sobota, 11 października 2025

OPERACJA SUCHY ZĘBODÓŁ

Miejsce, do którego raczej nikt nie chciałby trafić. Niestety czasami trafić trzeba. Myśl o tym budynku powoduje gęsią skórkę. 
Długie godziny w poczekalni, czy możliwe jest leczenie zębów na NFZ ... ? I skąd Wróżka ma pieniądze, które zostawia pod poduszką. 
Udało nam się wejść z kamerą, zapraszamy do obejrzenia odcinka :)

 

piątek, 26 września 2025

KAMIENICA Z DWOMA OTWORAMI

Jest taka moda, żeby nazywać kamienice od nazwisk ich przedwojennych właścicieli. Często jedynymi informacjami, jakie udaje się znaleźć na temat takich osób jest to, że wybudowano dla nich kamienicę. Nie inaczej jest w tym przypadku. Nasz dzisiejszy obiekcik powstał na działce należącej do niejakiego Leona Konrada Wilmana, o którym wiadomo tyle, że na jego działce powstał nasz dzisiejszy obiekcik. Nazwany od został zatem kamienicą Wilmanów. My jednak nazwiemy go inaczej. Ale nie uprzedzajmy faktów. 
Niedawno pojawiły się pogłoski, że jakiś próchniak został wpisany do rejestru zabytków. Co daje takiemu próchniakowi wpis ? A to, że może legalnie wjechać do Strefy Czystego Transportu.
Tytuły lokalnych dzienników grzmiały : "Modernistyczna kamienica przy ulicy (nie podajemy lokalizacji) została wpisana do rejestru zabytków", "Była świadkiem powstańczych walk, dziś stoi pusta (...) ale niebawem to się zmieni", "Kamienica Wilmanów została wpisana ..." itd.
Trochę nas to zainteresowało i postanowiliśmy zwiedzić obiekt, zanim konserwator na stałe się tu zasiedli i zabroni zwiedzania. Postaramy się w nic nie wdepnąć :) 
Wbrew fałszywym doniesieniom, jakoby kamienica pozbawiona była nadzoru i niszczała sama sobie stwierdzamy, że zabezpieczona jest bardzo dobrze. Na szczęście w przedwojennych typach CCTV zawodzi czasem wykrywanie ruchu. 
Na pierwszy rzut oka wpis do rejestru zabytków jest niezrozumiały. Nie widać tu niczego interesującego, obiekt pusty, brak wyposażenia.
No może poza kilkoma szkieletami dawno wymarłych, przedwojennych gatunków. Na zdjęciu szkielet prawdopodobnie szczuromałpy z Sumatry. 
A nasz dzisiejszy próchniaczek nie jest ani nowy, ani stary, bo pochodzi z okolic roku 1930. 
Dlaczego zatem został wpisany do rejestru zapytacie. Otóż konserwator wpisał go w innym województwie, gdzie jeszcze nie zdążyli podnieść wieku. Czy jakoś tak. 
Budynek został wzniesiony na działce należącej do Spółdzielni Mieszkaniowej "Ochota Robotnicza", należącej do wspomnianego już pana Wilmana. Ale, że nazwa Kamienica Wilmanów nadana została w liczbie mnogiej, musiał szybko dobrać jakiegoś drugiego Wilmana. Przecież to dziecinnie proste - odezwał się głos z telewizora. Znajdź szybko jakiegoś Wilmana, ożeń się z nim i masz Irenę Ochódzką. 
Kim był drugi Wilman - Brunon, również nikt nie wiedział. Dlatego nie było obawy, że ktoś zapyta. Wkrótce i tak kamienica zakupiona została przez Bank Gospodarstwa Krajowego, także można domniemywać, że cały ten Wilman figurował tu na słupa. 
Dziś już całkowicie nikt nie wie kim on był, można sobie pytać w Gminnej Ewidencji, lub w innej Gminie :)
Najciekawsza historia dotyczy okresu II wojny i dlatego też budynek został wpisany. Nie ze względu na jego walory próchniacze, ale przez to co widział i przez kogo był widziany. 
Kamienica znana jest w pewnych kręgach, z powodu zdjęć, na jakich się znajduje. 
W owym czasie wokół było puste pole, a budynek był w zasadzie pierwszym jaki można było zobaczyć, wjeżdżając do Warszawy od tej strony. A zatem wyznaczał wtedy początek stolicy. 
Było to również pewne ułatwienie dla wkraczających Niemców. O, jest obiekt, można już zaczynać bombardowanie. 
No i tak się rozkręcili, że wybili w prawym boku kamienicy dwa otwory. Przyjęły się one tak dobrze, że zamurowano je dopiero po wojnie. 
Znakomite artykuły na ten temat, porównujące zdjęcia wojenne z dzisiejszymi znaleźć możecie tutaj i tutaj
Nie znamy losów powojennych budynku, wiadomo tylko, że w roku 1955 został przejęty przez państwo. Początkowo służył do celów mieszkalnych, a w roku 1975 został przerobiony na hotel robotniczy. 
    W roku 1980 kamienica zaczęła pełnić rolę biurowczyka. Mieściły się tam siedziby m.in. Warszawskiego Przedsiębiorstwa Budownictwa Komunalnego WARSBUD, czy Przedsiębiorstwo Robót Drogowo-Kanalizacyjnych.
Na koniec był tu GGK, czyli Gminna Gospodarka Komunalna. 
I tak pozostawili po sobie obiekt :) 
Przez ostatnie lata budynek niszczeje. 
Może powinno się to zamazać, ale niech się wstydzi ten kto zostawia :)
Jakie będą dalsze losy kamieniczki nie wiemy, ale można się tego domyślać. Będzie sobie dalej gniła, ale już w majestacie prawa - jako pełnoprawny zabytek. 
Do zobaczenia !
Na koniec mała teoria względności : kiedy my wchodziliśmy, budynek był bardziej zamknięty, ale nie było ludzi. Tutaj widać, że obiekt otwarty na oścież, ale za to pałęta się mnóstwo przechodniów. Nie wiemy z kiedy pochodzi zdjęcie, ale kamieniczka wygląda tak samo :) 

piątek, 18 kwietnia 2025

POLFA v. 1.0

Był to długo wyczekiwany obiekt. Za każdym razem będąc w okolicy sprawdzaliśmy, czy to już. Jednak nie miał zamiaru się opuścić. Aż pewnego dnia nadszedł ten czas ...
Z całego obiektu najbardziej intrygował ten łącznik. Co tam może być w środku... Kiedy wreszcie udało się wejść, zrobiliśmy jego zdjęcia chyba z każdej możliwej perspektywy. Ale nie uprzedzajmy faktów. 
Do samego końca obiekt był bardzo dobrze pilnowany. Po wyprowadzce i przekazaniu go pewnej firmie rozbiórkowej niewiele się zmieniło ...
Featuring Happy Tree Friends. 
Nasz dzisiejszy obiekt jest dosyć stary, ponieważ jak by nie patrzeć niektóre fragmenty budynków mogą pochodzić z II połowy XIX wieku. 
Oczywiście w czasie II wojny budynki zostały w znacznym stopniu zniszczone. Niektóre z nich odbudowano, a inne zastąpiono nowymi. 
Tak czy inaczej, ten ogromny teren przemysłowy pamięta czasy Fabryki Tasiem Gumowych "Paweł Szpigiel i Spółka", która powstała tu właśnie w tym czasie - około roku 1879. 
Oczywiście nie możemy mówić o jaki teren chodzi, żeby nie zdradzać lokalizacji.
Okolica niegdyś obsiana była dawnymi fabryczkami, które dziś ustępują miejsca budownictwu mieszkaniowemu. Na zdjęciu dawna Wytwórnia Łańcuchów Rolkowych Stanisław Kubiak, z roku 1923. Zwiedzaliśmy ją dawno temu. 
A my tymczasem spoglądamy łakomym okien na łącznik i rozmyślamy, jak by tu dostać się do środka. 
Tędy byłoby dobrze, jednak pewna firma rozbiórkowa zamontowała na schodach fotopułapki i tylko czeka, żebyśmy weszli :)
Słońce powoli zachodzi, a nas czeka ogromny teren do zwiedzenia. Trzeba się pospieszyć, żeby nie zeszło się do rana. 
Ta uliczka, na tyłach zakładu również do niedawna skrywała wiele pozostałości z dawnych lat. Niektóre zwiedzaliśmy. Teraz stoją tu wspaniałe nowe bloki. 
I tym sposobem mamy już łącznik na wyciągnięcie ręki. 
Jest i łącznik widziany z góry.
I z takiej perspektywy. Brakuje tylko widoku środka, ale na wszystko przyjdzie czas. 
Spodziewaliśmy się, że po wyprowadzce zakładów obiekt będzie pusty, jednak trochę wyposażenia pozostało. 
Przeznaczenia tych sprzętów możemy tylko się domyślać. 
A my wróćmy do historii naszego dzisiejszego obiektu, ponieważ warto na ten temat cokolwiek powiedzieć. 
Wchodząc na stronę internetową Polfa SA możemy dowiedzieć się, że historia firmy sięga roku 1824. Wtedy to na terenie ogrodu Pałacu Krasińskich rozpoczął działalność Instytut Wód Mineralnych, który podobno był poprzednikiem Polfy Warszawa. 
Nas jednak bardziej interesuje historia konkretnie tego terenu, na którym obecnie się znajdujemy. 
Jak już pisaliśmy wyżej, pierwsze zabudowania fabryczne powstały tu w roku 1879, kiedy otwarto tu Warszawską Fabrykę Taśm Gumowych, należącą do Pawła Szpigla a następnie do Adolfa Fabiana. 
Tymczasem nieco wcześniej, bo w roku 1860, pewien szwajcarski aptekarz - Henryk Klawe, otworzył aptekę przy placu Trzech Krzyży. W przyaptecznym laboratorium produkował różne specyfiki, pod przykrywką produkcji hemogenu, glicerofosforatu (cokolwiek to znaczy), szczepionek przeciwcholerycznych, przeciwtyfusowych i przeciwtężcowych.  
Oprócz tego wytwarzane tu były także mniej oficjalne produkty, jak Klefedron, Sztywny Misza, Czeszący Grzebień, a także rozmaite suplementy dla kulturystów, z których najbardziej popularnym stał się tzw. Koks Eurochemu.
Niestety po jakimś czasie wieść się rozniosła i apteka Klawego znalazła się pod lupą różnych agencji antynarkotykowych. Wobec czego musiał pomyśleć nad zmianą lokalizacji. 
