poniedziałek, 19 maja 2014

GOOD BYE URSUS

Nadszedł czas na pożegnalny post z Ursusa. Darzymy ten zakład sentymentem. Wiele razy byliśmy tu po raz ostatni i za każdym razem odkrywaliśmy coś nowego. Tym razem też trafiliśmy w miejsca, w których chyba nie byliśmy wcześniej. 
Kolejne hale przechodzą do historii. 
Tu mogłoby być muzeum zakładów. Będą za to bloki, które są równie potrzebne. 
Tablice przedstawiają ważne daty z historii fabryki, kiedy do produkcji wchodziły kolejne rodzaje maszyn. 
Ciekawe czy te maszyny trafią na złom. 
Wyrok już zapadł. 
Wielu hal już nie ma. 
Usługi pogrzebowe są jak najbardziej na miejscu. 
Tej halki chyba jeszcze nie odwiedzaliśmy, najwyższy czas nadrobić zaległości. 
Tym bardziej, że za chwilę jej nie będzie. 
Typowy układ - pomieszczenia biurowe dobudowane do wielkiej hali. 
Można zerknąć przez dziurkę. Hala jest pusta, gotowa do wyburzenia. 
Biura też świecą pustkami. Wszędzie panuje wilgoć. Interrogowany przez nas cieć zeznał, że przez długi czas nie było chętnych na wynajem tych hal, przez dach wdzierała się woda i teraz nadają się tylko do wyburzenia. O skażeniu Jodem-131 zapomniał dodać.
Pozostałość po cieciu z poprzedniej epoki. 
Dach podobno słaby, ale ładna pogoda zachęca nas do opalania. 
Można tu jeździć na rowerze. 
Opalanie. 
Dobra, koniec leżenia, wracamy do roboty. 
Poza całą gamą kolorów wilgoci niczego ciekawego tu nie ma. 
Schodzimy do hali ... a na halach jak to na halach, cieciowie wypasają łowiecki :)
Prace wyburzeniowe utrudniają zwiedzanie. 
Zobaczymy kolejną część biur. Strasznie się to ciągnie. 
W tej części pozostało trochę wyposażenia z epoki, ale wilgoć zrobiła swoje. 
Widać, że pomieszczenia były wynajmowane różnym firmom. 
Opuszczone jest od 2005. 
Niedługo wyrosną tu nowe bloki.
Strasznie tu dużo luster.
Po nocy lepiej tu nie zwiedzać, ponieważ czasami kończy się podłoga.
Doskonale zachowany egzemplarz.
Wychodzimy. Jak widać, do każdego budynku można się dostać bez żadnego rozwalania. 
Od której strony by nie podejść, zastajemy zniszczenie.
Przejdźmy jeszcze od strony modelarni, po raz tysięczny ...
Zwróćcie uwagę na to zdjęcie ...
i zrobione dzień później. Czego brakuje ?
Ile tu było kiedyś wyposażenia ...
Ten budynek kiedyś był zamknięty i musieliśmy nieźle się postarać, żeby się dostać do środka.
Teraz nie ma z tym problemu.
Drzwi do hali stoją otworem.
W hali nie ma świetlików, nie ma nawet dachu po którym niegdyś hasaliśmy. I tu, o dziwo z oddali wytoczył się cieć. Nie chciało nam się nawet uciekać, ponieważ obiekt otwarty na cztery strony, więc chodzenie po nim uznaliśmy za legalne. Pan cieć bardzo wczuł się w rolę, oznajmiając, że mamy poważne kłopoty. Nie chcąc wyprowadzać go z błędu, oddaliliśmy się :)
Na koniec mała wspinaczka. Można ją zaliczyć tylko po zmroku, gdyż kominy położone są przy dosyć ruchliwej dróżce, wykorzystywanej przez cieciów, tirowców, robotników i pukaczy.
Kominy lekko się kołyszą.
Na górze trochę bardziej niż lekko, dlatego trzeba się trzymać robiąc piękną panoramę okolicy.
To już ostatni rzut oka na Ursus, była to nasza ostatnia wizyta. Chociaż wiadomo, ostatnia wizyta niejedno ma imię.
Wracamy, bo robi się późno. Jak już pisaliśmy, maj jest miesiącem wyburzeń. Wiele obiektów znika z powierzchni ziemi w tempie tak szybkim, że ledwo nadążamy zwiedzać. Niektóre są jednak zbyt przypałowe i z publikacją zdjęć będziemy musieli jeszcze się wstrzymać.

2 komentarze:

  1. O, a my trafiliśmy tam od razu, bodaj w 2009, bo wbijaliśmy się od tyłu, ale wtedy jeszcze budynków pilnowała ochrona (tych z tablicami) i nie było szans na zwiedzanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, chyba w 2009 w niedzielny poranek trafiliśmy tam ciecia, był tak pijany, że ledwo się trzymał na nogach. "Jeśli pan zadzwoni, to wszyscy będziemy mieli problemy" - i tym sposobem pozwiedzaliśmy trochę.

      Usuń