środa, 21 grudnia 2011

KAMIENICA KTÓRA ŻYJE

Witajcie, jak już wspominaliśmy : Kanał + Kamienica = Stolica, a żeby życie miało smaczek, raz przypalik, raz gumiaczek :)
Tym razem pogoda każe nam twardo stąpać po ziemi ... Zapowiadała się zwyczajna wycieczka, ale czy mieliście kiedykolwiek uczucie włamując się do opuszczonej kamienicy, że nie jesteście tam sami?


Na wejściu śmieciowisko. Typowe. Zapewne spytacie czy zabraliśmy fanty? Bo kto umiałby się oprzeć plazmie rtęciowej ? ... Ale nie bądźmy Pewexami, albo Krystynami z Gazowni ...



Kiedyś był to poczytny periodyk ...


A to pokazujemy, odpowiadając na liczne pytania co do naszego ubezpieczenia zdrowotnego : Tak, mamy grupowe ubezpieczenie rodzinne, a poza tym, robimy same nudne rzeczy, więc dodatkowe ubezpieczenie nie jest konieczne.


Zaczynamy od piwniczki.




Piwniczka jest rozległa, biegnie chyba pod całym obiektem.



A jeśli nie pod całym, to już pod całym ...



Tak, kiedyś się tu szyło ...


i krowy doiło ...



Kamienica to wyprawa w przeszłość ...


zarówno tę niedaleką ...


jak i w czasy dzieciństwa ...




Wychodzimy ...


Na klatce schodowej zaczyna dziać się coś dziwnego... ale pewnie nam się przywidziało ...


oo, ślady legowiska... może przeniósł się tu Barański z Wroniej ... jednak po dłuższej analizie, połączonej z badaniem metodą zegara izotopowego ze wskaźnikiem 14 C stwierdziliśmy jednoznacznie, że legowisko jest od dłuższego czasu nieużytkowane.


To zdjęcie niech pozostanie bez komentarza, gdyż w słowniku ludzi kulturalnych nie ma takich słów, które dostatecznie obelżywie mogły by określić takie zachowanie.


Idziemy dalej.


Dziękuję, my już mamy.



Coś słychać, piętro wyżej chyba ktoś chodzi.



Wydaje nam się, że w oknach ukazały się jakieś postacie ...



ale podchodząc bliżej niczego nie zauważamy ...
To może ze zmęczenia, pijemy więc kawę. Jeszcze tylko wylejemy fusy i idziemy dalej.


No co za pech!


Wylewamy za okno, jest ciemno, może nikt nie zauważy...




W budynku odczuwalna jest dziwna energia... na podłodze walają się martwe zwierzęta.


Podziwiamy widoki, ale jednocześnie sami też jesteśmy obserwowani.





W drodze na dach. Stan stropu staje się coraz gorszy.


Miejscami całkiem oderwany od rzeczywistości.



Daszek też nie lepszy, dlatego zdjęć nie ma, bo trzeba się trzymać.





Apartamenty były wysokiej klasy, zapewniały stały dostęp do wody ...


gazu ...


i bezpieczeństwa.


Nie mówiąc o zapasach energii na wypadek apokalipsy zombie, ale to się rozumie samo przez się...




Tuż za ścianą słychać wyraźnie metaliczny dźwięk łomu ciągniętego po ścianie ... Nie jesteśmy sami.


Jednego udało się złapać :)
Ale na pewno jest ich więcej, opuszczamy miejscówkę.


Dużo się w naszym mieście buduje, ale że nasze dzieci będą eksplorować coś takiego, to Lindley się przewraca w grobie ...

4 komentarze:

  1. No ładne te powidoki, nie powiem. Zwłaszcza 38 (5069a).

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet Secret Service się znalazł, mam jego pierwsze numery :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Przy okazji życzę Wesołych Świąt i udanej imprezy sylwestrowej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za zaproszenie, szkoda że nie trafiłam wcześniej(a może trafiłam i zapomniałam?)! Będzie sporo do nadrobienia w czytaniu :)

    Kiedyś miałam takie wrotki...

    OdpowiedzUsuń