poniedziałek, 31 sierpnia 2020

SECRETS OF THE COTORIDGE LAKE

Na koniec wakacji nie będzie próchniaków. Wyprawiamy się z miasta, aby spędzić miły czas na łonie przyrody. Konkretnie nad pięknym, opuszczonym i nawiedzonym jeziorem w środku lasu. Nie możemy powiedzieć więcej, żeby nie zdradzać lokalizacji. 
Do jeziora wrócimy, a na początek zwiedzimy mały, uroczy domek. Pewne źródła mówią, że należał on do szefa mafii - Pradziada. 
Jak było naprawdę, nie wiemy. Zapraszamy do oglądania. 
Domek może nie jest tak mały, na pierwszy rzut oka widać, że posiada kilka garaży. 
A w środku fury rodem z filmu Szybcy i Wściekli. Tzn. podobnego koloru. 
Piwnica urządzona jest tak, że można w niej mieszkać. 
Ewentualnie przetrzymać kogoś dla okupu. 
W piwnicy znajduje się też mała skarbonka na drobne zaskórniaki. 
Drzwi, ukryte za niepozorną półką są na tyle grube, że nawet mysz się nie prześlizgnie. Ani nie wyślizgnie. 
Ci, którzy tu wejdą ...
Zostają już na zawsze. 
Na 3000 metrów kwadratowych, znajdują się wygodne apartamenty, mogące pomieścić Pradziada, wraz z całą świtą. 
Liczne kuchnie i barki, obsługiwały zapewne niejedną imprezę.
Chociaż zbudowana w stylu lat 90, to całość robi ogromne wrażenie. Ciężko sobie wyobrazić, że to dom jednego człowieka. 
A dom to dopiero początek.
Za domem rozciąga się ogromna posiadłość, na której znaleźć możemy : 
kilka ptaszarni ...
domki gospodarcze i letnie ...
imprezownie pod palmami ...
Szklarnie ...
w których hodowane były egzotyczne owoce. 
Nie jedliśmy wcześniej kiwi prosto z krzaka. Na banany już niestety się nie załapaliśmy. 
Oprócz tego, hodowano tu niebezpieczne zwierzęta do walk. 
A to fokarium. W czasach świetności pływały tu zapewne niezłe foki. 
Dalej rozciąga się kawał lasu. Z uwagi na to, że Pradziad był szefem gangu obcinaczy różnych części ciała, powstrzymamy się od zbierania grzybów. Nie wszystko, co wystaje z ziemi nadaje się do zbierania :)
Las jest gęsty i długi. Ciężko się przezeń przedrzeć. 
Trzeba też patrzeć pod nogi, bo nie wiadomo co może spoczywać pod ziemią. 
A w każdym razie trzeba uważać na kleszcze. 
Po wielu godzinach forsownego marszu, dotarliśmy w końcu nad jezioro. Nie wiadomo jak się nazywa, ponieważ jest tajne i nie ma go na mapach. 
Tabliczka informacyjna przed wejściem informuje nas :
- poziom opuszczenia : 4
- poziom nawiedzenia : 6
- poziom aktywności satanistów : 3
- w jeziorze wyewoluowały nieznane nigdzie indziej formy życia. 
Te tabliczki to piszą tak, żeby ludzie się nie pałętali. 
Nad jeziorem znajduje się domek modlitewno-imprezowy. 
I znowu : pray hard, party hard !
Obiekt jest tak rozległy, że zastała nas noc, a i tak nie widzieliśmy wszystkiego. Opowieści o Pradziadzie są zapewne wyssane z palca. Byle nie z obciętego :) Do zobaczenia !