wtorek, 31 marca 2020

PRASKA WIOSNA v.7.0

No i nastała wiosna. Chociaż ciężko stwierdzić czy rzeczywiście przyszła, bo deszcz, śnieg, wiatr i mróz przeplatają się ze sobą a pogoda potrafi zmienić się w krótkiej chwili. Zimy też nie było, a co za tym idzie nie było sezonu kanałowego, więc za bardzo w tym roku to żeśmy nie poszaleli. 
A teraz przyszła zaraza. Co prawda nie znaleźliśmy żadnych wytycznych WHO w sprawie zakazu chodzenia po kanałach, jednak wiemy, że wirus lubi ścieki i długo się w nich utrzymuje. A kto nie lubi ...
Tak czy inaczej postanowiliśmy zawiesić na ten czas naszą działalność. Ostrzeżenia sanepidu o niewychodzeniu z domu i komunikaty policji o zaprzestaniu na ten czas działalności przestępczej bierzemy sobie do serca. 
Do końca wirusa, publikować będziemy tylko zdjęcia z szuflady. To dobry czas by zrobić porządki. Chociaż jeśli pracuje się w służbie zdrowia a na głowie ma się dzieci to czasu wolnego robi się mniej niż dotychczas.
Te zdjęcia robione były przed wirusem. Pokazywaliśmy jakiś czas temu pewną płuczkę, zapowiadając, że będziemy szukać kolejnej. Tym razem na Pradze.
Kanalizacja Pragi wciąż skrywa przed nami wiele tajemnic. Święte Księgi mało o niej mówią. Zapowiadają tylko planowane budowy.
Jednak przyszła wojna i nie wszystkie plany zostały zrealizowane. Aby dowiedzieć się co kryje się pod ziemią mamy do dyspozycji jedynie wskazania Ksiąg, dobry nos, oraz organoleptyczne niuchanie klap. 
A kiedy coś wyniuchamy trzeba uchylić rąbka klapy. Czasem takie rozwiązania bywają najskuteczniejsze. Czytaj Księgi. Miej serce i patrzaj w klapę. 
Z Pragą problem jest jeszcze taki, że przed wojną nazwy ulic różniły się znacznie od stanu obecnego. Czasem musimy rozwiązywać rebusy, ale takie poszukiwania są strasznie fajne. 
Nie chcemy podawać lokalizacji, ale przy wskazaniach dotyczących planowanej płuczki na Pradze, Święte Księgi wspominają ulicę Brukową. Ulicy o tej nazwie oczywiście już nie ma. 
I tu pojawia się problem, ponieważ Brukową nazywano dwie ulice, leżące do siebie równolegle. 
Płuczki nie znaleźliśmy, ale nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. Nasze poszukiwania przerwał wirus i to, że kanał który właśnie widzicie przebiega tuż obok szpitala. Wrócimy do tego jak tylko sytuacja się uspokoi. 
Ale chociaż przeszliśmy się dawną ulicą Brukową. Kanały są ostatnim świadectwem dawnego przebiegu ulic, których już nie ma. Trzeba je zwiedzać, póki jeszcze istnieją. 
A my mamy nadzieję, że spotkamy się znowu, kiedy to wszystko się skończy. A na razie zostajemy w domu i was o to samo prosimy. 
Bądźcie zdrowi i do zobaczenia !

