niedziela, 17 listopada 2013

WARSZTATY 2.0

Siedząc ostatnio na tylnym siedzeniu radiowozu w trakcie przejażdżki na dołek zostaliśmy zapytani przez policjantów : "A włamywaliście się do warsztatów szkolnych na Jagiellońskiej ?". "My się nigdzie nie włamujemy" - odpowiedzieliśmy, "a o warsztatach coś tam słyszeliśmy, podobno wyłapujecie tam zabłąkanych gimnazjalistów i wywozicie na dołek:". "Kto robił tylko zdjęcia, nie miał większych problemów, a wam odechce się nocne łażenie po Pradze, kiedy spędzicie noc u nas".
Skoro robienie zdjęć to nie problem, postanowiliśmy zamieścić kilka z drugiej wyprawy. Od naszej pierwszej wizyty sporo się tu zmieniło, wiele zamkniętych drzwi zostało otwartych. Sprzyjały temu pozostawione "klucze" ale nie chodzi o takie jak na zdjęciu.
Oczywiście nie musimy pisać, że nas tam w ogóle nie było. 
Warsztaty Szkolne Zespołu Szkół Mechanicznych były swojego czasu jednym z najlepiej zachowanych opuszczonych miejsc w Warszawie.
Istnieją o wiele lepiej zachowane, ale za wejście grożą konsekwencje prawne, lub od razu kulka w łeb, a gdybyśmy opublikowali fotki, to moglibyśmy mieć prawdziwe problemy.
Dla zwykłego zjadacza przypału był to rarytas, dla nas zresztą też.
To było jedno z takich miejsc, o którego istnieniu wiadomo było w pewnych kręgach od pewnego czasu, a dzięki temu, że wejście do niego nie stanowiło specjalnego problemu (w dziesięciostopniowej skali przypału przyznalibyśmy mocną dwójkę) szybko stało się atrakcją turystyczną dla eksploratorów nie tylko z Warszawy, ale i z całej Polski.
Odnaleźć tu można było chemikalia ...
a także urządzenia radiolokacyjne, słowem dla każdego coś interesującego.
Jak wiadomo, kiedy po obiekcie krążą wycieczki, zawsze trafią się i tacy, którzy nie biorą do siebie zasady : "zabieraj tylko fotki".
A że warsztaty obfitowały we wszelkie bogactwo, bardzo szybko zaczynało wszystkiego ubywać.
Wszystko zaczynało dostawać nóg.
Coś dla użytkowników w Kingsajzie :)
Te fotki przedstawiają pomieszczenia biurowe, niedostępne przy poprzedniej wizycie.
Tutaj byliśmy za pierwszym razem, wtedy panował tu ład i porządek.
Jak dowiedzieliśmy się od policji, sprzęt znajdujący się w warsztatach wart był grube tysiące. Nie pierwszy przykład majątku pozostawionego w opuszczonych miejscach.
Aby zatem poprawić sobie wykrywalność, policja zaczaiła się w środku i poczęła wyłapywać wszystkich jak leci.
Ale co ludzie powynosili to ich.
Nie trzeba nadmieniać, że my wynosimy tylko i wyłącznie fotki, o ile w ogóle gdzieś wchodzimy.
Ostatni rzut oka, o ile nam wiadomo miejsce nie jest już dostępne dla zwiedzających.
Musimy nadrobić zaległości przypałowe i ruszyć ostro z robotą, zgodnie z hasłem : 1000 przypałów na tysiąclecie Państwa Polskiego. Do zobaczenia !

2 komentarze:

  1. Długo oczekiwany powrót, i jest zajebita relacja, przypał,żarty i zdjecia.

    OdpowiedzUsuń
  2. kurczę, przydałby się taki rajzbret. ile chcecie za wydobycie go?

    OdpowiedzUsuń