środa, 26 listopada 2014

TRAFOSTACJA

Zabytkowa trafostacja na ulicy Mińskiej jest jednym z trzech tego typu obiektów na terenie Warszawy. Na Żelaznej 24 (obok "Pekinu") zamieszkują bezdomni, Niska 24 została wyremontowana. Zobaczymy jak sytuacja wygląda tutaj.
Po lewej stronie mamy budynek rozdzielni, po prawej mieszkalno - biurowy (powinno się napisać od wschodu i od zachodu, ale kto to ogarnia). 
Trafostacja została wybudowana w 1929 roku przez Towarzystwo Elektryczności w Warszawie. Projekt był standardowy, taki jak przy dwóch wyżej wymienionych.
Obiekt obsługiwał Pragę i zasilał zajezdnię tramwajową. W 1936 trafostacja została rozbudowana o część południową. W czasie wojny obiekt nie został zniszczony i  już od 1945 roku funkcjonował bez zmian.
"Do początku lat 90. stacja działała zgodnie ze swą pierwotną funkcją. Potem wyłączono ją z eksploatacji, dużą jej część przerobiono na mieszkania. W roku 2007 od STOEN-u nabył ją deweloper Rogowski. Dalsze losy są proste i powtarzalne do znudzenia. Prostolinijny deweloper nie próbował nawet ukrywać zamierzeń. Stołeczna z 2 lipca 2008: "Planujemy tu wielorodzinne domy. Chcemy wyburzyć to, co tam teraz stoi. Te budynki są w złym stanie i nie mają szczególnej wartości. Możemy potem ewentualnie odbudować front trafostacji od strony ulicy – mówi Andrzej Januszko z firmy Rogowski Development". W paradę weszli społecznicy, którzy w roku 2008 doprowadzili do wpisania zespołu trafostacji w rejestr zabytków. Decyzja została zaskarżona; w roku 2012 mazowiecki wojewódzki konserwator zabytków Rafał Nadolny zmienił ją, obejmując ochroną rejestrową wyłącznie elewacje frontowe obu budynków." (źródło : drugaminoga)
W okresie II wojny światowej do ceglanego muru w zachodniej części posesji, naprzeciwko bramy wjazdowej Niemcy dobudowali bunkier. Świadczy to dużym znaczeniu militarnym podstacji.
"W międzyczasie budynki te doznały głębokiej dewastacji, której narzędziem byli złomiarze korzystający z szeroko otwartej bramy. W pełni zachowane wyposażenie rozszabrowano, z budynków, jeszcze niedawno zamieszkanych, powyłamywano drzwi i okna. Bramę zamknięto, gdy obiekt zaczął przypominać ruinę stwarzającą zagrożenie dla życia, co w takich przypadkach stanowi ważny etap developmentu; w kolejnym etapie PINB wydaje pozwolenie na rozbiórkę. Na Street View wciąż można też zobaczyć nieaktualny widok z czasu budowy sąsiedniego bloku dewelopera Rogowskiego, podczas której podwórze trafostacji mieściło jakieś kontenery i służyło za zaplecze budowy." (tamże).
Dach jest śliski, spadzisty i jeszcze się wali. Mało tego, widać nas z ulicy.
Ale grupowa fotka sama się nie zrobi.
Elewacja od strony ulicy dwukondygnacyjna, układem nawiązująca do podziału łuku triumfalnego (Katalog warszawskiego dziedzictwa postindustrialnego).
Budynek mieszkalny czy też południowy (nie ogarniamy który jest który :) ) zamknięty jest na cztery spusty. Aby się do niego dostać trzeba trochę pokombinować.
Skoro jest zamknięte, to chociaż gołębie nie chrupoczą pod nogami.
Budynek zamknięty, wejście za pomocą zjazdu na linie, a na portfele trzeba uważać :) No cóż, ponoć jednak nie jest to bezpieczna dzielnica.
Dla strudzonego penetratora przygotowano serwis kawowy. Trzeba korzystać, bo na dołku będą trzymać o suchym pysku.
Na chwilę obecną są to jedyni mieszkańcy budynku.
Dalej trzeba chodzić ostrożnie. Mamy tutaj gniazdo z jajami alienów.
Nasza trafostacja to taki sobie próchniaczek. Ale kiedy mieliśmy już wychodzić, trafiliśmy na coś ciekawego, co sprawiło, że dzisiejsza wyprawa nie będzie taka do końca nieciekawa.
Kto z Was Drodzy Czytelnicy wie do czego to służyło, niech pisze. Zżera nas ciekawość.
Większość znalezionego szkła pochodzi sprzed II Wojny Światowej, co może potwierdzać, że budynek rzeczywiście przetrwał wojnę nienaruszony.
W pyle da się również dogrzebać kilku pocisków.
No to siup !
Znaczna część znalezionego szkła miała zastosowanie medyczne. Są tu rozmaite pojemniki po starych lekach i przedziwnych specyfikach i maściach. Można domniemywać, że znajdował się tu tajny szpital ... kto wie.
Aparatu nie znaleźliśmy, jeśli był, przeniósł się pewnie na złom.
Niebieskie buteleczki - być może po mleku.
Zielonkawy proszek.
Jeśli nas wzrok nie myli, ta butelczyna pochodzi z roku 1933.
I to by było na tyle. Zwiedzimy jeszcze stryszek, na którym również są ciekawe rzeczy - trochę nowsze :)
Wychodzimy. Jest środek nocy. Zza bramy dobiegają krzyki pijanych bywalców znajdującego się naprzeciwko klubu. Z tego wszystkiego nie zrobiliśmy zdjęć z zewnątrz, jednak budynki szpecą. Kiedy powstanie tu nowe osiedle, wtedy będzie można robić zdjęcia :) Do zobaczenia.