czwartek, 21 kwietnia 2016

HOSTEL NA HOŻEJ

Mieszkając w Warszawie o wielu rzeczach się nie wie. Spytany kiedyś o jakiś hostel w centrum, przez jednego z kolegów z Wrocławia, który chciał przyjechać do nas na kanały, nie umiałem udzielić odpowiedzi. Dopiero po dłuższych poszukiwaniach, udało mi się znaleźć coś odpowiedniego. 
Próchniaki w ścisłym centrum, z naciskiem na tzw. Pigalak wyglądają z zewnątrz podobnie. Można powiedzieć, że w równym stopniu wyglądają na opuszczone jak na nieopuszczone. Czasem, żeby odkryć prawdę, trzeba sprawdzić organoleptycznie. 
Jak to w hostelu, wygód dużo nie ma, ale za to cena nie jest wygórowana. Hostel znamy tylko z pewnego filmu o tym samym tytule, dlatego chętnie sprawdzimy jak jest w rzeczywistości. 
Wejście przez spółdzielnię. 
Hostel przyjmie każdego. Jedynie o pełnych godzinach należy uważać, bo cieć ma obchód. 
Na ścianach porozklejane są dziwne tabliczki. Są to chyba jakieś punkty kontrolne, w związku z remontem. 
A jesteśmy w kamienicy Michała Kuzniecowa, przy Hożej 42. Wiadomo tylko, że powstała w latach 1892-93. Na temat samego Kuzniecowa dowiedzieć się czegoś ciężko. 
W dolnej części zdjęcia widać unikatową posadzkę. Przynajmniej tak mówią. 
Kamienica jest bardzo fotogeniczna. W budynku jest prąd i można zapalić światło, co bardzo ułatwia robienie zdjęć. Światło można zapalać bez ograniczeń, ale nie o pełnych godzinach, bo wtedy cieć ma obchód ;)
Nie licząc naturalnego spróchnienia, można powiedzieć, że kamienica jest w stanie idealnego zachowania. Została opuszczona bardzo niedawno, dlatego nie ma śladów menelstwa i wandalizmu. 
Gdyby nie to, że oprócz pieców i zdobień drewnianych, stylistyka jest raczej współczesno - hostelowa, można by śmiało powiedzieć, że obiekt wygląda tak, jakby Michał Kuzniecow dopiero co wyszedł po bułki. 
Bogata ornamentyka sufitowa również pozostała. Rozpoczęło się zdejmowanie podłóg metodą odkrywkową. 
Aby uniknąć aktów wandalizmu, wyrządzonych przez poszukiwaczy żydowskiego złota, sporządzono specjalne oznaczenia, wskazujące miejsce w którym należy kopać. 
Jak na Hostel warunki całkiem znośne. W filmie Hostel chyba też była podobna wanna. W tym pomieszczeniu odczuwalna była dziwna obecność. Jakby ktoś jeszcze był tam z nami. 
Tutaj same trzasnęły drzwi. Zapewne od przeciągu. 
Nie ma strzałek i od razu drzwiczki pourywane. Żydowskiego złota można szukać tu bez ograniczeń. Byleby nie o pełnej godzinie, bo wtedy cieć ma obchód. 
Światła raz zapalają się i raz gasną. Ale można zapalać je dowolnie, byleby nie o pełnej godzinie ...
Reprezentacyjna klatka jest bogato zdobiona. Podobny styl, jak na Górnośląskiej 22. Drzwi są już też niestety zdobione przez łobuzów. 
Bogato zdobiony składzik szabru. 
Na dobrą sprawę, wszystkie sufity są takie same. Chyba wyciskali je z jednego szablonu :) Znawcy neorenesansowych próchniaków mogą być w tym miejscu oburzeni :)
Tak wygląda rzut przez jedno mieszkanie. Obecnie rozpoczyna się remont. W kamienicy powstanie 16 mieszkań o takim właśnie metrażu. 
Gdzieniegdzie porobiono już zapory przeciwpenetracyjne. 
Chyba zabłądziliśmy. To miejsce wydaje się dziwnie znajome. 
Szukając dachu doszliśmy do końca klatki reprezentacyjnej. Można było również zapalić światło. 
A na górze tzw. podwieszany sufit. 
W hostelach mówi się w obcych językach. Najczęściej po słowacku lub angielsku. 
Kolejna klatka schodowa również spełnia standardy. 
Tym sposobem dochodzimy do daszku numer jeden. 
Pochodzić za dużo nie można, ale za to są widoki. 
Jakaś skrzynia z Moskwy. Ciekawe co w niej się znajduje ...
WTEM !
Gdzieniegdzie prześwitują substytuty tapety. 
Kolejną klatką dochodzimy do strychu a stamtąd na kolejny daszek. 
Daszkiem wychodzą wytworne panie i eleganccy panowie ...
oraz inne szumowiny :)
Można pospacerować do woli ...
byle nie o pełnej godzinie :)
Pora iść bo dnieje, cieć to a nie skowronek. 
A tymczasem w piwnicy ...
WTEM !
Ostatnie zdjęcie jakie znaleziono przy remoncie ...