piątek, 15 czerwca 2012

WIZYTY W ZAKŁADACH PRACY

Dzisiejsza wyprawa miała być kanałowa, jednak po raz kolejny pogoda pokrzyżowała nam plany. Zrobimy coś innego. Jako że rozpoczyna się sezon ogórkowy obfitujący w powtórki, my również wybierzemy się jeszcze raz w miejsce, w którym już gościliśmy. Odwiedzimy fabrykę traktorów.


W sumie zalanie w kanale też nie byłoby dla nas nowością, jednak tego wolimy nie powtarzać.


Ciasno, ale udało się wejść.


Wnętrza opustoszałe ...


ale na każdym piętrze mają inny kolor.


Na stryszku widzimy ciekawą grę świateł...


a na dachu ogrody.


Piękny widok na okolicę.



Lądownik.


I na zakupy blisko.




Drabinka z hydrantem. Pokazywaliśmy już kiedyś takie rozwiązanie. Jeśli na dachu jest za duży przypał, wówczas można go ugasić.




Było tak miło, że trochę się zasiedzieliśmy.







Czas ruszać dalej, kolejne zdjęcia przeznaczone są dla widzów pełnoletnich.




Trzeba przyznać, że znawstwo detali zachowane.




Opuszczamy ten opuszczony budynek.


Jest ciasno, niektórzy ledwo się mieszczą, nie próbujcie tego w domu.


Udało się.


Kolejny budynek, dostęp łatwy, niektórzy nawet wjeżdżają tu samochodami. Idziemy dalej.


Tzw. fotka na przeczekanie.


Nikt nie widzi, można wchodzić.


Dziś większy nacisk położyliśmy na dachy.




Dachy nadgryzione zębem czasu.





Przyroda bierze górę. Czuliśmy się tu jak w Pripyat.



Przechodzimy dalej. Część biurowa. Od ostatniej wizyty znacznie zniszczona.


Cztery jedynki.




Gdyby ktoś się pytał, to wcale nie jesteśmy tu nielegalnie - mamy przepustki!





Deszcz pada, ochrona się pałęta, nie ma lekko.






Widok na stację Ursus. Gdyby w 1963 przyjechał tu Kennedy, snajper miałby dobry widok.


Kolejne budyneczki nie wnoszą do sprawy nic ciekawego.








Jak widać, lada chwila powstanie tu nowoczesne osiedle, ale pisaliśmy już o tym i nie ma sensu tego powtarzać.


Ta fotka dobrze oddaje to, jak obserwujemy ludzi. Często jesteśmy metr od nich, albo nawet dzieli nas od nich grubość klapy, a oni nie zdają sobie z tego sprawy :) To budujące.



Po przeczekaniu obchodu ochrony wchodzimy do następnego budynku.


Ogólnie to nic ciekawego ...


Ale możemy się chociaż odświeżyć...




i napić.


W zasadzie to po co tego pilnują ?


Chociaż z drugiej strony zaraz by spalili ... nie wszyscy zostawiają po sobie tylko odciski stóp, tak jak my:)



Wchodzimy w miejsce, gdzie opuszczone łączy się z nieopuszczonym. Chyba.


Zawracamy, chodzimy tylko tam, gdzie opuszczone.


Żeby przejść dalej i nie wchodzić do części używanej ...


trzeba iść tędy.



Trzeba przyznać, że to ogromny teren.



Według naszych obliczeń nie działa od roku 1999.





Tak jak pisaliśmy. Gdy mamy tylko cień podejrzeń, że teren jest użytkowany, od razu się wycofujemy:)



W dole coś produkują.



Na górze czas się zatrzymał.


Dalsza trasa wymusza na nas powtórkę z WFu, idziemy raz w dół ...


raz w górę.





Przy okazji ujawniamy tajny składzik podwawelskiej. Proszę, nie zjem panu, proszę !




Dalsza wędrówka po dachach zaowocowała odkryciem następnych opuszczonych hal ...


(kurde, o mały włos)


oraz kolejnych przypałowych miejsc.








Gnani przez przypałowe prądy i ochronę oddalamy się z miejsca przypału. Nadchodzi sezon ogórkowy, więc z góry przepraszamy, jeśli częstotliwość przypału będzie niezadowalająca. Dziękujemy za wszystkie miłe komentarze i życzymy wszystkim przypałowych wakacji ! Do zobaczenia !