masztu, spoglądając w górę. Konstrukcja jest tak wysoka, że nie widać szczytu. Wejście na górę zajęłoby pewnie ze 3 czy 4 godziny. |
Na zdjęciu widzimy domek antenowy, do którego dochodziła linia fiderowa - czyli okablowanie, przenoszące sygnał radiowy z nadajnika do anteny. |
Oprócz wielkiego masztu, na terenie Centrum Nadawczego w Konstantynowie stał mniejszy maszcik - maszt radiolinii. W odróżnieniu od tamtego stoi do dziś. |
A skoro ten maszcik jeszcze się nie zawalił, nie mogliśmy odpuścić sobie okazji wejścia na górę. |
Ten także nie wygląda na specjalnie konserwowany... |
Widok nie jest co prawda taki, jak z 646 metrów, ale nie mamy nic ciekawszego pod ręką. |
Takie i inne, bardzo ciekawe i szczegółowe informacje, znaleźć możecie na stronie miłośników stacji w Konstantynowie - http://www.rcnkonstantynow.pl/. |
Trzeba jeszcze bliżej pomacać papieską antenę, by mogła zeń spłynąć na nas łaska Pana. |
Jak widać, czasza to stara, japońska robota, chociaż patrząc na datę produkcji, to trafiła tu chyba z drugiej ręki. |
Tak czy inaczej, pięknie prezentowałaby się na ścianie. |
Oprócz masztu, na terenie RCN istniały jeszcze budynki stacyjne. Większość stoi do dziś, w różnym stanie zachowania. |
Urządzenia zostały co prawda już wymontowane ... |
jednak zapomniano zdemontować alarmu. |
Do zobaczenia !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz