Oczywiście nie mamy stąd tylu zdjęć, co z PZLa, ale obiekcik również okazał się bardzo przyjemny. Spędziliśmy tu wiele dni i wieczorów i bardzo miło go wspominamy. |
W roku 1923 Philips założył swoją fabrykę w Polsce, którą ulokował w innym próchniaku - późniejszym zakładzie im. Róży Luxemburg. |
W czasie II wojny fabryka przejęta została przez Niemców, którzy wycofując się nie zdążyli wysadzić jej w powietrze. Wyszabrowali jednak cały sprzęt. |
W międzyczasie profil produkcyjny zmieniał się stopniowo i był zastępowany produkcją urządzeń dla przemysłu lotniczego. |
W roku 1959 zakład otrzymał nazwę Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego "Grochów". |
Rozpoczęto produkcję systemu stabilizacji lufy czołgu T-55, systemu zdalnego sterowania wyrzutniami rakiet woda-woda, systemów sterowania i autopilotów dla statków morskich, |
W roku 1970 zakład zmienił nazwę na WSK "Delta", a pięć lat później w miejsce "Delta" wprowadzono "PZL". |
Do 1989 w zakładzie działało wiele organizacji młodzieżowych i stowarzyszeń, m.in.: LOK, PTTK, ORMO, Koło Wędkarzy, czy Klub Emerytów i Rencistów. |
W 1994 zakład został przekształcony w spółkę, a w 2002 wszedł do grupy Bumar. Część wolnej powierzchni została wynajęta firmom zewnętrznym. |
W 2013 roku zakład zaprzestał produkcji a nieruchomość została sprzedana. |
Z ciekawostek dotyczących zakładu wspomnieć możemy morderstwo, popełnione tu w roku 2012. W siedzibie wydawnictwa zamordowany został ekspert lotniczy, zajmujący się badaniem katastrofy smoleńskiej. |
Chodzą też słuchy, że nocami można tu było usłyszeć dźwięki maszyny do pisania. Pracownicy uważali, że to duch pewnej kobiety, która przed laty popełniła samobójstwo. |
My tam oprócz kroków i szelestu wąsów ciecia nie słyszeliśmy. A cieć był tu wyjątkowo precyzyjny, jak przystało na fabrykę precyzyjnych wyrobów. |
Znany badacz zwyczajów i zachowań cieciów - Oskar Wąsberg, takie zachowanie nazywa obchodami na czasówkę z odbijaniem czekpointów. |
Permanentna inwigilacja. Jednak nowi mieszkańcy tego pięknego apartamentowca nie robili nic ciekawego. Może akurat był weekend i nie było ich w domu (tzn. byli w domu). |
Wyposażenia nie ostało się za wiele, wszak Niemcy po wojnie wszystko wywieźli, ale tego klimatu i niesamowitego zapachu smaru nie da się porównać z niczym innym. |
A cieć - sponsor naszego odcinka, widziany jest na dole. Robi obchód patrząc na zegarek. Na szczęście nie patrzy na nic innego :) |
WTEM ! |
Widok na ulicę Grochowską. Nie powiemy gdzie to jest, żeby nie zdradzać lokalizacji. |
Na ścianach widzimy rozmaite pozostałości po różnych firmach. Mamy tu zatem do czynienia z eklektyzmem formy i treści. |
Jest i basen. Aby przyjrzeć się mu bliżej, kierujemy się w stronę daszku. |
Tak. Na tym daszku przesiedzieliśmy wiele wieczorów ... |
Podziwiając widoki dalsze ... |
i bliższe. |
Czasami chcieliśmy sprawdzić czy umiemy latać :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz