czwartek, 17 września 2015

KOSZARY W HAJMASKER

Wróćmy jeszcze na chwilę do wakacyjnych klimatów. Niestety lato się już skończyło i większość z nas musiała wrócić do rzeczywistości, więc tym bardziej miło będzie powspominać. Tym razem w ramach ekspresowych węgierskich wakacji taki oto próchniaczek. 
Obiekt znany jest eksploratorom, kierującym swe kroki w stronę Węgier. Słabowitość siatki sprawia, że zwiedza się szybko, łatwo i przyjemnie, można powiedzieć, nie wychodząc z auta :)
O dawnych koszarach wojskowych w Hajmáskér krąży wiele legend. Masywne ściany i bajkowe kształty, w połączeniu z piękną lokalizacją pośród starych drzew sprawiają, że obiekt kojarzony jest z Marią Teresą.
Powstał jednak w roku 1906, w czasach monarchii Austro - Węgierskiej. Mieściła się tu szkoła wojskowa. 
Dzięki niej, małe miasteczko, liczące 1300 mieszkańców, w ciągu trzech lat zmieniło się w nowoczesne miasto. Powstało tu kasyno, szkoła, hotel, kościół a nawet szpital. Druga wojna światowa przekreśliła wszystko. 
Tabliczka może wyglądać złowrogo i egzotycznie, ale zapewniamy, że niczego strasznego tu nie napisali. To samo co u nas : Teren prywatny, wstęp wzbroniony i niebezpieczny dla życia. 
"Porzuć wszelką nadzieję" ... chyba na szaber (przyp. autora :):) )
Dziedziniec. Widać, że obiekt zaczęła przejmować przyroda. 
Przejście przez podwórko jest mocno utrudnione. Przez gęste pnącza i liany w zasadzie nie da się przejść. Poza tym roi się tu od predatorów i cyganów. 
Ze zdobień niewiele tu zostało, ponieważ wyżej wymienieni zapewne często tu wpadali. 
Możemy sobie tylko wyobrazić jak wyglądał obiekt w czasach świetności. 
Do dewastacji obiektu przyczynili się również w znacznym stopniu stacjonujący tu po wojnie sowieci. Rozwinięte miasteczko zaczęło podupadać, na skutek nacjonalizacji infrastruktury. 
Byly pomysły by zrobić tu hotel, szkołę i parę innych rzeczy, ale, co znamy z naszego podwórka, wszystkie te pomysły spełzły na niczym. 
W części frontowej znajduje się piękna wieża ciśnień. Lubimy wieże ciśnień :) Patrzymy na nią łakomym okiem. 
Ale aby tam dotrzeć jeszcze nie raz trzeba się zgubić. 
"kto robi z siebie dzikie zwierze ten uwalnia się od bólu codziennego żywota"
Dach nadgryziony zębem ...
ale da się wyżej !
Trochę nisko. Przydało by się wyżej. 
wyżej ...
ile się da :)
Dlaczego z tej ściany tak wyrasta ? Być może jest za nią dobra pożywka :)
A tak wyglądał budynek w czasach świetności. Panie w sukniach, panowie w kapeluszach :)
Na koniec jeszcze rzut oka na radziecki cud motoryzacji ...
i taki oto uroczy przerywnik spotkany po drodze :)

czwartek, 3 września 2015

KAMIENICA Z SERDUSZKIEM

Zwiedzając pewną kamienicę, oczom naszym ukazał się taki oto widok. Co to może być ? Rozwiązanie zagadki w dalszej części odcinka. 
Kamienica Henryka Kocha przy ulicy Koszykowej powstała w latach 1893-1894 wraz z dwoma oficynami - poprzeczną i zachodnią. Jest przykładem XIX-wiecznej kamienicy mieszczańskiej przeznaczonej dla klasy średniej. 
Zespół budynków przetrwał wojnę, ale swój dzisiejszy wygląd zawdzięcza powojennym zniszczeniom i zaniedbaniom. Dziś domy pozbawione tynków lub z ich resztkami, z gołymi cegłami po skuciu sztukaterii na początku lat 50. stanowią jeden z coraz rzadszych reliktów dawnego śródmieścia. 

Klimatu temu miejscu nadaje surowe podwórze ze znajdującą się na ścianie oficyny kapliczką z ryngrafem.

Korzystając z trwającego remontu, postanowiliśmy wdepnąć na chwilę :) Normalnie w starej kamienicy można wdepnąć w dwie rzeczy : w gówno, albo w menela, który je wygenerował. 
Dawne zdobienia zachowały się tylko gdzieniegdzie. 
Nie wiedząc, czy w kamienicy przypadkiem kogoś nie spotkamy, zwiedziliśmy najpierw piwnicę. 
Luksusowe legowiska dla kotów, są ostatnim przykładem dawnego śródmiejskiego kociarstwa :)
Czy aby nikogo tu nie zakopali ... :)
Wnętrze obrazuje charakterystyczny dla przełomu wieków sposób rozplanowania ze zróżnicowaną strukturą lokali układem komunikacyjnym, rozdzielającym drogę reprezentacyjną od przeznaczonej dla służby. Ciekawy jest układ sprzężonych klatek schodowych, który przyciąga niezwykłym efektem przenikania przestrzeni. (http://www.mwkz.pl)
Budynek ukryty za monumentalnymi gmachami MDM wraz z przylegającymi zabudowaniami oficyny kamienicy numer 51, jest ostatnim ocalałym reliktem przedwojennego przebiegu ulicy Koszykowej w zachodniej części dzisiejszego Placu Konstytucji, zaś budynek frontowy jedynym (poza gmachem Wydziału Architektury) wyznacznikiem dawnej pierzei ulicy między Marszałkowską a Lwowską.
Należy podkreślić, że historyczny przebieg ulicy Koszykowej współtworzy zabytkowe, podstawowe dla urbanistyki Warszawy założenie Osi Stanisławowskiej, a teren posesji jest świadectwem dawnych podziałów własnościowych. 
Kamienica jest świadkiem historii także przez autentyzm substancji, jako jedna z nielicznych zachowała dach. Przetrwała II wojnę światową, czego śladem są uszkodzenia tynku w postaci śladów po kulach i pociskach oraz pochodząca z tego samego okresu podwórzowa kaplica, która według przekazów ma związek z mogiłą powstańczą. Te znaki, nacechowane wartością emocjonalną, zaliczyć należy do ginących śladów historii w zrujnowanym kiedyś mieście. Z konserwatorskiego punktu widzenia mają one istotne znaczenie dla tożsamości Warszawy i są warte zachowania i ochrony. 
Warto dodać, że w większości mieszkań zachował się rozkład wnętrz z czasu budowy, a w części z nich elementy pierwotnego wykończenia i wyposażenia, takich jak: większość drzwi wewnętrznych, stolarka skrzynkowa typu polskiego w oknach, kilka pieców kaflowych i parkiety. (tamże).
I tu dochodzimy do sedna dzisiejszego odcinka ;) Nasze tajemnicze serduszko okazuje się być ... dziurką w drzwiach do kibelka. Znajdują się takie na każdym piętrze.  
I co by nie mówić, jest to bardzo urocze. 
Grzechem byłoby nie zasiąść na jednym z nielicznych zachowanych po wojnie dachów. 
Chcieliśmy dojrzeć siatkarkę na MDMie, ale z tej perspektywy jej nie widać. 
Jest za to inna :) Swoją drogą ludzie nie zdają sobie sprawy, że na dachu opuszczonej kamienicy obok ktoś może siedzieć :) Kiedyś zdarzyło się nam obejrzeć mecz na czyimś wielkim telewizorze, siedząc na dachu kamienicy obok :) Nie oglądamy meczy, ale wtedy grzechem byłoby nie obejrzeć :) O innych rzeczach które widywaliśmy nie wspomnimy ;)
A jest i siatkarka. Okazało się, że była z tyłu :) Niestety jest późno i została wyłączona. 
O tej porze siedzą tylko nieliczni wariaci. Ci w oknach ...
i ci, którzy patrzą :)