czwartek, 19 marca 2020

KAMIENICA LEONA BRESLAUERA - UZUPEŁNIENIE

Pozostając w tematyce próchniaczej, wracamy do kamienicy Leona Breslauera. Zwiedzaliśmy ją kilka lat temu, jednak po publikacji odcinka, udało nam się zwiedzić jeszcze jedno piętro. 
Oto link do naszej pierwszej wyprawy. Z powodu trudnego dostępu odpuściliśmy wtedy ostatnie piętro. 
Jednak ciekawość okazała się silniejsza. 
No i w sumie warto było. 
Nasza kamieniczka przypomina nieco tę, którą pokazaliśmy ostatnio. Jednak ma o wiele mniej szczęścia. Jest w dużo gorszym stanie i wciąż czeka na remont. 
Mieszkanie za kratą jest tu wyjątkiem. Było ono chyba zamieszkane najdłużej i nie zdążyło całkiem spróchniaczeć. 
A do tego urządzone jest całkiem stylowo. 
Przy samym wejściu znajduje się podręczny schowek na żydowskie złoto.
W pozostałych pomieszczeniach również. 
Mieszkanie jest tak wielkie, że zdaje się nie mieć końca. 
Tak jak w poprzednim próchniaczku tak i w tym, najciekawsze ze wszystkiego są stare piece kaflowe. 
Drzwiczki te zostały również wykonane przez tę samą odlewnię, co w poprzednim obiekcie. 
Kamienica została jakiś czas temu wpisana do rejestru i zabezpieczona. A co się z nią dzieje aktualnie, tego nie wiemy. Przejeżdżając tamtędy czasem widzimy, że cały czas stoi w urbexie. Kolorowych szybek w drzwiach wejściowych ubywa ...
Do zobaczenia !

