wtorek, 15 września 2020

ZŁOTE PIWNICE

Tzw "ścisłe centrum" potrafi jeszcze zaskoczyć. Pośród piętrzących się w górę nowoczesnych wieżowców, kryją się jeszcze zapomniane próchniaczki, które ledwo już wystają spod mchu. W sumie nie wiemy, czy jest to ścisłe centrum, ale z całą pewnością ścisłe. A nawet gdybyśmy wiedzieli to i tak nie powiemy, żeby nie zdradzać lokalizacji. 
Nasz dzisiejszy próchniaczek jest całkiem stary, bo pochodzi z roku 1912. Pierwotnie był dwupodwórzowy, jednak ucierpiał w czasie II wojny i uszkodzone oficyny zostały rozebrane. Obecnie stoi to, co stoi. 
O dzisiejszym obiekciuniu nie mamy zbyt wielu informacji. Nieopodal znajduje się drugi, nazywany niegdyś "Złotymi Strychami". Żeby nie dublować, nazwiemy go "Złotymi Piwnicami". A piwnice rzeczywiście są tu ciekawe. Ale nie uprzedzajmy faktów. 
Rozpoczynamy zwiedzanie. Na pierwszy rzut idzie klatka reprezentacyjna - czyli mniej obsrana przez gołębie. 
Mamy tu do czynienia z luksusami ...
nie tkniętymi przez poszukiwaczy żydowskiego złota. 
Mamy tu też pięknego byfyja - gratka dla miłośników byfyjów. 
Jak widzimy, pokoje zachowały się w idealnym stanie. Można powiedzieć, że wygląda tak, jakby lokatorzy właśnie wyszli na szychtę. 
Im dalej w próchniak, tym jednak gorzej. Może standard wysoki, ale wszystko nadgryzione zębem czasu. 
Widać, że mieszkali tu wielbiciele muzyki. Mietek Fogg to był równy gość. A jak nazywałby się pies połknięty przez Mietka Fogga ... ?
Jak widać, książki Tyszkiewicza działają niezwykle pobudzająco. 
Oby tylko ktoś nie pomylił po ciemku tego z lubrykantem. 
Tutaj oprócz tego, że nadgryzione zębem czasu, to jeszcze nadesrane tyłkiem gołębia. 
Zwiedzanie mniej reprezentacyjnej klatki odbywa się zatem na wdechu. 
Mieszkania w przedwojennych próchniakach miały duże powierzchnie ...
ale za to malutkie łazienki. 
Mała wanna, ale może pomieścić dużo. 
Jak w większości próchniaków, mieszkali tu esteci - ludzi wrażliwi na piękno kobiecego ciała. Ale nie jest to blog dla wielbicieli kobiecego ciała, dlatego poprzestaniemy na tym jednym zdjęciu. 
Chociaż nie jesteśmy jeszcze w piwnicy, to już otaczają nas tajemnicze sprzęty. 
A to wbudowana wersja byfyja - kompakt. 
Jak to jest, że w czasie wyprowadzki lokatorzy pozostawiają po sobie tak ważne rzeczy. Pozostawionych zdjęć nie będziemy tym razem publikować, żeby nie było, że znowu pokazujemy mieszkańców w złym świetle. 
Stryszek nie jest fajny, chociaż gołębie twierdzą inaczej. 
Nie da się wyrobić ani tam, ani na klatce. 
Tutaj można zaczerpnąć powietrza, przed zejściem w dół. 
A i widoki są całkiem w porządku. 
Jak widzimy, brakuje oficyny z lewej strony. Ale nie ma tego złego - przynajmniej mogą parkować tu samochody. W 1912 nie było tego problemu.
No i schodzimy do piwnic, a jak wiadomo, najciekawsze i najdziwniejsze rzeczy znajdują się zawsze w piwnicach. 
Tutaj nie jest inaczej ...
chociaż niektóre rzeczy zabezpieczono przed nami :)
Widać, że mieszkał tu jakiś wizjoner, snujący plany o pięknej, odbudowanej Warszawie. Znał nawet obce języki, a może po prostu wszystkie książki po polsku już wyszły :)
Chociaż większość to obrazki. 
Swoją drogą książka jest bardzo ciekawa. Pokazuje plany przyszłych ulic reprezentacyjnych, oraz mających być wykonanymi z rozmachem - na wzór moskiewski, stacji metra. 
Społeczny Fundusz Odbudowy Kraju pobierał 0,5% bieżących zarobków wszystkich pracujących. Oprócz tego opodatkowano wódkę, oraz imprezy kulturalno-artystyczne. Dzięki temu odbudowano kilka próchniaków, zniszczonych w czasie wojny.
Co znaleźć można w próchniaczych piwnicach, przechodzi czasem najśmielsze 
Być może to chomikowanie wzięło się z ciągłego niedoboru towaru na rynku. Trafił się wodorotlenek sodu, biorę ! A nuż kiedyś rozpuszczę sobie kogoś. 
Chomikowanie części samochodowych, płynów i paliw to również cecha tamtych czasów. Na marginesie możecie zobaczyć, że w próchniaku cały czas świeci się światło. 
Tak. W próchniaczych piwnicach znaleźć można różne rzeczy. 
W niektórych miejscach piwnica nieco się osunęła, ukazując drugie dno. 
A jako że światła nie ma wszędzie to nie omieszkaliśmy wpaść.
Te piwnice ciągną się w nieskończoność. Doszliśmy chyba do Modlina. Miejmy nadzieję, że kiedy wrócimy, to nasz próchniaczek będzie jeszcze stał i nie wyjdziemy w jakimś apartamencie. Do zobaczenia :)

2 komentarze:

  1. Maszyna do pisania na zdjęciu nr.74 to Optima M12 prawdopodobnie z 1963r.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potwierdzam model, miałem taką :) A po czym poznałeś rocznik?

      Usuń