Apteka wyniosła się, a meble z niej zdobią po dziś dzień wnętrze apteki "Królewskiej" przy Krakowskim Przedmieściu. 
Około roku 1900 Henryk Klawe postanowił zainwestować w legalny biznes i wraz z synem Stanisławem, który zyskał pseudonim Młody Klepak zakupili wspomnianą już Fabrykę Taśm Gumowych na Woli. 
Lokalizacja w pobliżu torów kolejowych była dobra, bo z jednej strony ułatwiała transport, a z drugiej pozwalała na swobodne ataki na kobiety, wracające z wieczornej zmiany w fabryce. 
Minusem była fotopułapka firmy rozbiórkowej, usytuowana na schodach pożarowych. Ilekroć Klawe z synem przechodzili tamtędy, na terenie pojawiał się patrol interwencyjny w towarzystwie radiowozu. 
Chcąc nie chcąc zaczęli wchodzić na obiekt przez okno piwniczne za krzakiem, zostawiając je sobie uprzednio otwarte. 
Jak widzimy, na terenie tego ogromnego zakładu znajduje się, a raczej znajdowało kilka schronów. 
Pomieszczenia te przerobione zostały na schrony nieco później. Początkowo, w latach 20-tych służyły jako podziemne fabryki do gotowania.
W 1920 roku zakład został przekształcony w spółkę akcyjną Towarzystwo Przemysłu Chemiczno-Farmaceutycznego mgr. H. Klawe. W latach 20-tych zatrudniano około 200 pracowników. 
Produkowano głównie szczepionki, surowice, leki wapniowe, homogen i argocel, a także preparaty gabenowe (cokolwiek to znaczy, ponieważ informacji na temat tych specyfików brak).
A skoro nikt nie wie, to nie ma obawy, że ktoś będzie pytał. Tak czy inaczej zakupy do sporządzania tych specyfików robione były na wszelki wypadek w osobnych sklepach.
W 1930 fabryka rozbudowała się. Powstał między innymi dział syntezy chemicznej. Do wybuchu wojny zakład zatrudniał około 600 osób.  
Do dystrybucji wyrobów gotowych włączono też sieć warszawskich garmażerii Złoty Kurczak.
Po wojnie wszystko przejęło państwo, a zapasowe, podziemne fabryki przekształcono, zgodnie z ówczesną modą na schrony.
O. to my lepiej się oddalimy. 
WTEM !
Pomimo wyprowadzki, w obiekcie pozostało sporo wyposażenia. Chciało by się powiedzieć, że wygląda tak, jakby pracownicy właśnie wyszli do sklepów chemicznych i budowlanych po zakup komponentów. 
Ale po zachodzie słońca niewiele tu widać. Postaramy się pokazać wszystko lepiej w kolejnym odcinku. 
A tymczasem łącznik widziany z dołu. Okazuje się, że nie jest to jedyny łącznik na terenie, ale nie uprzedzajmy faktów. 
Droga do wnętrza łącznika jest długa, kręta i pełna pułapek. 
Ale w końcu jesteśmy w środku !
Okazuje się również, że poza produkcją mniej lub bardziej dozwolonych substancji, zajmowano się tu również ...
nie wiadomo do końca czym, ale takich urządzeń jeszcze nie widzieliśmy. 
Po II wojnie powstało Zjednoczenie Przemysłu Farmaceutycznego. O zjednoczeniach pisaliśmy już w wielu innych odcinkach. Chodziło o to, żeby położyć łapę na produkcji substancji mniej lub bardziej legalnych, a także na każdej innej produkcji. Bo jak wiadomo, największą mafią jest państwo. 
Nasz dzisiejszy obiekcik otrzymał nazwę Warszawskie Zakłady Farmaceutyczne - Wytwórnia nr 1. 
O powojennych losach fabryki napiszemy może w kolejnym odcinku.
A przed nami kolejny łącznik. Prowadzi on do ... 
magazynu wysokiego składowania. 
Niestety zwykła latarka nie pozwoliła na doświetlenie tego w taki sposób, żeby móc pokazać wielkość konstrukcji. 
Udało się zwiedzić cokolwiek, ale nie jest to ostatnie słowo. 
Kolejne zdjęcia będą w następnym odcinku.
Do zobaczenia !