poniedziałek, 16 marca 2020

SPECTRE

Z cyklu : Warszawa, która zmieniła się w apartamenty : Polna 40. W tym wypadku możemy zdradzić lokalizację, ponieważ obiekt nie istnieje. W jego miejscu powstał piękny biurowiec o nazwie Polna Corner. 
Jednak wyburzona została jedynie oficyna od strony ulicy Waryńskiego, a nasz dzisiejszy próchniak składa się z kilku budynków, ułożonych w kształt tzw. studni. Przy okazji zwiedziliśmy całość, bo nie wiedzieliśmy co wyburzą :)
Kamienica Andrzeja Kondrackiego powstała w latach 1913-16 i położona jest w kwadracie ulic : Waryńskiego, Polnej, Progi i Jaworzyńskiej. A jako że reszta obiektu nie została wyburzona, dlatego nie możemy jednak podawać lokalizacji. 
Nasz dzisiejszy próchniaczek był częścią miejskiego kwartału, który po wojnie został przecięty nowopowstałą ul. Waryńskiego. Początkowo obiekt liczył trzy kondygnacje (budynek frontowy i dwie oficyny poprzeczne). W roku 1916 kamienicę podwyższono o dwie kondygnacje. Na przełomie lat 70. i 80. przeprowadzono remont, w ramach którego rozebrano oficynę wschodnią. Kamienica straciła oryginalny charakter. Zachowała jedynie układ otworów okiennych i przejazd bramny. 
Wyburzona oficyna od strony Waryńskiego, przez lata pełniła funkcję wieszaka reklamowego. Podobno mieściło się tu też muzeum Jamesa Bonda, ale potwierdzimy to dopiero po zwiedzeniu.
W archiwalnym wpisie na stronie dewelopera możemy przeczytać : "W ramach projektu będą istniały trzy budynki: nowy budynek klasy A (od ul. Waryńskiego), biurowa XX-wieczna kamienica, która zostanie poddana renowacji (od ul. Polnej) oraz zabytkowa, odrestaurowana kamienica mieszkalna od ul. Jaworzyńskiej, której zostanie przywrócony przedwojenny charakter."
A na stronie konserwatora zabytków : "Kamienica została zbudowana w 1913 roku. Posiada wartość historyczną, artystyczną i naukową. Zabudowa posesji, pochodząca z drugiego etapu zabudowy od strony ul. Jaworzyńskiej, jest świadectwem okresu koniunktury mieszkaniowej w tej części miasta, który zaowocował wytyczeniem kameralnej ulicy wraz z zabudową mieszkaniową o wysokim standardzie. "
"Wyjątkowo bogaty wystrój budynku frontowego od strony ul. Jaworzyńskiej, dobrze zachowane detale wnętrz jak sztukateryjne opracowanie sufitów ? gzymsy, rozety z motywami kwiatów, szyszek pinii, liści, wstęg, wieńców oraz liczne, wyjątkowo dekoracyjne piece kaflowe, decydują o jego wartościach artystyczno-naukowych."
Czy rzeczywiście tak jest, przekonamy się za chwilę. 
Chyba spodziewali się naszej wizyty :)
W roku 1916 została otwarta tu bursa dla dziewcząt, prowadzona przez siostry zakonne. Od roku 1918 znajdował się tu też główny dom zgromadzenia sióstr Obliczanek. Od roku 1945 siostry prowadziły tu przedszkole. W roku 1962 władze PRL zabroniły im prowadzenia dalszej działalności. 
Piece kaflowe są rzeczywiście ładne. Rzadko spotyka się takie w próchniakach. 
Dlatego warto poświęcić im chwilę uwagi. 
Te drzwiczki sygnowane są "Fink&Wille". Fabryka założona została w roku 1861 i mieściła się w Warszawie, przy Elektoralnej 23.
Produkowała żelazne piece i kuchnie, drzwiczki, rury i szybry (urządzenia do regulowania ciągu w piecach.)
Oprócz pieców, zachowało się również sporo elementów dekoracyjnych wnętrz. 
Nawet detale drzwiowe są warte uwagi. 
Potwierdzenia istnienia muzeum Jamesa Bonda nie stwierdziliśmy. Było za to muzeum Marii Dąbrowskiej. Zawsze to lepsze niż nic :) 
Muzeum zachowało się w doskonałym stanie. Można powiedzieć, że wygląda tak, jakby Maria Dąbrowska właśnie pojechała ze swoją partnerką na romantyczną przejażdżkę. Jednak rowery zostały, dlatego nie powiemy tak. 
Przeciętny zjadacz chleba kojarzy Marię Dąbrowską z czerstwych lektur obowiązkowych, typu : Marcin Kozera, Antek, Latarnik, Łysek z Pokładu Idy itd. Mało kto wie, że ich autorka prowadziła bardzo bujne życie seksualne i to z partnerami obojga płci. Gdyby te ściany potrafiły mówić ...
Maria Dąbrowska mieszkała w tym próchniaku przez 37 lat - od roku 1917 do 1954. Jej mieszkanie miało 104 metry kwadratowe, także było gdzie się bzyknąć :)
W roku 1984 w jej mieszkaniu powstało muzeum pisarki, jako oddział Muzeum Literatury. Działało do roku 2016.
Oprócz Marii Dąbrowskiej w naszym dzisiejszym próchniaczku mieszkało wiele znamienitych osobistości. 
Na parterze od frontu mieściło się Tow. Opieki nad Niewidomymi, założone przez zakonnicę Różę Czacką, organizatorkę zakładu opiekuńczego w Laskach. W latach trzydziestych zamieszkała tu jedna z protektorek Lasek, dr Eleonora Reicher, docent UW - po drugiej wojnie inicjatorka powstania Instytutu Reumatologicznego i budowy jego siedziby przy ul. Spartańskiej.
Żeby było coś na czasie ...
Na liście byłych lokatorów pojawiały się również nazwiska, takie jak : wybitny działacz robotniczy Tadeusz Rechniewski; prof. Jan Dąbrowski - pierwszy marszałek Sejmu PRL; Henryk Kołodziejski - przed wojną dyrektor Biblioteki Sejmowej i wybitny mason, po wojnie m.in. prezes NIK i członek Rady Państwa w latach 1948-53.
W mieszkaniach zachowały się resztki pozostałości po dawnych lokatorach. 
Nieuchronnie zbliżamy się w stronę daszku. 
A oto i daszek. 
I widok z daszku ;)
Tylna oficyna o niższym standardzie, czyli dla tzw. plebsu :)
Chociaż wygląd różni się nieco od reprezentacyjnych klatek schodowych, jednak jak dla nas mają swój urok.
Aby próchniaczek był zaliczony w pełni, należy zrobić jeszcze piwniczkę. 
Tutaj również jest ciekawie. 
Co się dzieje w próchniaczku po remoncie, nie wiemy. Moglibyśmy to sprawdzić, ale bardziej interesują nas takie przed remontem :) Dobrze, że zyskała drugie życie. A my udajemy się na poszukiwania kolejnych próchniaczków :)
Do zobaczenia !